Powrót do rzeczywistości po tak długiej wakacyjnej przerwie nie jest łatwy. Nawet nie wiem od czego zacząć? Wspomnę zatem tylko, że udało się w tym czasie kilkukrotnie zobaczyć na scenie Wojtka Waglewskiego oraz kolegów z zespołu Voo Voo.
Pierwszy z występów, na które dotarłem, miał miejsce podczas festiwalu Song of Songs w Toruniu. Tam występowała rodzina Pospieszalskich ze swoim koncertem zatytułowanym "WierszeM". Sama impreza bardzo sympatyczna, spokojna i rodzinna. Pospieszalscy z powodu ograniczeń czasowych zagrali nieco okrojoną wersję tego materiału ale całość wypadła bardzo dobrze i tak też została przyjęta. Dodam, że aktualnie muzycy wciąż pracują nad wydaniem tych piosenek na płycie zatytułowanej "Pospieszalscy Wierszem"
Dla mnie dodatkową atrakcją podczas festiwalu była możliwość wysłuchania Dariusza Maleo Malejonka i jego nowego zespołu w legendarnej kompozycji "Transmission into your hart".
Następnym muzycznym wydarzeniem, na które dotarłem, były kolejne urodziny miasta Łodzi, gdzie wystąpił miedzy innymi zespół Voo Voo z Moniką Borzym oraz zespołem Ritmo Bloco. Tutaj w pierwszych chwilach było trochę nerwówki, ponieważ zespół Wojciecha Waglewskiego występował bezpośrednio po O.S.T.R. No i różnie to być mogło. Na przykład tak, jak to kiedyś było, gdy Voo Voo występowało po zespole Kult i nagle okazało się, że prawie nikt nie został pod sceną. Albo tak, jak kiedyś w Jarocinie, gdy publiczność nie doczekawszy się kolejnego bisu Lecha Janerki, obrzuciła zespół Balkan Electrique kamieniami. Na szczęście tym razem nie było jakichkolwiek analogii do przywołanych przeze mnie wydarzeń, pod sceną pozostał tłum widzów a gorące przyjęcie występu Voo Voo przeszło moje wszelkie oczekiwania. Przy okazji obejrzałem sobie również występ niezawodnej jak zawsze formacji Łąki Łan.
Następnie odwiedziłem Warszawę, gdzie Wojciech Waglewski brał udział w koncercie zatytułowanym "Powstawanie". Wydarzenie miało miejsce w Muzeum Powstania Warszawskiego a gwiazdą wieczoru był Miuosh. Cóż można powiedzieć? Oceniam ten koncert bardzo źle. Było to w zasadzie cykliczne wydarzenie, gdyż każdego roku odbywają się tam występy z okazji kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego. Ten w mojej ocenie był najgorszy z dotychczasowych. W poprzednich latach artyści zadali sobie trud wymyślenia jakiejś koncepcji, która całościowo nawiązywałaby do Powstania. Tutaj tej koncepcji zabrakło a całość dodatkowo chwilami ocierała się o dyskotekę. Wojciech Waglewski wystąpił w dwóch utworach i dał z siebie wszystko ale niewiele to pomogło.
Natomiast we Wrocławiu Wagiel wystąpił podczas Męskiego Grania. Tym razem przyczyną obecności na scenie był projekt Pauliny Przybysz zatytułowany "Tribute to Breakout". I to był znakomity koncert. Doskonale przygotowany, przećwiczony i widać było, że jest na to bardzo konkretny pomysł. Oprócz Pauliny i Wojciecha, doskonale sprawdzili się też bracia Zalewscy oraz Ania Rusowicz, która jest dla mnie swego rodzaju fenomenem. Nie chodzi nawet o znakomity głos ale gdy oglądam ją na scenie, tak się składa że dosyć często, mam wrażenie jakby została nagle przeniesiona w czasie gdzieś z lat sześćdziesiątych.
Generalnie, na tyle na ile mogłem to śledzić, tegoroczną trasę Męskiego Grania oceniam bardzo dobrze. Sporej części artystów, którzy tworzyli to wydarzenie, na co dzień nie kibicuję. Ale razem stworzyli widowisko, które naprawdę znakomicie się broni.
Po Wrocławiu przyszedł czas na Szczebrzeszyn, gdzie Voo Voo występowało z Trebuniami Tutkami. Tu znowu od samego początku było nieco nerwowo. Koncert odbywał się w ramach festiwalu Stolica Języka Polskiego. A wydarzenia festiwalowe rozgrywały się na dwóch scenach. Nieszczęśliwie zlokalizowanych tuż obok siebie. W efekcie próby przed koncertem całkowicie zagłuszały to, co działo się opodal. Stale więc ktoś przychodził na skargę aby ściszyć tę muzykę. Tak się jednak nie stało. Natomiast po próbie, na scenie miało miejsce spotkanie z Wojciechem Waglewskim i Jackiem Braciakiem. Dominowała wesoła atmosfera ale nie zabrakło też bardzo mocnych stwierdzeń, dzięki czemu, nie sądzę by jakakolwiek stacja radiowa to potem retransmitowała.
Na sam koncert przybyły tłumy. Mimo drobnych... nazwijmy to problemów technicznych, występ był bardzo udany i widziałem, że naładował Wagla pozytywną energią.
Była to również okazja aby zobaczyć pobliski Zamość, który zawsze chciałem odwiedzić ale jakoś nigdy nie było czasu. Niestety wyjechałem nieco rozczarowany. Jednak na zdjęciach wygląda to wszystko ładniej.
"Letni Ogród Teatralny" to impreza w Katowicach, podczas której widzowie mogli obejrzeć koncert Voo Voo. Wydarzenie odbywa się w dość niecodziennym miejscu: publiczność usadowiona jest na schodach prowadzących do Teatru Korez. Na długo przed koncertem, ustawiła się ogromna kolejka za biletami. Ostatecznie jakoś chyba wszyscy zainteresowani z trudem się pomieścili ale na tym występie wydarzyła się rzecz dość nietypowa, jeśli chodzi o koncerty Voo Voo: jednemu z widzów udało się zostać wyprowadzonym z imprezy za uporczywe niestosowanie się do zaleceń służb porządkowych. Rzadki wyczyn no ale jak widać, nie ma rzeczy niemożliwych.
Sam występ przebiegał w dość wesołej atmosferze. Czytałem też potem recenzje i wszystkie były pełne zachwytu.
Bardzo pozytywnym zaskoczeniem był Olsztyn, gdzie również byłem po raz pierwszy. Piękne, klimatyczne miasto w sąsiedztwie kilku mniejszych i większych jezior. Tu Voo Voo grało podczas Olsztyn Green Festival. Moim zdaniem znakomita impreza i fenomenalnie ulokowana. Było naprawdę miło. Co prawda myślałem, że Voo Voo wystąpi na głównej scenie ale i tak, podobnie jak wszędzie, przyszły dzikie tłumy. I tu właśnie dobrze się stało, że po Voo Voo nikt już na tej scenie nie występował, bo mógłby mieć tak, jak niegdyś wspomniany wcześniej Balkan Electrique po Lechu Janerce. Informacja o tym, że występ definitywnie się zakończył, nie została dobrze przyjęta.
Potem jeszcze pojechałem na spływ kajakowy i były dwie takie noce, gdy siedziałem z tabletem i oglądałem bezpośrednie transmisje z koncertów. Pierwszy nadawany był z Męskiego Grania w Żywcu. Tam Wojciech Waglewski występował najpierw z Maciejem Maleńczukiem a potem w Orkiestrze Orkiestr.
Drugi, mocno opóźniony a potem dość nagle i niespodziewanie zakończony to finał Lata z Radiem w Krakowie.
No i takie to były wakacje. Przy okazji udało się spotkać z wieloma osobami, które w różny sposób powiązane są, lub były z Voo Voo.
A teraz czekam na kolejne wydarzenia. A takie oczywiście są w planach. Wiem co najmniej o jednym, planowanym na lipiec przyszłego roku, które jeżeli dojdzie do skutku, to będzie to rzecz bardzo wyjątkowa.
Miło było być częścią Twoich spotkań :) ABX
OdpowiedzUsuńNo proszę. Legendarny ABX się zmaterializował. Czuję się zaszczycony.
UsuńNie wiem o co chodzi, ale oddam, że od kiedy poznałem Pana Bloga to koncerty Wagla i spółki oglądane w jego towarzystwie jeszcze bardziej zyskują. Blogu, trzymaj się!
UsuńNie wiesz o co chodzi? Trochę głupio mi to tłumaczyć ale może trzeba: ABX - pomysłowdawca i de facto założyciel jedynego Fan Clubu Voo Voo jaki istniał, czyli Wannolotu. Współredaktor oficjalnej niegdyś strony internetowej zespołu i w zasadzie jeden z pionierów w tego typu działaniach jeśli chodzi o polski internet.
UsuńAnimator różnych zdarzeń wokół grupy, wydawca płyt klubowych. Krótko mówiąc: zanim ja nauczyłem się pisać na klawiaturze, był już ABX i robił masę fajnych rzeczy.
A co do koncertów, no to cóż mogę powiedzieć? Ty wraz z małżonką jesteście gwiazdami internetu, więc ja to jestem onieśmielony Waszą obecnością.
Panie Blogu... Kortez to śpiewa przez nos, a teatr to Korez...
OdpowiedzUsuńOczywiście, że Korez. Dzięki za zwrócenie uwagi. Już poprawione.
UsuńPanie Blogu, być powinno Monika BoRZym, nie Bożym...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście zawstydzająca wpadka. Tak czy inaczej dziękuję za czujność i wszelkie tego typu uwagi.
Usuń