Wczoraj ukazała się reedycja płyty „Waglewski GRA-ŻONIE”. Zanim do tego doszło, nastąpiło kilka tajemniczych zwrotów akcji. Jeszcze w ubiegłym roku spodziewałem się, że ten album zostanie wydany gdzieś tak w lipcu tego roku. Potem okazało się, że sprawy uległy błyskawicznemu przyspieszeniu. Być może jasnym było, że jest to ostatni moment aby zrealizować ten projekt z Trójką. Zatem zapowiedziano jej premierę na początek kwietnia. Potem jednak nastąpił koronawirus i premiera została przesunięta na bliżej nieokreśloną datę. Następnie Wojciech Waglewski odszedł z Trójki i wielu zaczęło się zastanawiać, czy ten album w ogóle się ukaże? Ostatecznie ukazał się wczoraj.
„Gazeta Krakowska” swoją publikację na ten temat zatytułowała „Wojciech Waglewski wznawia swoją jedyną płytę solową”, więc dalej nie było sensu już czytać, bowiem lider Voo Voo ma w dorobku jeszcze cztery płyty z muzyką filmową.
O płycie „Waglewski GRA-ŻONIE” przez lata napisano i powiedziano chyba wszystko. Teraz jednak otrzymujemy wydanie rozszerzone o zapis koncertu, który odbył się w Trójce. Na ile jest to zapis koncertu, można by odrobinę podyskutować. Ten występ na płycie brzmi obłędnie dobrze. I obłędnie sterylnie. Akurat jeszcze wczoraj słuchałem z płyty koncert „Voo Voo przy lampce” i tam słychać tą przestrzeń sali. A tu nie. Dla niepoznaki gdzieniegdzie pojawiają się jakieś oklaski ale gdyby nie to, można by odnieść wrażenie, że to nie żaden koncert a nagrana od nowa studyjna wersja płyty. Zwłaszcza na przykład w takim utworze jak „O chlebie i winie”. W tej sytuacji nawet nie chce mi się sprawdzać, na ile zapis tej płyty pokrywa się z zapisem koncertu z radia, ale moim zdaniem nie może się pokrywać. Czy to źle? Nie wydaje mi się. Mam już zapis koncertu z Trójki. Sam sobie nagrałem podczas emisji i jak będę potrzebował to sam sobie mogę wypalić na płycie. Nie potrzebuję do tego Agory. Dostajemy za to nowe, świetnie nagrany zapis tego, jak ten materiał ewoluował w głowie Wojciecha Waglewskiego przez te prawie 30 lat. A wiadomo, że każde nagranie ewoluuje u Wagla już po kilka wykonaniach na scenie. A może nawet jeszcze przed pierwszym publicznym wykonaniem. Zatem ja się cieszę, że ukazała się ta płyta. Jeśli jednak chcemy upierać się że to koncert, szkoda wielka, że na krążku nie znalazły się wszystkie kompozycje zagrane podczas koncertu. No ale trudno.
Ciekawostka: dziennikarze otrzymali również plik z piosenką "Wannolot" w wersji radio edit. Nie wiem kiedy został zrobiony ten edit? Czy w 1991 roku czy teraz? Ale podejrzewam, że teraz.
Ciekawostka: dziennikarze otrzymali również plik z piosenką "Wannolot" w wersji radio edit. Nie wiem kiedy został zrobiony ten edit? Czy w 1991 roku czy teraz? Ale podejrzewam, że teraz.
Czy to dobry moment na premierę tego wydawnictwa? Nie wydaje mi się. Wiem, że każdy, zwłaszcza sympatycy przebierali nóżkami i pytali: kiedy wreszcie? No ale czasy są jakie są. Trudno dziś chodzić po redakcjach i udzielać wywiadów promujących album. Nie wszyscy są chętni odwiedzać sklepy, chociaż to akurat najmniejszy problem. Mamy sklepy internetowe. Ale trudno też promować tę płytę koncertowo. Prawdopodobnie dojdzie wkrótce do pierwszego takiego koncertu z okazji startu Radia Nowy Świat, jednak to też jest niezwykle karkołomne. Jeszcze niedawno oglądaliśmy w telewizji jakieś symulacje pokazujące jak to wygląda, gdy ktoś kichnie w sklepie. Widać było wielką kolorową chmurę wirusa z komentarzem, że żadne regały nas przed nią nie uchronią. Teraz okazuje się, że ponoć wystarczy usiąść na koncercie co drugie miejsce i już jest bezpiecznie. A lokal, w którym odbędzie się koncert, czyli warszawska Kuźnia Kulturalna, krzesełka ma upchane do granic możliwości. Byłem kilka razy i wiem, że publiczność prawie siedzi artystom na głowie. Jak to się ma do bezpieczeństwa? Widziałem też zdjęcia z koncertu Maryli Rodowicz, który odbył się w tym miejscu kilka dni temu i wiele się pod tym względem nie zmieniło. O ironio, okazuje się że termin startu Radia Nowy Świat trzeba przesunąć właśnie z powodu infekcji koronawirusem u jednego z dziennikarzy. Myślę, że Wagiel sporo ryzykuje tym koncertem.
Ale tak poza tym, mówimy o Wojciechu Waglewskim, więc mimo trudnych czasów, płyta pewnie jakoś tam się sprzeda. Ja w każdym razie wszystkim polecam.
Też polecam. Dziś kupiłem. Faktycznie, CD2 brzmi pięknie. Kapitalna płyta, cudowna pamiątka zwłaszcza gdy się tam było. Jedyny minus i coś czego nie rozumiem to brak utworu "Kłopoty z formą", który na koncie wypadł porywająco. Całość trwa coś około 55 minut. Bez problemu by się zmieścił. No ale skoro tak Mistrz zdecydował to pozostaje nam to uszanować. Ale szkoda. Zdecydowanie polecam tę płytę!
OdpowiedzUsuń