Mam nadzieję że wielbiciele zespołu Voo Voo, Wojciecha Waglewskiego, Mateusza Pospieszalskiego, Karima Martusewicza, Michała Bryndala i projektów w które angażują się muzycy, znajdą tutaj dodatkowe źródło informacji.

czwartek, 17 listopada 2016

Złota płyta dla Voo Voo - relacja z Krakowa

 
Media w Azerbejdżanie już się rozpisują o złotej płycie dla Alima Quasimova, jego córki Fargany i grupy "Vovo" za album "Dobry Wieczór". W Polsce jeszcze cisza (poza informacją zamieszczoną przez zespół Voo Voo).
Wczoraj w Krakowie na zakończenie szczytu ekonomicznego "Open eyes", odbył się koncert  "Waglewski +". Godzina rozpoczęcia: 21.00, czyli w moim przypadku idealnie aby rano iść do pracy, potem przejechać przez cały kraj i dotrzeć na 5 minut przed występem.
Założyłem, że będzie to koncert specjalny, biorąc pod uwagę, że nie na co dzień Wojciech Waglewski występuje z towarzyszeniem tak licznych gości. Sama nazwa koncertu też bardzo nobilitująca. Nie miałem szczególnych oczekiwań. Bardziej oczekiwałem, że będę czymś zaskakiwany. No i byłem, chociaż nie zawsze tak, jak bym sobie tego życzył (na co akurat Wojciech Waglewski nie miał żadnego wpływu). Niestety przed koncertem doszło do drobnego zgrzytu. Występ miał się odbyć w najbardziej reprezentacyjnej sali ICE Kraków i to właśnie z planu tej sali swoje miejsca wybierali chętni by nabyć bilety. Mi się udało zdobyć bodajże siedzonko w rzędzie nr 6. Jednak po jakimś czasie zadzwoniła sympatyczna pani, informując że ma dwie wiadomości: dobrą i złą. Zła jest taka, że występ zostanie przeniesiony do mniejszej sali a dobra taka, że teraz mam pierwszy rząd. No dobra, przyjąłem to do wiadomości. Przychodzę na koncert i patrzę a tu moje miejsce w pierwszym rzędzie zajęte. Jak się okazało, pierwszy rząd to nie był pierwszy rząd, tylko rząd "zero". Ok, no można robić takie mało przyjemne triki, jednakowoż mam wrażenie, że organizatorzy szczytu ekonomicznego powinni umieć trochę liczyć i wiedzieć, że jeżeli wstawią rząd "zero", to rząd pierwszy przestaje być rządem pierwszym i staje się rzędem drugim. Bileciki na koncert trochę jednak kosztowały i nie jest miło, gdy ktoś za coś płaci i myśli, że dostanie jedno a dostaje coś zupełnie innego. Oglądam ogromną ilość koncertów w kraju oraz poza jego granicami i jak dotąd, taka sytuacja spotkała mnie wcześniej tylko raz: na koncercie zespołu Karima Martusewicza, gdzie wstawiono chyba ze trzy rzędy "zero". 
Nie mam na ten temat żadnej wiedzy ale podejrzewam, że organizatorzy wydarzenia ulegli zbytnio panice, gdy okazało się, że bilety nie rozchodzą się tak błyskawicznie jak chociażby na koncert Voo Voo z Aukso, który odbył się dwa tygodnie wcześniej. Wtedy bilety zniknęły w mgnieniu oka. Tutaj było inaczej. Tyle tylko, że o koncercie z Aukso mówiono głośno na długo wcześniej, więc do wszystkich zainteresowanych ta wiadomość dotarła. O koncercie "Waglewski +" mówiono nawet powiedziałbym: szalenie dużo. Ale dopiero, gdy zmieniono już salę na mniejszą. A przecież wiadomo było, że taki koncert się odbędzie już w marcu, więc czasu na promocję było bardzo dużo. Jestem niemal pewien, że gdyby pozostano przy pierwotnych planach, sala nie świeciłaby pustkami, gdyż na koncertach Voo Voo i Wojciecha Waglewskiego takie sytuacje praktycznie się nie zdarzają. Niezależnie od tego, gdzie jest koncert. 
Dodatkowo wydarzeniu towarzyszył taki trochę chaos informacyjny. Już w marcu wiadomo było, że wystąpi Leszek Możdzer. Potem organizatorzy przestali go wymieniać i pisali o jakimś gościu specjalnym. Za to o udziale Leszka Mozdżera informował zespół Voo Voo. Ja w sumie do teraz nie wiem kto był tym gościem specjalnym? Mozdżer czy może Jan Chojnacki? Nie mam pojęcia. 
W każdym razie to właśnie Jan Chojnacki zapowiedział na scenie koncert. 
Ku mojemu zaskoczeniu, to nie Wojciech Waglewski rozpoczął występ lecz przesympatyczny zespół Tęgie Chłopy, który wielbicielom Voo Voo, a już zwłaszcza Mateusza Pospieszalskiego, nie powinien być obcy. Kapela wykonała cztery utwory. Bez Wojciecha Waglewskiego. Za to w trzeciej i czwartej kompozycji pojawił się Mateo. Grupa zagrała między innymi swój najbardziej chyba rozpoznawalny... nazwijmy to "przebój", zatytułowany "Gąsacki", który znamy między innymi z filmu "Szlakiem Kolberga", w którym wystąpił Mateusz Pospieszalski.
Po występie zespołu Tęgie Chłopy, na scenie pojawił się Wojciech Waglewski z Leszkiem Możdżerem. Muzycy wykonali znakomite aranżacje utworów:
- "Nie manipuluj"
- temat z "Rosemary's Baby"
- "Bo Bóg dokopie"
Następnie przyszedł czas na zespół Waglewski Fisz Emade. Jak zwykle znakomity koncert. Nigdy nie widziałem słabego występu tej formacji. A widziałem sporo. Zespół wykonał utwory:
- "Posłuchaj"
- "Pocisk"
- "Ojciec"
- "Trupek"
- "Bóg"
Myślę, że występ WFE pozostawił pozytywny niedosyt, będący zachętą by obejrzeć rodzinne trio na pełnowymiarowym koncercie. Mimo, że bardzo mi się podobało, oczywiście nie chciałbym nigdy aby Voo Voo grało tak, jak Waglewski Fisz Emade, gdyż są to jednak zupełnie różne zespoły, które mają bardzo określone tożsamości. Ale bez obaw, Voo Voo zagrało zupełnie inaczej. Muzycy wykonali utwory:
- "Po godzinach"
- "Na coś się zanosi"
- "Gdybym" - tu na scenie pojawili się witani owacjami Alim i Fargana Quasimov
 - "Tli się" - tutaj Mateuszowi udało się wciągnąć na scenę do wspólnej improwizacji jednego z uczestników koncertu.
- "To co zostanie" - ta kompozycja poprzedzona została solówką Michała Bryndala. Natomiast  na wokalu wraz z Wojciechem Waglewskim wystąpiła Natalia Przybysz. 
- "Wannolot" - tu ponownie na wokalu Natalia Przybysz. Akurat pani Natalia to nigdy nie była specjalnie moja bajka, więc nie będę szczególnie komentował ale utwory akurat wykonywała znakomite.
- "Dokąd idą" - tu ponownie na scenie pojawili się Alim i Fargana Quasimov
- "Pierwszy raz" - z towarzyszeniem zespołu Tęgie Chłopy. Jeden z najbardziej energicznych momentów koncertu, gdyż wszyscy muzycy... może nie trzymali się za bioderka ale utworzyli coś na kształt "ciuchci". 
Następnie nastał ten moment, gdy muzykom Voo Voo oraz związanym z funkcjonowaniem grupy osobom, wręczono złote płyty za album "Dobry Wieczór".  Wojciech Waglewski podziękował między innymi kupującym album, wydawcy, Trójce i zapewnił, że jeszcze nie planuje przechodzić na emeryturę, co oczywiście wywołało owacje zebranych. 
Szczerze powiedziawszy, byłem przekonany, że zespół już w wakacje ubiegłego roku uzyskał złotą płytę za swój najnowszy wówczas album. Myślałem, że muzycy zwyczajnie postanowili się tym nie chwalić. Niestety polityka Zaiksu na temat informowania o ilości sprzedanych płyt to jakieś jedno wielkie nieporozumienie, dlatego złota płyta to siłą rzeczy dla odbiorców zawsze zaskoczenie. 
Po skromnej sesji zdjęciowej, zespół na bis wykonał utwór "Nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic". Jak widać, ponad połowa wykonanych piosenek pochodziła z płyty "Dobry Wieczór", Ja akurat nie specjalnie odnajduję się w tym materiale ale ten koncert miał swoje mocne momenty. Mi szczególnie spodobało się wykonanie piosenek "Gdybym", "Pierwszy raz" oraz "Nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic". 
W sumie występ trwał prawie 3 godziny. Muzycy na przemian popisywali się swoimi umiejętnościami. Było trochę żartów. Generalnie panowała dość wesoła i luźna atmosfera. Koncert odrobinę przypominał ten z października ubiegłego roku, który odbył się w Łodzi na zakończenie festiwalu Soundedit. Wówczas również okazja była specjalna, gdyż Wojciech Waglewski odbierał statuetkę "Człowieka ze złotym uchem". 
Koncert skończył się po północy. Z samego rana musiałem szybko wskoczyć w samolocik aby ładnie zdążyć do pracy. Ale warto było.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz