Uwaga!!! Poniższa publikacja była w całości żartem z okazji 1 kwietnia. Mam szczerą nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony.
Odkąd Sebastian Karpiel-Bułecka zaczął występować pod szyldem „Kapela Sebastiana Karpiela-Bułecki”, fani zespołu Zakopower zaczęli się niepokoić, czy przypadkiem wokalista nie zamierza pójść drogą np. Artura Rojka i zacząć pracować pod własnym nazwiskiem, zostawiając kolegów z zespołu.
Odkąd Sebastian Karpiel-Bułecka zaczął występować pod szyldem „Kapela Sebastiana Karpiela-Bułecki”, fani zespołu Zakopower zaczęli się niepokoić, czy przypadkiem wokalista nie zamierza pójść drogą np. Artura Rojka i zacząć pracować pod własnym nazwiskiem, zostawiając kolegów z zespołu.
Okazuje się, że obawy te przynajmniej częściowo się teraz spełnią.
Od momentu, gdy w
mediach pojawiły się kilka miesięcy temu pierwsze wzmianki na temat
nowej płyty Zakopower, dosłownie każdy klub w Polsce chciałby mieć u
siebie koncert zespołu po premierze albumu. Zakopower to w ostatnich
tygodniach bez wątpienia najbardziej gorąca nazwa na polskim rynku
koncertowym. Zwłaszcza że zbliża się lato – okres juwenaliów, festiwali a
potem dożynek. Mimo, że o nowym albumie właściwie nic jeszcze nie
wiadomo, już dzisiaj jasne jest, że nie ma na horyzoncie płyty, która
mogłaby ukazać się przed wakacjami i mieć chociażby zbliżony potencjał
do nowego krążka Zakopower. Tak więc kalendarz koncertowy zespołu bardzo
szybko się zapełnia.
Niestety jednak, już
dziś wiadomo że Sebastianowi Karpielowi-Bułecce nie uda się pogodzić
wszystkich terminów z koncertami, na których będzie występował pod
własnym nazwiskiem.
W zespole nie ma
najmniejszego konfliktu i wszystko sprowadza się do tego, że wokalista
nigdy nie lubił matematyki. Dlatego znacznie łatwiej dzieli mu się
honoraria koncertowe przez 1 niż przez ilość członków zespołu Zakopower.
Nie ma więc problemu tam, gdzie terminy nie nachodzą na siebie. Będzie
występował wspólnie z zespołem, bo czemu nie?
Mimo wszystko jednak,
daty często będą się pokrywały a każdy chce kuć żelazo póki gorące. I tu
pojawia się rozwiązanie, które jednych zdziwi a innych wręcz
przeciwnie: otóż na pozostałych koncertach Sebastiana zastąpi Mateusz Pospieszalski.
Jest to najbardziej oczywiste rozwiązanie, gdyż praktycznie wszystkie
przeboje zespołu współtworzone były przez Mateo i ten zna je doskonale.
Może wejść w rolę dosłownie z marszu. Muzycy wielokrotnie występowali
razem, tyle że dotychczas muzyk Voo Voo występował jedynie jako gość.
Przy okazji zespół zamierza podgrzać w ten sposób i tak już gorącą
atmosferę wokół siebie w mediach.
Ponieważ plan ten
powstał jakiś czas temu, już teraz Mateusz pojawia się i wypowiada
praktycznie we wszystkich reportażach dotyczących powstawania nowego
albumu Zakopower. To taki element przygotowania publiczności na to, co
czeka ich latem. Pierwszy wspólny koncert Zakopower z Mateuszem i bez
Sebastiana odbędzie się 25 czerwca w Karkonoszach, chyba że do tego
czasu pojawią się jakieś wcześniejsze daty. W sumie na ten moment należy
spodziewać się około 18 takich występów w okresie lipiec – sierpień. Z
tego co wiem, Mateusz od samego początku zastrzegł jedno: bezwarunkowo
musi mieć czas na występy z Voo Voo w Jarocinie i na Przystanku
Woodstock.
Oczywiście sytuacja ta
rodzi wiele pytań, które w konsekwencji mogą doprowadzić do potężnych
zawirowań na polskiej scenie muzycznej. Zastanówmy się bowiem przez
moment hipotetycznie, co by było gdyby Sebastian Karpiel-Bułecka uznał,
że lepiej mu bez Zakopower a Mateo poczułby się wreszcie na swoim
miejscu jako frontman, mogący w dodatku pokazać się w swoich kompozycjach, za które teraz, jakby nie było, laury zbiera kto inny?
Zakopower bez Sebastiana? Voo Voo bez Mateusza? Aż trudno to sobie dzisiaj wyobrazić ale kto wie do czego to wszystko zmierza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz