Pewien znany muzyk (nie, nie z Voo Voo) powiedział mi kiedyś, że Fryderyki to jest taka impreza polegająca na kiszeniu się we własnym sosie. Muzycy przyznają nagrody sobie samym.
Nie interesuję się tym jak to działa w rzeczywistości, zdaje się że na świecie jest kilka prestiżowych nagród, które działają na identycznych zasadach. Oglądałem jednak w przeszłości kilka gal wręczenia Fryderyków i zapach wspomnianego kiszenia wyczuwalny był nawet przez ekran telewizora.
W tym roku nie trudziłem się by wbić sobie w kalendarz, że jest taka gala i może trzeba by ją obejrzeć. Mimo, że nominowany był zespół Voo Voo. Kompletnie nie wierzyłem, że chłopaki otrzymają tę nagrodę, więc nie zawracałem sobie głowy. Jeszcze przed retransmisją telewizyjną, całkowicie zdumiony otrzymałem smsa z wiadomością, że Voo Voo dostało nagrodę. Fantastycznie - pomyślałem sobie ale mimo wszystko nie poleciałem włączyć telewizora by obejrzeć wręczenie statuetek.
Nie obejrzałem uroczystości do dzisiaj i nie mam takich planów. Zobaczyłem jedynie na youtube fragment wręczenia nagrody zespołowi Voo Voo, którego nie było. Niestety już ten krótki fragment wywołał u mnie wystarczający niesmak. Tym, którzy mieli szczęście nie oglądać napiszę a pozostałym przypomnę, że na scenie pojawiła się wygłodzona Reni Jusis i równie słabo wyglądający Maleo, którzy przez kilka minut rozpaczali nad tym, jak im się jako artystom źle powodzi i jaki ciężki jest los muzyka.
Reni Jusis pochwaliła się zebranym, że przechowuje w telefonie muzykę i jest to nośnik nieopodatkowany. Jakoś kompletnie nie zrozumiałem o co kobicie chodzi? Przechowuje nielegalną muzykę i się tym chwali? Bardzo nie ładnie. A może przechowuje muzykę legalną? Wtedy tym bardziej nie rozumiem, bo skoro za nią zapłaciła, to może ją sobie przechowywać nawet za ubikacją i nikomu nic do tego. Przypomniała też o trudnej sytuacji Roberta Brylewskiego, który przecież nie ukrywa, że sam jest sobie winien, bo we właściwym czasie nie chciało mu się zarejestrować swoich praw do utworów, które tworzył. Przykład więc trafiony, jak kulą w płot. Tak jakby ktoś nie zgłaszał się po wypłatę a potem użalał, że nie ma na chleb. Trudno, żeby było inaczej.
Maleo natomiast poinformował zebranych, że wielu jego przyjaciół w branży muzycznej, cytuję: "ledwo ciągnie". No cóż, może są zwyczajnie słabi i powinni przestać katować siebie oraz innych a zamiast tego pojechać np. do Chin składać fajerwerki. Jest wiele zajęć przynoszących znacznie pewniejszy dochód i nikt nikomu nie każe być muzykiem. Nie ma najmniejszego powodu, żeby wprowadzać jakieś przepisy, gwarantujące finansowanie artystom, którzy nie potrafią się utrzymać z tego co robią (a do tego zmierzały te wypowiedzi). Ani mi, ani podejrzewam Państwu, nikt nie sypnie z nieba kasą w przypadku ewentualnych niepowodzeń zawodowych. Dlaczego artyści chcą być stawiani ponad wszystkimi, tego od dawna nie rozumiem. Bardzo obszernie na ten temat pisałem już TUTAJ.
Naprawdę cenię Maleo, pomógł mi nawet kiedyś w pewnej drobnej a dla mnie bardzo ważnej sprawie, lubię Reni Jusis ale to wystąpienie było żałosne.
Jeżeli chodzi o samą galę, trudno mi powiedzieć coś więcej bo przecież jej nie oglądałem. Trudno jest oprzeć się wrażeniu, że dopóki nie nastąpi w tym środowisku porządne przewietrzenie i nie zniknie efekt "kiszenia", nie łatwo będzie traktować te nagrody poważnie. Niestety, jak na ten moment żadnych poważniejszych w kraju nie ma. Biorąc więc pod uwagę, że Voo Voo zdobyło najpoważniejszą nagrodę muzyczną w kraju, oczywiście szczerze gratuluję. Tym bardziej, że zespół może czuć się autentycznie usatysfakcjonowany już samym faktem, że tylko jedna nominacja ale w 100% skuteczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz