Tak... Przecieranie oczu ze zdumienia dozwolone. Okazuje się bowiem, że ukazała się płyta Voo Voo, o której istnieniu nie dowiemy się z profilu zespołu na Facebooku ani nie przeczytamy w oficjalnej dyskografii. Nie dlatego że słaba. Przeciwnie, bardzo dobra. Szczerze powiedziawszy mam jednak spore wątpliwości czy zespół wie, że wydał płytę. A minęło już od tego wydarzenia ponad 2 lata, bo krążek w mocno limitowanym nakładzie ukazał się w 2012 roku.
Nie wiem o płycie dużo więcej niż wynika ze zdjęć ale coś tam jednak wiem. Płyta Voo Voo "Przy lampce" jest zapisem koncertu, który odbył się 18 kwietnia 2012 roku w studio koncertowym S-1 Polskiego Radia Szczecin. Był to występ akustyczny z udziałem Sunny String Quartet. Całość zorganizowana została w ramach 4 edycji Blackout Szczecin Unplugged, czyli serii koncertów upamiętniających szczeciński, nazwijmy to: kryzys energetyczny. Z tej serii ukazały się również płyty Piotra Roguckiego, Raya Wilsona & Berlin Symphony Ensemble oraz Andrzej Jagodziński Trio. Na płycie Voo Voo, której producentem jest Szczecińska Agencja Artystyczna, znalazły się kompozycje:
1. Łobi Jabi
2. Sfora zmór
3. Pa i do widzenia
4. Turczyński
5. Nim stanie się tak
6. Nabroiło się
7. Herbatka
8. Mam głęboko / Czas pomyka
9. Podziękowania
10. Flota zjednoczonych sił / Łobi Jabi.
Wszystkie utwory wykonane podczas koncertu trafiły na płytę. Ja krążka nie posiadam ale znam zawartość z uwagi chociażby na to, że koncert transmitowany był na żywo przez Polskie Radio Szczecin. Płyta, jak już wspomniałem, została wydana w mocno ograniczonym nakładzie tylko do celów promocyjnych i nie na sprzedaż. A wielka szkoda, bo jakoś tak jestem przekonany, że piosenki z tego wydawnictwa nie miałyby żadnych problemów na Liście Przebojów Trójki. Zespół pokazał się od najlepszej strony i była to okazja aby usłyszeć takie Voo Voo, jakie lubi chyba każdy bez wyjątku. Starczy wspomnieć, że dwukrotnie wykonany został utwór "Łobi jabi", na który obecnie Wojciech Waglewski po raz kolejny uwziął się i wszędzie opowiada, że nie będzie go wykonywał. To już przynajmniej trzecia taka akcja w wykonaniu Wojtka, kiedy to opowiadał w każdym wywiadzie, że dość już tego "Łobi jabi" i faktycznie przez jakiś czas nie wykonywał utworu, po czym okazywało się, że tak się jednak nie da i zespół do kompozycji wracał. Właśnie po jednej z takich akcji nastąpiła trasa Voo Voo przy lampce, w ramach której odbył się koncert zarejestrowany na omawianej dziś płycie. Podczas tamtej serii występów, utwór zazwyczaj otwierał i zamykał koncerty. Obecnie piosenka znowu nie jest wykonywana a ja, mimo że Wojciech Waglewski w niemal każdym wywiadzie stara się tłumaczyć karkołomnie powody, nadal nie mam pojęcia dlaczego? Nie wiem, czy zamiast używać tylu słów na tłumaczenie, nie łatwiej po prostu zagrać i mieć spokój? Te tłumaczenia są dosyć różne. Najczęstsze są takie, że ile można grać w kółko to samo, albo że zespól Voo Voo nie chce być jak Grzegorz Markowski, który jest niewolnikiem "Autobiografii". Pierwsze wyjaśnienie jest o tyle wątpliwe, że może to i jest ciągle to samo ale nigdy tak samo. Ilość różnych aranżacji piosenki, które wymyśliła grupa, mogłaby już spokojnie nominować ją do jakiejś księgi rekordów. Co zaś się tyczy Markowskiego, no to niestety... Chciałbym widzieć jak Perfect przyjeżdża grać na jakąś wioskę i nie wykonuje "Autobiografii". Pewnie Markowski szybko dostałby bęcki i być może słusznie, bo ludzie kupując bilety na koncerty mają jednak równocześnie dość mocno sprecyzowane oczekiwania. Z pewnością wiedzą po co idą na występ i chcą to otrzymać. Wojciech Waglewski od zawsze powtarza, że jest pracownikiem muzycznym. Myślę, że nie wyobraża sobie takiej oto sytuacji, że idzie do pracownika budowlanki i prosi o zamurowanie okna a ten uznaje, że wie lepiej jak uszczęśliwić lidera Voo Voo i zamurowuje mu drzwi. Właśnie dlatego dla mnie żaden koncert, na którym nie ma "Floty zjednoczonych sił", "Łobi jabi" i "Nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic nie było", nie jest do końca pełnym koncertem. Poza tym może sobie być cokolwiek ale te trzy kawałki to jest absolutna podstawa, kanon i nikt ich Wojtkowi Waglewskiemu na złość nie wypromował, tylko On sam. Kolejne tłumaczenie jest takie, że piosenka nie wpisuje się w "magiczne oblicze" (tudzież "szamańskie oblicze") grupy (???!!). Jak to nie wpisuje się??? To jest właśnie magiczne oblicze grupy. Czy jest coś bardziej szamańskiego, niż trans w który Mateo potrafi wprowadzić publiczność podczas tego utworu? Być może właśnie problemem jest fakt, że to Mateusz Pospieszalski jest autorem jednego z najbardziej lubianych utworów grupy (?), nie wiem. Tak samo jak nie wiem, co jest złego w tym, że ludzie się dobrze bawią. I czy mają się w końcu bawić czy nie bawić? Bo z jednej strony Wojciech Waglewski mówi, że dość już tego "Łobi jabi" a z drugiej strony wychodzi potem na scenę i mówi do publiczności: macie wyć UUUUUU (w rytm mruczanek na płycie "Dobry wieczór"). Rzeczywiście, bardzo to twórcze. Oby na kolejnej płycie nie pojawiło się la, la, la, bo to już byłby całkowity powrót do przedszkola. Dla mnie to mniej więcej tak, jakby prezydent wyszedł i powiedział: jestem prezydentem ale nie będę chodził w garniturze; mam coś lepszego: będę chodził w swetrze.
Skupiłem się na utworze "Łobi Jabi", ale zapewniam, że koncert w całości wart był uwagi i skupienia. Myślę też, że płytę można zaliczyć do dość sporego zbioru tak zwanych "białych kruków" w repertuarze grupy, czyli wydawnictw, które albo są praktycznie nie do zdobycia albo też mało kto wie o ich istnieniu. Pomyślałem sobie więc, że może jest to dobry moment aby zacząć pisać o tego typu płytach od czasu do czasu. Zwłaszcza, że niekiedy są to wydawnictwa, o których naprawdę trudno się dowiedzieć i bywa, że nawet sam zespół nie ma o nich pojęcia. Pamiętam, jak kiedyś przyniosłem kilka tego typu wydawnictw i pokazałem Wojtkowi Waglewskiemu oraz zespołowi. Najogólniej rzecz ujmując: był zaskoczony. Ale w efekcie tamtej rozmowy wzbogaciłem się sam o wspaniałą płytę, o której istnieniu nie miałem zielonego pojęcia.
Na zakończenie pragnę gorąco podziękować redaktorowi portalu wszczecinie.pl za udostępnienie zdjęć. Również niektóre informacje ze wspomnianego portalu były mi pomocne przy napisaniu tego tekstu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz