Mam nadzieję że wielbiciele zespołu Voo Voo, Wojciecha Waglewskiego, Mateusza Pospieszalskiego, Karima Martusewicza, Michała Bryndala i projektów w które angażują się muzycy, znajdą tutaj dodatkowe źródło informacji.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jan Pospieszalski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jan Pospieszalski. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 grudnia 2023

"Koza na dachu" czyli skąd się wzięło Małe Wu Wu?

Dzisiaj powrót do przeszłości, konkretnie do pierwszych lat istnienia zespołu Voo Voo. Powrót do historii niemal zupełnie zapomnianej. Starczy wspomnieć, że w całym Internecie nie ma na temat powyższego nagrania żadnego słowa pisanego. 
W 1987 roku Jerzy Bielunas zwrócił się do młodziutkiego wówczas Mateusza Pospieszalskiego z ofertą napisania muzyki do przedstawienia realizowanego dla Teatru Telewizji, zatytułowanego "Koza na dachu, czyli podwórko dziwów".  Mateo chwilę wcześniej zdobywał pierwsze doświadczenia z muzyką dla telewizji przy okazji ścieżki dźwiękowej do filmu "Trio", której autorem był Wojciech Waglewski, ale nagrania realizował zespół Voo Voo. Tym razem jednak to Mateusz miał napisać muzykę. W zadaniu tym pomógł mu brat Janek. Teksty napisali Jerzy Bielunas i Zygmunt Krukowski. Natomiast w nagraniach uczestniczył cały ówczesny skład zespołu Voo Voo, odnotowanego w napisach końcowych jako VOO-VOO. 
Przedstawienie jakimś cudem dostępne jest na YouTube w akceptowalnej jakości obrazu i dźwięku. Jako, że to sztuka adresowana do dzieci, trudno do jej obejrzenia zachęcać dorosłych. Niemniej jednak zachęcam, zwłaszcza tych, których interesują początki Voo Voo. Uważam, że warto obejrzeć to przedstawienie, gdyż muzyka nie jest tam tylko dodatkiem do obrazu i pełni ważną, pierwszoplanową wręcz rolę. Część dźwięków ma charakter typowo ilustracyjny, jednak reszta to całe piosenki. Każdą z nich można w zasadzie wyciąć z całości i otrzymać gotowy teledysk. Istotne jest jeszcze jedno: teksty śpiewają dzieciaki. Śpiewają czy rapują? - trudno ocenić. Ale w tym momencie warto łączyć fakty. Przypomnę: to był rok 1987. Teksty Bilunasa, gra Voo Voo, śpiewają dzieciaki. Rok później ukazała się pierwsza płyta Małego Wu Wu, z tekstami Jerzego Bielunasa. 
Wojciech Waglewski w Magazynie Muzycznym wspominał to tak: "Mateusz otrzymał propozycję napisania muzyki i kilku piosenek do bajki telewizyjnej. I Mateo to zrobił. Ja mu nieco pomogłem - powstało pięć piosenek i trochę ilustracji muzycznej. Posłuchali tego Majka Jeżowska i jej mąż Tom Logan, zabrali materiał z sobą do Mrągowa i tam podczas długich, nocnych rozmów z Tomkiem Tłuczkiewiczem doszli do wniosku, że trzeba z tego materiału zrobić płytę... W czasie ubiegłorocznych wakacji przeprowadziliśmy wstępne rozmowy w Polskich Nagraniach, otrzymaliśmy terminy w studiu i pozostała kwestia znalezienia dzieci...(...) Jerzy Bielunas napisał kilkanaście tekstów...
- Bajka muzyczna była więc jedynie pretekstem?
- Zapalnikiem całej sprawy. Płyta ma niewiele wspólnego z programem. Bodajże dwie piosenki."
Krótko mówiąc: "Koza na dachu, czyli podwórko dziwów" to pierwowzór Małego Wu Wu. Tym bardziej zachęcam do obejrzenia przedstawienia. Warto wiedzieć co się skąd bierze i z czego wynika. 

wtorek, 27 czerwca 2023

Archiwum prasowe: Małe Wu Wu - Razem 12.06.1988

 

W Internecie, w prasie, na okładkach płyt, w Archiwum TVP i w różnych innych miejscach, natknąłem się na kilkanaście wersji pisowni nazwy tego zespołu: Małe Wu Wu, Małe WuWu, Małe Wu-wu. Małe Woo Woo, Małe Voo Voo, itd., itp. Tutaj mamy magazyn Razem z 12 czerwca 1988 roku i na okładce Małe WuWu. Ok, niech tak będzie. Mi chyba najbliższa jest wersja z okładki trzeciej płyty, czyli Małe Wu Wu i tej się będę trzymał, chociaż tam też inna wersja jest na okładce a inna na tekturowej obwolucie, z którą część nakładu tego albumu była sprzedawana.
Zatem Małe Wu Wu. Ale to nie koniec komplikacji, gdyż teraz jeszcze należałoby ustalić, czy Małe Wu Wu to osobny zespół, czy po prostu Voo Voo? Pytanie o tyle zasadne, że płyty Małego Wu Wu, wliczane są do oficjalnych dyskografii Voo Voo. Wikipedia również traktuje albumy Małego Wu Wu, jako albumy Voo Voo. Ale na okładkach płyt nie ma Voo Voo, tylko małe Wu Wu. Składy obu formacji nie pokrywają się 1:1. Ja przynajmniej traktuję Małe Wu Wu, jako poboczny, równoległy projekt zespołu Voo Voo, który dla potrzeb encyklopedycznych można traktować jako osobny zespół, z własną, skromną bo skromną, ale jednak dyskografią. 
O Małym Wu Wu napisano i powiedziano sporo. Nie ma żadnego ryzyka w stwierdzeniu, że projekt ten okazał się dużym sukcesem. W Internecie, gdzieś tam na forach można znaleźć zaciekłe dyskusje, poświęcone temu, czy to album Małego Wu Wu jest tym, na którym po raz pierwszy w Polsce pojawił się RAP, czy też pierwszeństwo to przysługuje Kazikowi? To samo dotyczy użycia na albumie skreczy, chociaż tutaj raczej jest zgodność, że to właśnie Małe Wu Wu było pierwsze. Mnie akurat te dyskusje zupełnie nie interesują. 
Historia powstania Małego Wu Wu, zwłaszcza pierwszej płyty, została przez media dosyć szczegółowo opisana a jeżeli ktoś śledzi wywiady z Wojciechem Waglewskim, to również zapewne znalazł w nich wiele opowieści temu poświęconych. Tym razem, z magazynie Razem, historię tę opisuje Jan Pospieszalski. Oczywiście nie ma sensu, abym to wszystko streszczał, zachęcam do lektury tekstu, który został zeskanowany w przyjaznej dla oka rozdzielczości i po kliknięciu w zdjęcia, można sobie wszystko ładnie powiększyć.
Ale skoro mowa o Małym Wu Wu, pozwolę sobie przy tej okazji na kilka osobistych refleksji. W 1986 roku byłem małym smarkaczem, który stale słuchał Trójki oraz Rozgłośni Harcerskiej a nocami Radia Luxemburg. Muzyka miała dla mnie ogromne znaczenie. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy usłyszałem w Trójce Małe Wu Wu, był to dla mnie prawdziwy szok. Szczęśliwie chyba akurat nagrywałem audycje na swojego Kasprzaka, więc szybko odtworzyłem sobie po raz drugi, czwarty i dziesiąty, aż nauczyłem się całego tekstu na pamięć. Nie chodzi nawet o to, że było to niezwykle oryginalne, na tle wszystkiego, co w tamtym czasie puszczano w radio, ale było to najzwyczajniej w świecie bardzo fajne. Świetne teksty Jerzego Bielunasa, świetne wykonanie przez młodych wokalistów i muzycznie również znakomite. Tak więc zasłuchiwałem się w Małym Wu Wu bardzo ambitnie. 
Z licznych publikacji wiem, że wiele osób wspomina tamten czas i płytę małego Wu Wu z dużym sentymentem. Ale 1986 rok, to jednak był czas głównie byle jakich magnetofonów kasetowych. Magnetowidy (takie urządzenia, które pozwalały na wielkich kasetach nagrywać programy telewizyjne) posiadali wówczas bardzo nieliczni. W efekcie, przy dość powszechnej sympatii do Małego Wu Wu, jeśli chodzi o materiały wideo związane z grupą, dzisiaj w sieci nie ma zupełnie nic. Nie wiem, ile było teledysków Małego Wu Wu? Ja widziałem cztery, z czego w necie dostępny jest tylko jeden, już z późniejszego okresu. Wiem, że jednemu teledyskowi towarzyszyły różne dziwne historie związane z jego autorstwem i chyba dlatego Yach Paszkiewicz, mimo deklaracji, że umieści go na YouTube, ostatecznie nie zdecydował się tego zrobić. 
Natomiast to, co można znaleźć w sieci, to niepublikowane piosenki Małego Wu Wu. Można je sobie ściągnąć z Wikipedii. W sumie trochę się dziwię, że nikt po nie nie sięgnął przy okazji reedycji pierwszej płyty Małego Wu Wu jakiś czas temu. 
Cóż więcej? Jak powszechnie wiadomo, Małe Wu Wu ma dotychczas w dorobku 3 płyty. Ostatnia z nich zatytułowana jest "Małe Wu Wu śpiewa wiersze ks. Jana Twardowskiego CZĘŚĆ I". Tytuł jasno wskazuje, że mamy do czynienia z czymś, co miało mieć jakąś kontynuację. A ponieważ jej wciąż nie ma, na ten moment możemy mówić o czymś nieukończonym. Może więc warto, po bardzo wielu latach, które upłynęły od części I, nagrać również część II ? No chyba, że kontynuacją Małego Wu Wu jest WFE. Ale to tylko taki żarcik kiepski z mojej strony. 




sobota, 15 października 2022

Rarytasy - część 29 : Pospieszalscy wierszem

Nie jest to żadna moja wiedza, ale mam przeczucie, że nowa płyta Pospieszalskich zatytułowana "Wierszem", do sklepów jednak nigdy nie trafi. Mimo, że fizycznie została wydana. Różni ludzie już od dość dawna chwalą się po internetach, że mają i słuchali. Osobiście też znam osoby, które są w posiadaniu tego wydawnictwa. Promocja albumu ruszyła w czerwcu tego roku, pojawił się nawet zwiastun wideo, płyta miała być już za chwileczkę, już za momencik. A potem wszystko ucichło i temat już nie wraca.
W tej sytuacji postanowiłem napisać o płycie w cyklu "Rarytasy", skoro nie można sobie jej kupić w sklepie, albo przez internet. 
Pewnie wielu rzeczy o tym albumie nie wiem, ale napiszę co wiem. 
Koncertowa premiera tego materiału odbyła się 1 listopada 2018 roku w Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II w Częstochowie . Za kilka dni miną więc 4 lata od tego momentu. Kolejna okazja aby usłyszeć rodzinę Pospieszalskich z tym repertuarem była 18 grudnia 2018 roku w warszawskim Capitolu. Następnie muzycy wystąpili podczas transmitowanego na żywo koncertu w trakcie festiwalu Song of Songs, który odbył się 20 lipca 2019 roku w Toruniu. 
Kilka dni później, 10 sierpnia 2019 roku, Jan Pospieszalski pochwalił się filmem, na którym stoi boso w studio i dogrywa gitarę na płytę. To nam daje pewną wiedzę na temat tego, kiedy ten materiał był rejestrowany, bo w książeczce do albumu nie ma na ten temat żadnej wzmianki. W sumie już wtedy można się było spodziewać, że krążek wkrótce się ukaże, ale tak się nie stało.
Potem jeszcze utwory z płyty pojawiały się okazjonalnie tu i ówdzie na koncertach. Natomiast w tym roku, w jednej z rozgłośni radiowych wyemitowana została studyjna wersja piosenki "Promienie". No i docieramy do dnia dzisiejszego, gdy album jest, ale go nie ma. 
Zatem słów kilka już o samym wydawnictwie. Płyta ukazała się w formacie książka + CD. To jest taki patent, który pojawił się (jeśli mnie pamięć nie myli) koło roku 2008 i pozwala skorzystać z obniżonej stawki VAT. Jest dość powszechnie stosowany, ale to wydawnictwo Agora wypromowało ten konkretny format książeczki połączonej z płytą. W tej postaci ukazało się kilkanaście pozycji związanych z Voo Voo i Wojciechem Waglewskim. Dlatego ja ten format wydawania płyt nazywam formatem agorowym. Płyta Pospieszalskich ukazała się w najmniej praktycznej i chyba najbardziej znienawidzonej przez fanów wersji tego formatu, czyli w tekturowej kopercie wklejonej wewnątrz książeczki. To rozwiązanie gwarantuje, że już po pierwszych kilku jej wyjęciach, będzie porysowana. No ale nie ma co narzekać, bo w końcu najważniejsze jest, że się płyta ukazała. Zwłaszcza, że dalej jest tylko lepiej. Album nie został oczywiście wydany przez Agorę, tylko przez wydawnictwo Jan Pospieszalski Media. Numer katalogowy: JPM0002. Jeżeli tylko przypomnimy sobie, że płyta z numerem katalogowym JPM0001 to był album "Kolędy Pospieszalskich", wydany w roku 2016, czyli 6 lat temu, zorientujemy się, że wydawnictwo to działa w zasadzie sporadycznie. 
Książeczka w sumie jest dosyć obszerna. Na początku znajduje się krótka informacja na temat tego, kim są Pospieszalscy. Następnie możemy znaleźć kilka słów na temat genezy powstania albumu. W największym skrócie jest to pewien hołd oddany polskim poetom. Zarówno tym, którzy już odeszli, jak i współczesnym. 
Następnie każdy z członków rodziny Pospieszalskich otrzymał po jednej stronie książeczki i są tam zaprezentowane sylwetki muzyków. A że w tej rodzinie trochę osób jest, już samo to nadaje książeczce grubości. Z drugiej jednak strony, wielu muzyków z nazwiskiem Pospieszalski ma na koncie tyle osiągnięć, że jedna strona aby je zaprezentować powoduje, iż można to uczynić jedynie bardzo oględnie. W przypadku każdego z muzyków załączona jest również informacja na temat tego, kto jest kim dla kogo w tym zespole. 
Dla ułatwienia znajdziemy również rozrysowane drzewo genealogiczne, dzięki czemu wszystko staje się już całkowicie jasne. 
Następnie mamy teksty piosenek, oraz informacje o ich autorach i wykonawcach. 
Książeczka kończy się informacjami o autorach zdjęć, opracowania graficznego, źródłach dofinansowania itd. Czyli takie rzeczy, które mało już kto czyta. Ale jest tam również taki adres internetowy wierszem.pospieszalscy.pl. Sprawdziłem. Nie działa. 
Dla tych, którzy lubią obrazki, jest również sporo zdjęć. 
W sumie całość wygląda bardzo ładnie i estetycznie. Merytorycznie też ciekawe. 
Tyle na temat warstwy fizycznej albumu. Natomiast teraz słów kilka na temat zawartości płyty. 
Na krążku znajdziemy 9 utworów do tekstów Cypriana Kamila Norwida, Roberta Cudzicha, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Edwarda Jerzego Stachury, Bartłomieja Kudasika, Ewy Szelburg-Zarembiny, Bolesława Leśmiana i Marianny Gumieli. Muzykę do większości kompozycji napisali lub opracowali członkowie rodziny Pospieszalskich, głównie Marcin i Mateusz. Chociaż jest też kompozycja na przykład Czesława Niemena. W 2018 roku Jan Pospieszalski wspominał, że zespół ma w planach nagrać również kompozycję do wiersza Kazimiery Iłłakowiczówny, ale najwyraźniej nic z tego nie wyszło, albo może wyjdzie przy innej okazji. 
EDIT: Właśnie dowiedziałem się, że utwór do słów Kazimiery Iłłakowiczówny jednak powstał i był dwukrotnie wykonywany podczas koncertu w Olsztynie.
Album wokalnie zdominowany jest przez panie. Natomiast chciałbym powiedzieć jedno: to jest bardzo dobra płyta. Zarazem jest to znakomite zerwanie z wizerunkiem zespołu, który jako całość przez dekady kojarzony jest wyłącznie z kolędami. No i daje solidną podstawę do tego, aby koncertować również poza okresem grania kolęd. Wszystkie kompozycje są bardzo dobre a niektóre wręcz rewelacyjne. Wśród moich faworytów jest na przykład utwór "Promienie". To jest taka piosenka jak narkotyk. Potrafi człowiekowi cały dzień chodzić po głowie. W moim przypadku było nawet kilka takich dni. Kolejny świetny utwór to na przykład "Nie ma takich gorzkich łez" z niezwykle ciekawą aranżacją. Z praktyki wiem, że dzieciom może bardzo przypaść do gustu utwór "Idzie niebo ciemną nocą". Nie chcę dalej wymieniać, aby którejś piosenki nie skrzywdzić. Z muzyką wiadomo: lepiej jej słuchać, niż o niej opowiadać. Ale, ponieważ słyszałem ten materiał zarówno w wersjach koncertowych, jak i studyjnej, muszę powiedzieć, że o ile płyta jest bardzo dobra, o tyle na koncertach jest to absolutnie petarda. W sumie nie powinno to być żadnym zaskoczeniem, jeżeli popatrzymy na to, kto w tym zespole występuje i jak potężny dorobek mają jego muzycy w działalności pozarodzinnej.
Jedna rzecz na tej płycie mi się nie zgadza: brakuje znanej z koncertów znakomitej kompozycji Mateusza Pospieszalskiego "Tylko w grupie". Nie wiem, czy to jakieś przeoczenie, czy też zespół nie zdążył tego utworu zarejestrować, ale byłaby to wisienka na torcie. Bo ta płyta w sumie nie jest długa, więc kolejny utwór zmieściłby się bez najmniejszego problemu. 
Z informacji, które można znaleźć w internecie, wynika że album będzie można zakupić po koncertach rodziny Pospieszalskich. A na te będzie się można wybrać już na początku listopada. 
Poniżej trochę fotek dla tych, którzy na koncerty jednak nie dotrą. 





sobota, 14 marca 2020

Voo Voo w "Latającej kamerze" - wideo

Ja już sobie ten film ściągnąłem, więc jak go zablokują, nie będę strasznie płakał. Ale póki jest, polecam innym.
Takie archiwalne nagrania to prawdziwe perełki. Mamy tu zespół Voo Voo nagrany ponad 27 lat temu w Lublinie. To tylko kilka minut ale te kilka chwil pokazuje po pierwsze, że panowie wyglądali kiedyś odrobinę inaczej, po drugie że niektórzy zachowywali się kiedyś nieco inaczej, no i po trzecie: pewne sceny z tego fimu są dziś  nie do wyobrażenia. A jednak kiedyś się wydarzyły. 
Polecam zwłaszcza to, co dzieje się od 4 minuty i 57 sekundy do 8 minuty. 
Nie wiem kto to kręcił ale w swoich archiwach też mam kilka innych fragmentów programu "Latająca kamera" i szczerze powiedziawszy, to co widzimy na nagraniu to nie był jedyny przypadek pokazaywania w tej audycji muzyków w sytuacjach podprysznicowych. Z jednej strony trochę to dziwne, z drugiej strony wydaje mi się mało smaczne. No ale widać takie to były czasy. Kiedyś Wagiel śpiewał w programie dla dzieci o małych murzynkach i wszyscy byli zachwyceni a dziś poprawność polityczna nakazałaby Go za to ukamienować.

środa, 13 lutego 2019

Archiwalny reportaż z 1996 roku

Czasami w internecie pojawiają się różne fajne archiwalne materiały. Tak jest właśnie teraz. 
Wąbrzeźno, 1996 rok. Zachęcam do obejrzenia. 

poniedziałek, 5 listopada 2018

Pospieszalscy i poeci - relacja z Częstochowy

Myślę, że pierwsze skojarzenie z nazwiskiem Pospieszalscy to dla większości kolędy. Gdyby zapytać o takie skojarzenia w programie "Familiada", pewnie uczestnicy mogliby dostać kilka punktów za odpowiedź "Janek" ale najwyżej punktowanym wyborem z pewnością byłyby właśnie "kolędy". Muzykująca rodzina jest w tym repertuarze naprawdę dobra, więc takie połączenie z początku mogło wydawać się fajne. Pospieszalscy każdego roku występują z kolędami i są to koncerty znakomite. Ale ten garniturek jednoznacznego skojarzenia, od dawna stał się już mocno przyciasny, biorąc pod uwagę potencjał tego zespołu oraz całe ogromne spectrum muzycznych przedsięwzięć, w które zaangażowani są jego członkowie. Nie dziwi więc, że muzycy postanowili swój wizerunek nieco poszerzyć. Ale bez obaw. To nie jest żadna desperacka próba zerwania z dotychczasowym postrzeganiem. Nie ma tu przemiany w zespół death metalowy czy band latino disco. To jest grupa ludzi bardzo mocno określonych, którzy w swej twórczości zawsze odwoływali się do ludowych, chrześcijańskich, narodowych i patriotycznych korzeni. A to, wbrew pozorom jest bardzo szeroki obszar dla artystów. Pospieszalscy postanowili więc wyjść poza dotychczasową przestrzeń, pozostając wciąż na swym naturalnym gruncie.
1 listopada w Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II w Częstochowie odbył się premierowy koncert zatytułowany "Nieśmiertelni polskiej poezji". Ideą tego występu było przedstawienie wierszy polskich poetów, Norwida, Baczyńskiego, Leśmiana, Herberta, Stachury, we własnych muzycznych interpretacjach, przy wykorzystaniu szerokiej skali inspiracji - od klasycznych orkiestracji, do mocnych rockowych brzmień.
Termin występu mógł się wydawać dość nietypowy ale jak wyjaśnił Jan Pospieszalski, w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, muzycy postanowili oddać hołd wielkim twórcom kultury, gdyż to kultura między innymi pomogła zachować Polakom narodową tożsamość, w trudnym czasie represji.
Myślę, że granie zupełnie premierowego materiału nigdy nie jest łatwe. Zarówno dla artystów, którzy nie są w stanie przewidzieć odbioru, jak i dla publiczności. Bo chociaż to się oczywiście zdarza, nie jest łatwo pokochać coś, czy nawet tylko zaakceptować od pierwszego usłyszenia. Ja w każdym razie odczuwałem pewien niepokój o to, jak przyjmę nowy materiał. Akurat nie jestem człowiekiem, który lubi przekonywać samego siebie, że coś mi się podoba. Nie musiałem. Szybko okazało się, że moje obawy są całkowicie na wyrost. Pospieszalscy przygotowali znakomity zestaw kompozycji, który z łatwością zagnieżdża się w głowach odbiorców. I trzeba od razu powiedzieć, że nie jest to przypadek. W tym zespole są przecież takie osoby jak Mateusz Pospieszalski - twórca hitów Zakopower, Justyny Steczkowskiej, Anny Marii Jopek, Voo Voo i wielu wielu innych, oraz Marcin Pospieszalski - tytan pracy i autor tysięcy kompozycji (chociaż moim zdaniem, niestety człowiek zupełnie niedoceniony). Są to najwyższej klasy profesjonaliści a równocześnie osoby niezwykle świadome tego czym jest muzyka, na jakich opiera się zasadach, jakie elementy powinna posiadać dobra kompozycja i jak skutecznie dotrzeć z przekazem do słuchacza. Ta muzyczna mądrość, dojrzałość i świadomość wyczuwalne były bardzo wyraźnie przez cały występ. Po każdym utworze towarzyszyło mi przekonanie, że nie można było tego zrobić lepiej. Równocześnie z każdym utworem wzrastała we mnie chęć usłyszenia tego materiału na płycie. Zwłaszcza, że kilka piosenek ma naprawdę duży potencjał.
W przeszłości zdarzało mi się bywać na różnych koncertach prezentujących premierowy materiał. Zazwyczaj miały one w sobie coś z próby. Brak ogrania powodował różne mniejsze i większe pomyłki. I tego też spodziewałem się po występie rodziny Pospieszalskich. W końcu nie jest łatwo zebrać tak dużą grupę zapracowanych na co dzień  ludzi w jednym miejscu aby zrobić kilka prób. Tymczasem muzycy, po raz kolejny pokazali ogromny profesjonalizm. Drobne potknięcia były widoczne chyba tylko dla najbardziej uważnych widzów. Widać było za to, że najbardziej przejęty sytuacją był prawdopodobnie Jan Pospieszalski, który prowadził konferansjerkę i wydawał się tego dnia wyjątkowo spięty. 
Okazało się jednak, że zaprezentowany repertuar nie do końca jest premierowy. Wśród utworów znalazły się "Tango na nice" z płyty "TRALALA" Mateusza Pospieszalskiego, "Modlitwa form" z płyty "Podróże na chmurze" Lidii Pospieszalskiej oraz "Rozbitkowie", czyli kompozycja Mateusza Pospieszalskiego na potrzeby akcji Caritasu w Aleppo.
Około 1/3 z zaprezentowanego materiału przygotował Mateo. 
Mimo bardzo znikomej promocji, koncert zgromadził komplet publiczności. Widziałem, że nawet dostawiane były krzesła. Chciałoby się aby ten znakomity występ mogła obejrzeć szersza publiczność. Moim zdaniem, w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, Pospieszalcy mogliby bez kompleksów wystąpić z tym repertuarem w nowojorskiej Carnegie Hall. Myślę, że byłoby to wydarzeniem nie tylko dla licznej tamtejszej Polonii. 

piątek, 15 grudnia 2017

Rarytasy - część 13 - Kolędy Pospieszalskich - edycja specjalna

Zaraz święta więc dziś o świątecznej płycie. Okładka w sumie wygląda znajomo, bo podobnie wygląda większość plakatów reklamujących koncerty z kolędami Pospieszalskich. Jednak płytę "Kolędy Pospieszalskich edycja specjalna ze śpiewnikiem" raczej mało kto miał w rękach. Nie trafiła do sklepów i chyba nigdy nie trafi. Z tego co słyszałem, została wydana na potrzeby ubiegłorocznej trasy koncertowej i ponoć była rozdawana, głównie podczas koncertów za naszą wschodnią granicą. 
A przechodząc do szczegółów: album został wydany przez Jan Pospieszalski Media. Sądząc po numerze katalogowym JPM001, prawdopodobnie jest to pierwsza rzecz wydana przez to wydawnictwo (firmę?). Pierwsza i od razu bardzo porządnie wydana. 
Wraz z płytą jest bogato ilustrowany śpiewnik w formie książeczki, która liczy aż 56 stron. Oprócz zdjęć, wewnątrz znajdują się dwie strony wstępu, teksty kolęd oraz ich zapis nutowy. 
Mogę się tylko domyślać, że u podstaw wydania tego albumu mógł być pomysł aby móc śpiewać kolędy wraz z widzami uczestniczącymi w koncertach. W końcu nie każdy pamięta ich teksty. 
Natomiast na płycie znalazło się 12 kolęd w wykonaniu rodziny Pospieszalskich. Spis nagrań można znaleźć na jednym ze skanów poniżej. 
Jeśli ktoś zbiera płyty to jest to super fajna rzecz do kolekcji. 

wtorek, 20 grudnia 2016

Kolędy Pospieszalskich 2017 - pierwsze terminy

Jan Pospieszalski w programie "Halo Polonia" na antenie TVP Polonia zdradził pierwsze terminy trasy Kolędy Pospieszalskich 2017. Jak wiadomo, inauguracyjny występ już za nami. Kolejnych możemy się spodziewać:
30 grudnia - Lyon 20.00 w Kościele Św. Trójcy (Francja)
7 stycznia - Lwów Katedra Lwowska (Ukraina)
8 stycznia - Sambor (Ukraina)
10 stycznia - Żytomierz Filharmonia (Ukraina)
11 stycznia - Kijów kościół św. Aleksandra (Ukraina)
Poza tym przewidziany jest również koncert w Wiedniu. Teraz pozostaje czekać na terminy koncertów w Polsce. Rozmowa z Janem Pospieszalskim dostępna jest TUTAJ.

wtorek, 13 stycznia 2015

Kolędy Pospieszalskich - relacja z Bolesławca


Telewizja TVT zamieściła obszerną relację filmową z koncertu Kolęd Pospieszalskich w Bolesławcu. Materiał uzupełniony jest o interesujący wywiad z Janem Pospieszalskim.
Dorzucam jeszcze fotorelację z Białegostoku dostępną TUTAJ  oraz relację z Radomia dostępną TUTAJ

wtorek, 23 grudnia 2014

Wspomnienie o Stopie

Dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia odgrzewam tekst Jana Pospieszalskiego zatytułowany "Do zobaczenia w niebie", w którym autor wspomina Piotra Stopę Żyżelewicza. Zachęcam do lektury. Artykuł dostępny jest TUTAJ.