Mam nadzieję że wielbiciele zespołu Voo Voo, Wojciecha Waglewskiego, Mateusza Pospieszalskiego, Karima Martusewicza, Michała Bryndala i projektów w które angażują się muzycy, znajdą tutaj dodatkowe źródło informacji.

sobota, 1 kwietnia 2017

Voo Voo nagra piosenkę do nowego Bonda

EDIT: Mam nadzieję, że nikt nie uwierzył w treść poniższego wpisu, gdyż w całości był żartem z okazji 1 kwietnia. Gdyby jednak ktoś w jakikolwiek sposób poczuł się urażony, z góry przepraszam.
Jak informuje amerykański magazyn Rolling Stone, tytułową piosenkę do 25 filmu o przygodach Bonda nagra zespół Voo Voo
O nagraniu piosenki do Bonda marzą najwięksi muzycy, nagrywają te piosenki najwięksi muzycy i jak widać, tym razem nic się w tej kwestii nie zmieni. Ale wybór zespołu z Polski, na świecie jednak mało znanego, mimo wszystko stanowi dla wielu duże zaskoczenie. 
Zapytany o sprawę Mateusz Pospieszalski mówi tak: Po pierwsze śmieszy mnie, że magazyn Rolling Stone a w ślad za nim ty i nie wiadomo kto jeszcze, myślicie, że odkryliście jakąś super świeżą wiadomość. A tak nie jest. Decyzje zapadły dawno temu, umowy zostały podpisane wiele miesięcy temu. Cała koncepcja na płytę "7" została zainspirowana sprawą pisania piosenki do filmu o agencie 007. 
Po drugie, dziennikarze jak zwykle muszą albo coś przekręcić albo nie dopowiedzieć. To nie jest tak, że zespół Voo Voo otrzymał propozycję napisania piosenki do Bonda tylko ja, MATEUSZ POSPIESZALSKI. I proszę cię, abyś napisał to wielkim literami. Barbara Broccoli, producentka filmu, z racji tego czym się zajmuje, interesuje się muzyką filmową. Natrafiła na to, co napisałem do różnych produkcji i złożyła mi ofertę. Oczywiście wszystko miało być wielką tajemnicą ale ja nie wytrzymałem i pochwaliłem się Michałowi Bryndalowi. Ten całkowicie poważnie powiedział mi, że jeżeli nie zaangażuję go do tego przedsięwzięcia, to nie jesteśmy dłużej kolegami. Nie miałem nic przeciwko Michałowi, zwłaszcza że od początku czułem, że nie chcę tej produkcji dźwigać sam. Szybko doszedłem do wniosku, że z kim mógłbym zrobić to lepiej jeśli nie z muzykami, z którymi pracuję od tylu lat? Karim zgodził się bez zastanowienia. Jedynie Wojtuś coś tam kręcił nosem, że przez tyle lat unikał popkultury i na starość nie chce w to wchodzić. Szybko mu wytłumaczyłem, że to nie chodzi o to abyśmy się stali nagle popowi. Wręcz przeciwnie. To jest amerykański film który kręcony będzie w Dubrowniku. Producentom chodzi o to, aby również poprzez muzykę można było poczuć europejski klimat. Dostałem tę propozycję, ponieważ od zawsze jestem sobą, więc było duże prawdopodobieństwo, że zostanę sobą i nie zrobię nagle kawałka w stylu A-HA czy Duran Duran, którzy robili piosenki do wcześniejszych filmów. 
Nikt chyba w tym kraju nie jest w stanie zrozumieć jakiej skali jest to przedsięwzięcie. Mówimy o czymś totalnie innym niż nagranie jakiejś pioseneczki czy nawet płyty w Polsce. To nie jest tak, że zespół wejdzie sobie na jeden dzień albo nawet na tydzień do studia i nagra piosenkę. Trzeba mieć świadomość, że przy tego typu produkcjach przede wszystkim chodzi o pieniądze i wszystko absolutnie jest temu podporządkowane. Przy czym mówimy tu o prawdziwych pieniądzach. Nie o 300 zł za odtwarzanie teledysku na youtube. Nasza kompozycja będzie wykorzystywana w dziesiątkach reklam, spotów telewizyjnych itd. To wszystko wiąże się z ogromną ilością umów i papierologii. Samo tłumaczenie dokumentów zajęło nam dwa miesiące. 
Po drugie, na zachodzie zupełnie inaczej się nagrywa niż w Polsce. Np firma Virgin, która dzisiaj ma linie lotnicze, telefonię komórkową i wchodzi w jakieś kosmiczne przedsięwzięcia, ta firma została założona specjalnie po to, by nagrać i wydać "Dzwony rurowe" Mike'a Oldfielda. Można zapytać: po co? przecież mamy zrobić to samo, co robimy cały czas, czyli nagrać piosenkę. Otóż nie. Tam jest to dużo bardziej złożone. Muzyka postrzegana jest jako produkt, który nie jest nagrywany gdzieś tam do szafy lecz ma się sprzedać i trafić do jak najszerszego grona odbiorców. Oczywiście z jednej strony mamy masę młodych muzyków, którzy korzystając z technologii coś tam nagrywają sobie w piwnicy i dla laika brzmi to całkiem dobrze. Ale tak naprawdę, każda licząca się płyta to przedsięwzięcie porównywalne z wymyśleniem, zaprojektowaniem, wyprodukowaniem i wypromowaniem nowej marki perfum. Mówimy o całym procesie produkcyjnym. Świetnie ukazywał to jakiś czas temu taki serial na TVP Kultura, zatytułowany "Klasyczne albumy rocka". Chodzi o pewien profesjonalizm, który do Polski też powoli zaczyna docierać. Ostatnio swoją premierę miał nowy teledysk Organka w reżyserii Skolimowskiego. Można odnieść wrażenie, że zrobiła go jedna, góra dwie osoby. Ktoś ustawił kamerę na statywie, Kora trochę powyginała się przed obiektywem i tyle. Otóż nie. Z napisów końcowych dowiadujemy się, że ten klip robiło ze 30 osób, bo w poważnych produkcjach nic nie jest zostawione przypadkowi, każdy jest za coś odpowiedzialny. Nawet za katering. 
Poza tym to się tak mówi, że nagrywamy tytułową piosenkę do Bonda...  Tak jest ale trzeba zrozumieć, że mimo że chodzi o jeden utwór, to trzeba również nagrać kilka jego wersji. Dłuższych i krótszych. Trzeba nagrać wersje instrumentalne z towarzyszeniem ogromnej orkiestry. Większość będzie oczywiście w aranżacjach bardzo dynamicznych ale nie zabraknie też bardzo wolnych. Tym razem nie będzie tak, jak z kompozycją na przykład Madonny, która faktycznie nagrała jedną piosenkę i tyle. Owszem, pozostaje podział polegający na tym, że my tworzymy piosenkę tytułową a oprócz tego jest kompozytor, który odpowiedzialny jest za resztę muzyki. Jednak tym razem pewną część pracy będziemy wykonywali wspólnie, gdyż w filmie mają się pojawić motywy muzyczne nawiązujące do naszej tytułowej kompozycji. W nagrywaniu niektórych będziemy brali udział.
Pierwsze nagrania mamy we wrześniu w Londynie, kolejne gdy film zostanie już nakręcony i rozpocznie się postprodukcja. 
Premiera 25 filmu o przygodach agenta 007 planowana jest na koniec roku 2018 ale wiele wskazuje na to, że może zostać przesunięta na początek roku 2019. Jak dotąd bardzo niewiele wiadomo o tej produkcji. 
Dotychczas w filmach o Bondzie wiele było mniejszych i większych polskich akcentów. Cały artykuł na ten temat dostępny jest TUTAJ.  Teraz do tej listy dołączy kolejny.
Od siebie, w nawiązaniu do słów Mateusza, dodam tylko tyle, że ja akurat wiedziałem o sprawie od kilku miesięcy, bo mi Michał Bryndal powiedział. Ale nic nie pisałem bo to miała być wielka tajemnica. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz