Nie jestem po żadnej stronie - powiedział Wojciech Waglewski w rozmowie z (nie do końca chyba zadowolonym tą deklaracją) Mikołajem Lizutem, na antenie TOK FM.
Tak sobie czytam te wszystkie recenzje płyty "Za niebawem" i widzę, że niektórzy redaktorzy bardzo chcieliby wyciągnąć jakiś fragment tekstu Wojciecha Waglewskiego, jakiś cytacik, dzięki któremu mogliby udowadniać, że ich autor jest zaangażowany po tej czy po tamtej stronie. Tymczasem lider Voo Voo po raz kolejny stanowczo się od tego odżegnuje. I ja tę postawę rozumiem oraz bardzo szanuję.
Akurat jeszcze właśnie Wagiel jak mało kto, z racji wieku i wykształcenia, miałby jakieś podstawy aby obnosić się ze swoimi poglądami będąc muzykiem. Bo nie brak nam muzyków, którzy poza graniem niestety niewiele potrafią, ale uważają że skoro ludzie biją im brawo na scenie, to widocznie są najmądrzejsi na świecie i koniecznie muszą się tą swoją mądrością dotyczącą każdego możliwego tematu z każdym podzielić. Jeszcze pół biedy, gdy to dotyczy gotowania. Ale muzycy w polityce to jest tragedia.
Wojciech Waglewski ma za sobą dwa doświadczenia: najpierw grupa Voo Voo zaangażowała się w kampanię wyborczą AWS i wszyscy mniej więcej pamiętamy w jakiej atmosferze zakończyła swój żywot ta formacja a potem jeszcze wystąpił na Kongresie Ruchu Poparcia Palikota, który też miał swoją szansę na realizację obietnic i też jest dziś poza polityką. Dwukrotne sparzenie to dla myślącego człowieka wystarczająco wiele, by zrozumieć że politycy są fajni i atrakcyjni tak długo, jak obiecują że uczynią wszystkich szczęśliwymi po objęciu władzy. Potem już jest tylko gorzej.
Wojciech Waglewski słusznie zauważa, że zdecydowana większość polityków, po każdej stronie, nie kieruje się żadnymi szlachetnymi pobudkami, co oznacza że w żadnym wypadku nie można brać ich na serio.
W przypadku Wojciecha Waglewskiego mamy do czynienia z człowiekiem, który kiedyś wszedł w drobny flirt z polityką, sparzył się i dziś mówi: nie jestem po żadnej stronie. Jest tu logiczna konsekwencja zdarzeń. Co powiedzieć, gdy inny znany muzyk najpierw śpiewał "nie wierzę politykom" a potem zaangażował się w kampanię wyborczą jednej z partii? Co prawda też szybko tego pożałował ale niesmak pozostał.
Jest wielu wykonawców, na których koncerty nie chodzę, gdyż jestem przekonany że zapłacę za bilet na wielką sztukę a zamiast tego otrzymam całą garść deklaracji politycznych, które nie dość, że kompletnie mnie nie interesują, to jeszcze odbiór pojawiającej się w przerwach sztuki zepsują. Cieszę się bardzo, że wśród tych wykonawców nie ma grupy Voo Voo.
Każda sztuka potrzebuje odbiorców. Deklaracja, że jestem po tej lub po tamtej stronie, to najkrótsza droga aby połowy z nich się pozbyć. I tu nie chodzi nawet o koniunkturalizm. Sztuka aby w pełni dotarła do odbiorcy, potrzebuje niczym nie zakłóconego przekazu. Tak, jak burza nie pomaga w odbiorze koncertu na wolnym powietrzu, tak jak nie pomaga w tym agresywny ochroniarz kręcący się pomiędzy sceną a publicznością, tak samo nie pomagają w tym manifesty polityczne wygłaszane przez wykonawców.
Całą rozmowę z Wojciechem Waglewskim można odsłuchać TUTAJ.
Niestety, w tym przypadku aby odsłuchać trzeba wykupić dostęp...
OdpowiedzUsuńNo faktycznie. Mi się wcześniej jakoś udało wysłuchać. W każdym razie Wojciech Waglewski podczas rozmowy dosyć mocno rozwija tytułową myśl.
Usuń