Przed niedzielnym koncertem urodzinowym Voo Voo w warszawskim Teatrze Studio, kilka osób które nie mogły uczestniczyć w tym wydarzeniu, poprosiło mnie abym po występie podzielił się wrażeniami i napisał czy warto było jechać? Kompletnie nie wiedziałem czego się spodziewać po tym wydarzeniu i sam byłem bardzo ciekaw swoich wrażeń. Ale dziś już wiem: zdecydowanie warto było jechać. Nawet biorąc pod uwagę całonocną podróż powrotną na stojąco w pociągu. Warto było i nie mam tutaj na myśli kurtuazyjnych tekstów w stylu: zawsze warto jest zobaczyć chłopaków z Voo Voo w dobrym zdrowiu. Chociaż to oczywiście też.
Początki występu, tak jak zwykle ostatnio, były dla mnie bardzo trudne: 7 kompozycji pod rząd z płyty "Dobry Wieczór", której to w żaden sposób nie potrafię sobie przyswoić. Po szóstym utworze pomyślałem już nawet, że tytuł imprezy na bilecie wprowadza widza w błąd, bo to żaden koncert urodzinowy tylko kolejny występ w ramach trasy "Dobry Wieczór". Na szczęście następne piosenki wykonane przez zespół pozwoliły mi zrewidować ten pogląd.
W drugiej części występu pojawiły się kompozycje starsze. Chociaż przez cały czas trwania koncertu wyglądało na to, że zgromadzona publiczność bawi się znakomicie to jednak podczas utworów "Nim stanie się tak jak gdyby nigdy nic", "Flota Zjednoczonych Sił" i "Łobi jabi", widownia dosłownie oszalała z radości.
Nie zabrakło też elementów typowo urodzinowych. Przede wszystkim było wystąpienie Wojciecha Waglewskiego. Dość długie, jak na Wojciecha Waglewskiego w warunkach scenicznych. Sens tej przemowy był mniej więcej taki, że pojawił się pomysł aby na ten koncert zaprosić gwiazdy. No i gwiazdy są. Jest gwiazda Mateusz Pospieszalski, gwiazda Karim Martusewicz i gwiazda Michał Bryndal. Lider Voo Voo powiedział też, że 30 rocznica działalności zespołu to nie jest specjalny powód do radości. Gdyby to była 5 rocznica to owszem. Ale 30 rocznica to już jest taki moment, że zespół przed wejściem na scenę przeprowadza odliczanie a po zejściu ze sceny sprawdza czy stan się zgadza.
Jak widać, humor i dowcipny nastrój Wojciecha Waglewskiego na całe szczęście nie opuszcza. Muzyk podziękował też zespołowi i współpracownikom. Nie zabrakło również odśpiewania "100 lat". Był też moment bardziej osobisty: Wojtek i Mateusz najzwyczajniej w świecie się wycałowali.
Koncert został przyjęty przez publiczność bardzo ciepło, w efekcie czego zespół dorzucił w gratisie dwa bisy.
Dzięki jednemu z fanów, który w nieznanych mi okolicznościach wszedł w posiadanie set listy a następnie sprezentował ją mi, możemy się dowiedzieć jakie były plany względem tego koncertu.
W rzeczywistości wyszło to inaczej. Oto wykaz utworów, które faktycznie zostały wykonane:
1. Kim bym był
2. Po godzinach
3. Na coś się zanosi
4. Gdybym
5. Skrzyżowanie
6. Tli się
7. Dokąd idą
8. Zasnuty
9. Nim stanie się tak jak gdyby nigdy nic
10. Nabroiło się
11. Pierwszy raz
12. Flota Zjednoczonych Sił / Łobi Jabi
Bis 1
13. Pokój
Bis 2
14. To co zostanie
W programie znalazła się również absolutnie znakomita solówka Michała Bryndala.
Podsumowując: 8 kompozycji z płyty "Dobry wieczór" a reszta to starsze piosenki. Myślę, że nieźle chociaż w ostatnich tygodniach przypomniałem sobie wszystkie płyty Voo Voo oraz Wojciecha Waglewskiego i mogę powiedzieć, że ilość rewelacyjnych utworów, które się na nich pojawiają, jest powalająca. I oczywiście większości od dawna albo bardzo dawna nie było okazji usłyszeć na scenie. Rzecz jasna przypomnienie ich wszystkich zajęłoby cały dzień, ale miałem nadzieję, że w roku jubileuszowym będzie więcej okazji, by usłyszeć część z nich.
Powracając do koncertu, te proporcje pomiędzy starymi i nowymi piosenkami mogłyby być trochę inne ale warto docenić, że Wojciech Waglewski nie pozostaje obojętny na jakże entuzjastyczne reakcje fanów w trakcie wykonywania utworów, za które kochamy Voo Voo. Myślę, że z góry, ze sceny, reakcje te widać wyjątkowo dobrze.
Koncert w Warszawie obok występów na Woodstocku, w Bornym Sulinowie i Jarocinie, uważam za jeden z najlepszych, jakie widziałem w tym roku.
Żałuję, że nie przyjechałem. Ale po 4 -ch razach z całych programem "Dobry Wieczór" i dwoma bisami z poprzedniej płyty, miałem dość. A tu proszę , niespodzianka. Kurde , szkoda ..
OdpowiedzUsuń