Dziś, przy okazji 5. rocznicy śmierci Piotra Żyżelewicza, krótki wywiad ze "Stopą", zamieszczony w 1. numerze pisma postekmodernistycznego "Latająca Miłość", z dnia 24. grudnia 1998r. Wywiad został skopiowany ze strony internetowej Radio Wnet.
Latająca Miłość: Od kogo nauczyłeś się grać na perkusji?
Piotr Żyżelewicz: Od nikogo. Trochę pokazał mi chrzestny, trochę podpatrywałem na teledyskach, kombinowałem.
LM: Kiedy kupiłeś pierwszą perkusję?
PŻ: W 1981 roku. Pierwsze dwa dni grałem w domu, a potem w klubie prasy pozaszkolnej przy ul. Astronautów.
LM: Dlaczego wybrałeś bębny?
PŻ: Bo wszyscy kumple z podwórka chcieli grać na gitarach.
LM: Na czym grałeś, oprócz perkusji?
PŻ: Na dzbanku mojej mamy, na płycie Antoniny Krzysztoń.
LM: Niektórzy dziennikarze posługują się terminem "rock chrześcijański". Jeśli grasz z "Tymoteuszem" (2 Tm2,3) albo z "Armią" to walisz w bębny miłosiernie, po chrześcijańsku, a z "Voo Voo" brutalnie, po świecku?
PŻ: Nie ma miłosierdzia. Tylko Pan Bóg jest miłosierny, człowiek nigdy. A każdy kto mówi, że jest miłosierny oszukuje.
LM: Pora na świadectwo. Czy na twoim świadectwie szkolnym było więcej trójek, czy piątek?
PŻ: Trójek.
LM: Dziękuję za rozmowę.
PŻ: Zaraz, zaraz....a nie zapytasz mnie czy chorowałem w dzieciństwie?
LM: No dobra. To wal.
PŻ: W wieku 6 lat podskakiwałem przy krawędzi stołu.W pewnym momencie zawisnąłem. Brodę miałem na stole, a moje stopy nie dosięgały ziemi. Brodę trzeba było zszywać.
LM: No to cześć.
EDIT: o piątej rocznicy śmierci "Stopy" informuje dziś również Interia. Z tekstem można się zapoznać TUTAJ.
EDIT: o piątej rocznicy śmierci "Stopy" informuje dziś również Interia. Z tekstem można się zapoznać TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz