Specjalnie dla bloga "Świat wokół V", Pan Wojciech Bonowicz zgodził się (za co jestem ogromnie wdzięczny) odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących powstawania książki "Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe".
Przypomnę, że lektura ta ukaże się nakładem Społecznego Instytutu Wydawniczego Znak, a jej premiera zaplanowana jest na 15 marca. Zdjęcie zostało zapożyczone ze strony instytutksiazki.pl .
Co się stało, że musiało upłynąć aż tyle czasu aby książka trafiła do druku?
Książka przede wszystkim długo powstawała – z mojej winy, niestety. Pierwsze nagranie zrobiliśmy w sierpniu 2005 roku. Złapaliśmy dobry kontakt i wyglądało na to, że praca pójdzie szybko. Ale potem wciągnęły mnie różne sprawy, zacząłem równolegle pracę nad kilkoma innymi książkami i „Wagla” ciągle odkładałem. W końcu w 2015 roku podjąłem decyzję, że muszę rzecz doprowadzić do końca. Jestem wdzięczny Wojtkowi, że mi wtedy zaufał, bo był już gotów rozwiązać umowę. Ostatnie rozmowy dograliśmy latem 2016.
Książka przede wszystkim długo powstawała – z mojej winy, niestety. Pierwsze nagranie zrobiliśmy w sierpniu 2005 roku. Złapaliśmy dobry kontakt i wyglądało na to, że praca pójdzie szybko. Ale potem wciągnęły mnie różne sprawy, zacząłem równolegle pracę nad kilkoma innymi książkami i „Wagla” ciągle odkładałem. W końcu w 2015 roku podjąłem decyzję, że muszę rzecz doprowadzić do końca. Jestem wdzięczny Wojtkowi, że mi wtedy zaufał, bo był już gotów rozwiązać umowę. Ostatnie rozmowy dograliśmy latem 2016.
Dlaczego ukazuje się właśnie teraz? Czy wpływ na to miała premiera książki Piotra Metza?
Umówiliśmy się, że poczekamy, jak wyjdzie książka Piotra Metza o Voo Voo i dopiero potem pojawi się nasza. Książka Metza miała być książką jubileuszową i ukazać się w 2015 roku. Niestety, ona także się opóźniała. Wtedy zaplanowaliśmy, że premiera „Wagla” zbiegnie się z premierą nowej voovoo`owskiej płyty. I tak się stało.
Umówiliśmy się, że poczekamy, jak wyjdzie książka Piotra Metza o Voo Voo i dopiero potem pojawi się nasza. Książka Metza miała być książką jubileuszową i ukazać się w 2015 roku. Niestety, ona także się opóźniała. Wtedy zaplanowaliśmy, że premiera „Wagla” zbiegnie się z premierą nowej voovoo`owskiej płyty. I tak się stało.
Skąd wziął się pomysł na taką książkę?
Propozycja wyszła od Wydawnictwa Znak, które chciało zrobić serię wywiadów z polskimi muzykami. Ponieważ słucham i kibicuję Voo Voo i Wojtkowi od samego początku, zaproponowałem, że podejmę się tej roboty. Zależało mi na tym, żeby z naszych rozmów wyłonił się w miarę wszechstronny jego portret (czy autoportret). Wojtek niechętnie opowiada o swoim życiu prywatnym, ale dla tej książki zrobił wyjątek. Dużo mówi np. o wojsku, w którym spędził kilka miesięcy, o wstrząsających doświadczeniach podczas praktyk studenckich czy o upokorzeniach, jakie musiał przełknąć jako młody muzyk. Powszechny obraz Wojtka Waglewskiego jest nieco „pomnikowy”, a w tych rozmowach Wojtek jest po prostu sobą: opowiada o swoich zachwytach i o swoich „dołkach”.
Propozycja wyszła od Wydawnictwa Znak, które chciało zrobić serię wywiadów z polskimi muzykami. Ponieważ słucham i kibicuję Voo Voo i Wojtkowi od samego początku, zaproponowałem, że podejmę się tej roboty. Zależało mi na tym, żeby z naszych rozmów wyłonił się w miarę wszechstronny jego portret (czy autoportret). Wojtek niechętnie opowiada o swoim życiu prywatnym, ale dla tej książki zrobił wyjątek. Dużo mówi np. o wojsku, w którym spędził kilka miesięcy, o wstrząsających doświadczeniach podczas praktyk studenckich czy o upokorzeniach, jakie musiał przełknąć jako młody muzyk. Powszechny obraz Wojtka Waglewskiego jest nieco „pomnikowy”, a w tych rozmowach Wojtek jest po prostu sobą: opowiada o swoich zachwytach i o swoich „dołkach”.
Czy mógłby Pan opowiedzieć o jak wyglądała praca nad tą publikacją? Ile mniej więcej czasu rozmawialiście, by uzbierać materiał, który ostatecznie znajdzie się w książce?
Oprócz wywiadów z Wojtkiem, które – jak już powiedziałem – nagrywaliśmy z dużymi przerwami w ciągu 11 lat, wybrałem się też „w teren”, to znaczy do Nowego Sącza, miejsca jego urodzenia. Tam długo rozmawiałem z jego wujkiem, Włodzimierzem Pierogiem, oraz jego ówczesnymi kolegami, braćmi Olszewskimi. W książce korzystam z tych rozmów tylko śladowo, ale pomogły mi one w zweryfikowaniu tego, co Wojtek opowiadał o swoim dzieciństwie. On rzeczywiście w tym Sączu żył trochę jak w takiej surrealnej bajce.
Spotkałem się też z jego „bratowujkiem” – Stanisławem Pierogiem. To spotkanie również pomogło mi w ustaleniu kilku faktów. Bardzo pomocna była także autobiograficzna książka, którą opublikował ojciec Wojtka, pan Jerzy Waglewski.
W jakimś sensie cieszę się, że praca nad tym wywiadem trwała tak długo, bo wiele rzeczy udało mi się w tym czasie lepiej zrozumieć. Poznałem trochę środowisko muzyczne, sam zacząłem pojawiać się na scenie, wiem teraz – od drugiej strony – jak to wygląda. Czasem występuje się w pięknych salach z przestronnymi garderobami, a czasem ma się do dyspozycji klub z nie w pełni sprawnym sprzętem i malutką kanciapę, gdzie nawet nie można się dyskretnie przebrać. Wiem już na czym polega uderzenie adrenaliny, kiedy stajesz naprzeciwko tysiąca ludzi i masz w ręku mikrofon.
Oprócz wywiadów z Wojtkiem, które – jak już powiedziałem – nagrywaliśmy z dużymi przerwami w ciągu 11 lat, wybrałem się też „w teren”, to znaczy do Nowego Sącza, miejsca jego urodzenia. Tam długo rozmawiałem z jego wujkiem, Włodzimierzem Pierogiem, oraz jego ówczesnymi kolegami, braćmi Olszewskimi. W książce korzystam z tych rozmów tylko śladowo, ale pomogły mi one w zweryfikowaniu tego, co Wojtek opowiadał o swoim dzieciństwie. On rzeczywiście w tym Sączu żył trochę jak w takiej surrealnej bajce.
Spotkałem się też z jego „bratowujkiem” – Stanisławem Pierogiem. To spotkanie również pomogło mi w ustaleniu kilku faktów. Bardzo pomocna była także autobiograficzna książka, którą opublikował ojciec Wojtka, pan Jerzy Waglewski.
W jakimś sensie cieszę się, że praca nad tym wywiadem trwała tak długo, bo wiele rzeczy udało mi się w tym czasie lepiej zrozumieć. Poznałem trochę środowisko muzyczne, sam zacząłem pojawiać się na scenie, wiem teraz – od drugiej strony – jak to wygląda. Czasem występuje się w pięknych salach z przestronnymi garderobami, a czasem ma się do dyspozycji klub z nie w pełni sprawnym sprzętem i malutką kanciapę, gdzie nawet nie można się dyskretnie przebrać. Wiem już na czym polega uderzenie adrenaliny, kiedy stajesz naprzeciwko tysiąca ludzi i masz w ręku mikrofon.
Czy Pana książka była weryfikowana i porównywana z książką Piotra Metza pod kątem zgodności zeznań Wojciecha Waglewskiego w obu publikacjach?
Kiedy książka Piotra Metza szła do druku, moja była już praktycznie gotowa. Ale oczywiście dla dobra jednej i drugiej zapoznałem się z rozmową, jaką Metz zrobił z Wojtkiem, żeby uniknąć niepotrzebnych powtórzeń. Myślę, że te książki dobrze się uzupełniają. Od początku było tak, że Metz koncentruje się na zespole, a ja jednak na Wojtku. Chciałbym, żeby tę książkę przeczytali nie tylko ludzie, którzy interesują się muzyką, jaką gra Wojtek, ale też tacy, którzy szukają przewodnika, kogoś, kto im coś podpowie. Wojtek jest tu bardzo powściągliwy, ale myślę, że z naszej książki płynie dość wyraźne przesłanie: w życiu warto uprzeć się przy tym, co nas pociąga, w co wierzymy, do czego – jak się wydaje – mamy talent. Jeśli ten talent naprawdę jest, to warto wiele znieść, żeby go rozwinąć. Ludzie dziś są spragnieni szybkiego sukcesu. A Wojtek czekał na sukces całe lata, równocześnie wciąż pracując nad swoimi umiejętnościami i nad sobą jako człowiekiem. Dlatego dziś jest tam, gdzie jest.
Kiedy książka Piotra Metza szła do druku, moja była już praktycznie gotowa. Ale oczywiście dla dobra jednej i drugiej zapoznałem się z rozmową, jaką Metz zrobił z Wojtkiem, żeby uniknąć niepotrzebnych powtórzeń. Myślę, że te książki dobrze się uzupełniają. Od początku było tak, że Metz koncentruje się na zespole, a ja jednak na Wojtku. Chciałbym, żeby tę książkę przeczytali nie tylko ludzie, którzy interesują się muzyką, jaką gra Wojtek, ale też tacy, którzy szukają przewodnika, kogoś, kto im coś podpowie. Wojtek jest tu bardzo powściągliwy, ale myślę, że z naszej książki płynie dość wyraźne przesłanie: w życiu warto uprzeć się przy tym, co nas pociąga, w co wierzymy, do czego – jak się wydaje – mamy talent. Jeśli ten talent naprawdę jest, to warto wiele znieść, żeby go rozwinąć. Ludzie dziś są spragnieni szybkiego sukcesu. A Wojtek czekał na sukces całe lata, równocześnie wciąż pracując nad swoimi umiejętnościami i nad sobą jako człowiekiem. Dlatego dziś jest tam, gdzie jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz