Mam nadzieję że wielbiciele zespołu Voo Voo, Wojciecha Waglewskiego, Mateusza Pospieszalskiego, Karima Martusewicza, Michała Bryndala i projektów w które angażują się muzycy, znajdą tutaj dodatkowe źródło informacji.

poniedziałek, 4 grudnia 2023

"Koza na dachu" czyli skąd się wzięło Małe Wu Wu?

Dzisiaj powrót do przeszłości, konkretnie do pierwszych lat istnienia zespołu Voo Voo. Powrót do historii niemal zupełnie zapomnianej. Starczy wspomnieć, że w całym Internecie nie ma na temat powyższego nagrania żadnego słowa pisanego. 
W 1987 roku Jerzy Bielunas zwrócił się do młodziutkiego wówczas Mateusza Pospieszalskiego z ofertą napisania muzyki do przedstawienia realizowanego dla Teatru Telewizji, zatytułowanego "Koza na dachu, czyli podwórko dziwów".  Mateo chwilę wcześniej zdobywał pierwsze doświadczenia z muzyką dla telewizji przy okazji ścieżki dźwiękowej do filmu "Trio", której autorem był Wojciech Waglewski, ale nagrania realizował zespół Voo Voo. Tym razem jednak to Mateusz miał napisać muzykę. W zadaniu tym pomógł mu brat Janek. Teksty napisali Jerzy Bielunas i Zygmunt Krukowski. Natomiast w nagraniach uczestniczył cały ówczesny skład zespołu Voo Voo, odnotowanego w napisach końcowych jako VOO-VOO. 
Przedstawienie jakimś cudem dostępne jest na YouTube w akceptowalnej jakości obrazu i dźwięku. Jako, że to sztuka adresowana do dzieci, trudno do jej obejrzenia zachęcać dorosłych. Niemniej jednak zachęcam, zwłaszcza tych, których interesują początki Voo Voo. Uważam, że warto obejrzeć to przedstawienie, gdyż muzyka nie jest tam tylko dodatkiem do obrazu i pełni ważną, pierwszoplanową wręcz rolę. Część dźwięków ma charakter typowo ilustracyjny, jednak reszta to całe piosenki. Każdą z nich można w zasadzie wyciąć z całości i otrzymać gotowy teledysk. Istotne jest jeszcze jedno: teksty śpiewają dzieciaki. Śpiewają czy rapują? - trudno ocenić. Ale w tym momencie warto łączyć fakty. Przypomnę: to był rok 1987. Teksty Bilunasa, gra Voo Voo, śpiewają dzieciaki. Rok później ukazała się pierwsza płyta Małego Wu Wu, z tekstami Jerzego Bielunasa. 
Wojciech Waglewski w Magazynie Muzycznym wspominał to tak: "Mateusz otrzymał propozycję napisania muzyki i kilku piosenek do bajki telewizyjnej. I Mateo to zrobił. Ja mu nieco pomogłem - powstało pięć piosenek i trochę ilustracji muzycznej. Posłuchali tego Majka Jeżowska i jej mąż Tom Logan, zabrali materiał z sobą do Mrągowa i tam podczas długich, nocnych rozmów z Tomkiem Tłuczkiewiczem doszli do wniosku, że trzeba z tego materiału zrobić płytę... W czasie ubiegłorocznych wakacji przeprowadziliśmy wstępne rozmowy w Polskich Nagraniach, otrzymaliśmy terminy w studiu i pozostała kwestia znalezienia dzieci...(...) Jerzy Bielunas napisał kilkanaście tekstów...
- Bajka muzyczna była więc jedynie pretekstem?
- Zapalnikiem całej sprawy. Płyta ma niewiele wspólnego z programem. Bodajże dwie piosenki."
Krótko mówiąc: "Koza na dachu, czyli podwórko dziwów" to pierwowzór Małego Wu Wu. Tym bardziej zachęcam do obejrzenia przedstawienia. Warto wiedzieć co się skąd bierze i z czego wynika. 

piątek, 17 listopada 2023

Rarytasy - część 31 : Pierwsze wydanie płyty "Za niebawem" na winylu

Prawie wszyscy posiadacze płyty "Za niebawem" na winylu, są zapewne przekonani, że posiadają pierwsze i jedyne wydanie. Niby tak, a jednak zupełnie nie. 
Otóż pierwsze wydanie wyglądało tak, jak na zdjęciu u góry. Jeżeli ktoś nie widzi na pierwszy rzut oka co jest inaczej, może wziąć swój egzemplarz, albo znaleźć sobie jakieś inne zdjęcie w Internecie i pobawić się w zabawę pod tytułem: znajdź 10 różnic. 
Historia tej płyty jest zapewne nieco dłuższa, ale ja znam tylko bardzo króciutką i banalną jej wersję. Otóż pierwsze wydanie, zostało najzwyczajniej pomyłkowo źle wydane. Zupełnie inaczej, niż zakładał projekt Jarosława Koziary. Takie rzeczy się zdarzają i nie byłoby dzisiaj żadnego tematu, gdyby nie fakt, że zamiast trafić do zniszczenia, część nakładu, również omyłkowo trafiła do sprzedaży. 
Z pewnością jakieś egzemplarze musiały trafić na przykład do sklepu fan.pl, który TUTAJ do dzisiaj sprzedaje właśnie to wydanie (a przynajmniej tak się reklamuje). 
Tych egzemplarzy podobno trafiło do sprzedaży bardzo mało. Ale trafiły. Co było potem? Jak łatwo się domyślić, wadliwe wydanie poszło do kasacji (nie wiem czy całe, czy tylko okładki) a następnie zrobiono szybciutko nowe, tym razem już bez błędów. 
Tych różnic pomiędzy opisywanym dziś pierwszym wydaniem i wydaniem właściwym, z całą pewnością jest więcej, niż to widać na moim zdjęciu. Niestety nie opiszę ich i nie zamieszczę zdjęć, gdyż mój egzemplarz jest zafoliowany i najzwyczajniej w świecie nie wydaje mi się dobrym pomysłem aby zmieniać ten stan rzeczy. 
Ale dorzucam zdjęcie tyłu okładki płyty. 


czwartek, 16 listopada 2023

Archiwum prasowe: PLAKAT WOO BOO DOO - Magazyn Muzyczny listopad-grudzień 1985

 

Tak się zastanawiam, czy są jeszcze jakieś gazety w naszym kraju, w których drukowane są plakaty? Nie z nagimi paniami, tylko z muzykami, aktorami itd? Bardzo możliwe, że się mylę, ale wydaje mi się, że takich gazet już nie ma. Tymczasem kiedyś podstawą egzystencji wielu małolatów był pokój wytapetowany plakatami z gazet. Okazuje się, że w PRL-u najbardziej rozrywkową partią w kraju było Zjednoczone Stronnictwo Ludowe. Organizacja ta wydawała aż dwie gazety, których pies z kulawą nogą by nie kupił, gdyby nie to, że ich zasadniczą część stanowił zawsze plakat, najczęściej przedrukowywany (zapewne bezprawnie) z niemieckiego BRAVO. Mam na myśli "Dziennik Ludowy" i "Zielony Sztandar". Trudno mi określić co Sandra, George Michael czy Sting mieli wspólnego z działalnością ludowców? Czasopisma te były jakoś absurdalnie składane, byle tylko plakat mógł być większy. Gazet, których gdyby nie plakaty, nikt by kompletnie nie kupował, było znacznie więcej. Na przykład "Zarzewie" czy "Wybrzeże". Natomiast popularność plakatów w tamtych czasach była na tyle duża, że można je było znaleźć praktycznie w większości najpopularniejszych tytułów. Mało tego: były sklepy, do których można sobie było pójść i kupić na przykład plakat zespołu KOMBI. Dzisiaj w zasadzie też są sklepy, gdzie można nabyć plakaty, ale przeglądałem je kilkukrotnie i polscy artyści najwyraźniej nie są na tyle atrakcyjni, aby znaleźć się na takich posterach. Królują Gwiezdne Wojny, Pokemony, Bruce Lee i takie tam inne. Za to oczywiście świat się zmienił, technologia poszła do przodu, i jeżeli tylko ktoś dysponuje fotografią w odpowiedniej rozdzielczości, może sobie za kilka złociszy zamówić przez Internet nie tylko plakat, ale nawet fototapetę z ulubionym zespołem. 
Plakaty drukowane w prasie w latach 80-tych były zazwyczaj strasznie kiepskiej jakości. Wiązało się to z kiepskim papierem i kiepską jakością druku. Nieliczni, którzy mieli jakiś kontakt z zachodem, sprowadzali do Polski czasopisma typu "Bravo" czy "Popcorn". Tamtejsze plakaty pod względem jakości, w porównaniu z naszymi były zwyczajnie bajeczne. Oba te magazyny oraz wiele innych, zaczęły być wydawane również u nas w latach 90-tych. Początkowo cieszyły się ogromną popularnością, ale z czasem, podobnie jak wszystkie inne tytuły, coraz bardziej wypierane były przez Internet, aż w końcu znikły. 
I mamy chwilę obecną. Jeżeli artysta nie ma wystarczająco dużo lat, aby w przeszłości załapać się na plakat do jakiegoś "Bravo" czy "Panoramy", dziś już raczej nie ma na to szans. Przynajmniej w prasie. Oczywiście nadal można reklamować na przykład odżywki do włosów i straszyć potem ludzi z plakatów eksponowanych na przystankach autobusowych. Można trafić na plakaty, lub billboardy promujące nową płytę, albo trasę koncertową, ale to jednak nie to samo, co plakaty z gazet.  
Na potrzeby dzisiejszej publikacji wykonałem skan plakatu zespołu Woo Boo Doo, który ukazał się w listopadowo-grudniowym, czyli w zasadzie noworocznym wydaniu miesięcznika "Magazyn Muzyczny". Na okładce, oprócz Davida Bowie i Micka Jaggera, widnieje napis "Do Siego Roku 1986". Zatem rzecz się działa 38 lat temu. Masakrycznie dawno. Woo Boo Doo, to był taki zespół, w którym występował m.in. Mateusz Pospieszalski i który cieszył się jakąś absolutnie niewytłumaczalną popularnością, biorąc pod uwagę jak bardzo był alternatywny wobec głównego nurtu tego, co wówczas było na topie. Można chyba zażartować, że grupa znana była przede wszystkim z powodu ciężkiego szoku pourazowego i stanów maniakalno-depresyjnych wywołanych zderzeniem z twórczością Michaela Jacksona. Efektem tej popularności, oprócz na przykład występów w programach typu "5-10-15", był właśnie ten plakat. Jeden plakat a dwa zdjęcia Mateo. Fotografie wykonał Mirosław Makowski. Mimo że fotograf, jest to postać bardzo ważna dla historii polskiej muzyki, gdyż uwiecznił na zdjęciach ogromną ilość najważniejszych polskich artystów.  Zaprojektował również wiele okładek płyt, w tym na przykład do albumu "Zespół Gitar Elektrycznych". Okładka ta różnie jest oceniana, ale to jednak okładka płyty zespołu Voo Voo, więc nie byle co. Więcej zdjęć z sesji, która zaowocowała opisywanym dzisiaj plakatem, oraz wiele innych zdjęć Mirosława Makowskiego można znaleźć TUTAJ

wtorek, 31 października 2023

Rarytasy - część 30 : Pierwsze wydanie pierwszej płyty Małego Wu Wu na CD


Gdyby nie fakt, że tytuł tego tekstu zdradza wszystko, mógłbym zrobić zagadkę pod tytułem: co to za płyta? Myślę, że ciężko byłoby o poprawną odpowiedź, bowiem przynajmniej front okładki nie zdradza zupełnie niczego. 
Tymczasem jest to przedziwne, powiedziałbym nawet: kuriozalne wydawnictwo, w ramach którego po raz pierwszy na CD ukazał się pierwszy album Małego Wu Wu.
"Dla Dzieci; Wesołe wierszyki, Bajki muzyczne, Ładne piosenki" to zestaw trzech płyt CD. Na pierwszym krążku znajdują się wiersze Juliana Tuwima, oraz Jana Brzechwy, recytowane przez bardziej lub mniej znanych artystów. Druga płyta zawiera bajki "Kopciuszek", oraz "Karnawał zwierząt". Trudno mi powiedzieć, czy mają one formę słuchowisk, czy też piosenek, gdyż nie słuchałem. Najciekawszy jest jednak trzeci dysk, na którym jako pierwszy znalazł się album "Natalia" w wykonaniu Natalii Kukulskiej. Nie cały. Sprawdziłem i oryginalnie na płycie znajdowało się 11 utworów. Tutaj mamy tylko 8. Drugą pozycją upchniętą na krążku jest pierwszy album Małego Wu Wu. Tutaj również dokonano pewnych cięć. Oryginalnie na winylu znajdowało się 14 kompozycji. Tutaj mamy 12. Nie zmieściły się utwory "Tenao", oraz "Piosenka na B". 
Nie mam nic do Natalki, rozumiem nawet, że w przypadku wszystkich piosenek na tej płycie, odbiorca niby jest ten sam, ale jednak mimo wszystko Małe Wu Wu z Natalką jakoś mi się nie kleją a pomysł upchnięcia ich na jednej płycie uważam za absurdalny. 
Box został wydany w 2011 roku przez wydawnictwo Muza Polskie Nagrania. Pierwsze co widzimy, to tekturowa obwoluta, w której umieszczone jest plastikowe etui na płyty. W obwolucie wycięte jest okienko, przez które widać napis "Dla dzieci". Jako, że do wydawnictwa nie jest dołączona żadna książeczka, wszystkie ważne informacje zawarte są na tylnej stronie tekturowej obwoluty a następnie jeszcze bardziej szczegółowo powtórzone na odwrocie samego boxu. Każdy z krążków ma swój oddzielny numer katalogowy. W przypadku Małego Wu Wu i Natalki jest to PNCD 1395 C. 
Resztę szczegółów można obejrzeć na zdjęciach, z których każde można powiększyć klikając na nie. 
Na zakończenie dodam, że cały box ukazał się również w wersji kasetowej. Powiem tyle, że o ile wersja CD moze wydawać się kuriozalna w swej formie, to jednak jakoś tam wygląda. Natomiast wersja kasetowa, w zasadzie nawet dwie wersje kasetowe, to jest wydawniczy dramat. Ale o tym być może przy innej okazji. 

 

wtorek, 27 czerwca 2023

Archiwum prasowe: Małe Wu Wu - Razem 12.06.1988

 

W Internecie, w prasie, na okładkach płyt, w Archiwum TVP i w różnych innych miejscach, natknąłem się na kilkanaście wersji pisowni nazwy tego zespołu: Małe Wu Wu, Małe WuWu, Małe Wu-wu. Małe Woo Woo, Małe Voo Voo, itd., itp. Tutaj mamy magazyn Razem z 12 czerwca 1988 roku i na okładce Małe WuWu. Ok, niech tak będzie. Mi chyba najbliższa jest wersja z okładki trzeciej płyty, czyli Małe Wu Wu i tej się będę trzymał, chociaż tam też inna wersja jest na okładce a inna na tekturowej obwolucie, z którą część nakładu tego albumu była sprzedawana.
Zatem Małe Wu Wu. Ale to nie koniec komplikacji, gdyż teraz jeszcze należałoby ustalić, czy Małe Wu Wu to osobny zespół, czy po prostu Voo Voo? Pytanie o tyle zasadne, że płyty Małego Wu Wu, wliczane są do oficjalnych dyskografii Voo Voo. Wikipedia również traktuje albumy Małego Wu Wu, jako albumy Voo Voo. Ale na okładkach płyt nie ma Voo Voo, tylko małe Wu Wu. Składy obu formacji nie pokrywają się 1:1. Ja przynajmniej traktuję Małe Wu Wu, jako poboczny, równoległy projekt zespołu Voo Voo, który dla potrzeb encyklopedycznych można traktować jako osobny zespół, z własną, skromną bo skromną, ale jednak dyskografią. 
O Małym Wu Wu napisano i powiedziano sporo. Nie ma żadnego ryzyka w stwierdzeniu, że projekt ten okazał się dużym sukcesem. W Internecie, gdzieś tam na forach można znaleźć zaciekłe dyskusje, poświęcone temu, czy to album Małego Wu Wu jest tym, na którym po raz pierwszy w Polsce pojawił się RAP, czy też pierwszeństwo to przysługuje Kazikowi? To samo dotyczy użycia na albumie skreczy, chociaż tutaj raczej jest zgodność, że to właśnie Małe Wu Wu było pierwsze. Mnie akurat te dyskusje zupełnie nie interesują. 
Historia powstania Małego Wu Wu, zwłaszcza pierwszej płyty, została przez media dosyć szczegółowo opisana a jeżeli ktoś śledzi wywiady z Wojciechem Waglewskim, to również zapewne znalazł w nich wiele opowieści temu poświęconych. Tym razem, z magazynie Razem, historię tę opisuje Jan Pospieszalski. Oczywiście nie ma sensu, abym to wszystko streszczał, zachęcam do lektury tekstu, który został zeskanowany w przyjaznej dla oka rozdzielczości i po kliknięciu w zdjęcia, można sobie wszystko ładnie powiększyć.
Ale skoro mowa o Małym Wu Wu, pozwolę sobie przy tej okazji na kilka osobistych refleksji. W 1986 roku byłem małym smarkaczem, który stale słuchał Trójki oraz Rozgłośni Harcerskiej a nocami Radia Luxemburg. Muzyka miała dla mnie ogromne znaczenie. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy usłyszałem w Trójce Małe Wu Wu, był to dla mnie prawdziwy szok. Szczęśliwie chyba akurat nagrywałem audycje na swojego Kasprzaka, więc szybko odtworzyłem sobie po raz drugi, czwarty i dziesiąty, aż nauczyłem się całego tekstu na pamięć. Nie chodzi nawet o to, że było to niezwykle oryginalne, na tle wszystkiego, co w tamtym czasie puszczano w radio, ale było to najzwyczajniej w świecie bardzo fajne. Świetne teksty Jerzego Bielunasa, świetne wykonanie przez młodych wokalistów i muzycznie również znakomite. Tak więc zasłuchiwałem się w Małym Wu Wu bardzo ambitnie. 
Z licznych publikacji wiem, że wiele osób wspomina tamten czas i płytę małego Wu Wu z dużym sentymentem. Ale 1986 rok, to jednak był czas głównie byle jakich magnetofonów kasetowych. Magnetowidy (takie urządzenia, które pozwalały na wielkich kasetach nagrywać programy telewizyjne) posiadali wówczas bardzo nieliczni. W efekcie, przy dość powszechnej sympatii do Małego Wu Wu, jeśli chodzi o materiały wideo związane z grupą, dzisiaj w sieci nie ma zupełnie nic. Nie wiem, ile było teledysków Małego Wu Wu? Ja widziałem cztery, z czego w necie dostępny jest tylko jeden, już z późniejszego okresu. Wiem, że jednemu teledyskowi towarzyszyły różne dziwne historie związane z jego autorstwem i chyba dlatego Yach Paszkiewicz, mimo deklaracji, że umieści go na YouTube, ostatecznie nie zdecydował się tego zrobić. 
Natomiast to, co można znaleźć w sieci, to niepublikowane piosenki Małego Wu Wu. Można je sobie ściągnąć z Wikipedii. W sumie trochę się dziwię, że nikt po nie nie sięgnął przy okazji reedycji pierwszej płyty Małego Wu Wu jakiś czas temu. 
Cóż więcej? Jak powszechnie wiadomo, Małe Wu Wu ma dotychczas w dorobku 3 płyty. Ostatnia z nich zatytułowana jest "Małe Wu Wu śpiewa wiersze ks. Jana Twardowskiego CZĘŚĆ I". Tytuł jasno wskazuje, że mamy do czynienia z czymś, co miało mieć jakąś kontynuację. A ponieważ jej wciąż nie ma, na ten moment możemy mówić o czymś nieukończonym. Może więc warto, po bardzo wielu latach, które upłynęły od części I, nagrać również część II ? No chyba, że kontynuacją Małego Wu Wu jest WFE. Ale to tylko taki żarcik kiepski z mojej strony.