Sporo się ostatnio dzieje. W przeciągu miesiąca odbyły się dwa wysokobudżetowe wydarzenia, których głównymi bohaterami byli Wojciech Waglewski i Voo Voo.
Po Opolu przyszedł czas na Gdańsk, w którym to miały miejsce aż dwa koncerty jednego dnia. Gdańskim występom chciałbym poświęcić słów kilka, chociaż nie jest to łatwe, bo większość tego co się działo można obejrzeć w internecie i nie ma specjalnie sensu opisywać tego, co każdy sam może sobie zobaczyć.
Sobotnia zabawa rozpoczęła się o godzinie 14.00, kiedy to na scenie pojawił się w specjalnym przebraniu Karim Martusewicz wraz z zespołem Karimski Club i swoimi dziecięcymi gwiazdami.
Ku memu wielkiemu zdziwieniu, na koncert przyszło grubo poniżej 100 000 osób 😂😂😂. Albo magia hasła "Małe Wu Wu" nie zadziałała tak jak 2 lata temu w Jarocinie, albo ludzie zlękli się pogody, bo aplikacje zgodnie przepowiadały 70% szans na burzę. Z drugiej strony, ja przynajmniej nie jestem zachwycony promocją poszczególnych wydarzeń w ramach Święta Wolności w Gdańsku. Zaplanowano tyle różnych rzeczy, że wrzucenie tego wszystkiego w jeden wspólny program, do przeczytania którego trzeba było mieć dobre okulary, nie koniecznie przynosiło zaplanowany skutek. Łatwo było coś przeoczyć. Nie mówię, że nie było promocji ale po pierwsze: szczegóły były na ostatnią chwilę, po drugie: sposób przekazywania informacji ma wpływ na skuteczność jej odbioru a na dokładkę karty wstępu na wieczorny koncert były wydawane z kilkudniowym poślizgiem, też niemalże na ostatnią chwilę.
Powracając do Karimowego koncertu, burzy nie było w trakcie występu. Dzięki temu artyści przy pięknym słoneczku wykonali kilka kompozycji z najnowszej płyty zatytułowanej "Dla Dzieci".
Pokazem gry na trąbce oraz tanecznymi umiejętnościami zabłysnął Nelson - syn Karima. Ale szczerze jestem przekonany o tym, że jeśli chodzi o dzieci występujące tego dnia na scenie, nie tylko o Nelsonie usłyszymy jeszcze w przyszłości.
W dalszej części koncertu na scenie pojawili się Wojciech Waglewski oraz Mateusz Pospieszalski. To oczywiście zwiastowało utwory z repertuaru Małego Wu Wu. Kto nie był, może żałować bo okazje aby usłyszeć je na żywo, zdarzają się ekstremalnie rzadko.
Po koncercie przygotowanym przez Karima, nastąpiły kilkugodzinne próby przed wieczornym występem. I faktycznie, podczas prób dwukrotnie przeszła solidna burza. Na szczęście były to tylko takie "kilkuminutówki".
O godzinie 20.15 ruszył koncert główny i od razu wyjaśniam co się działo, gdy w necie nie leciał akurat streaming. Otóż transmisja odbywała się tylko wtedy, gdy na scenie był Wojciech Waglewski.
Tym ten koncert różnił się od tego w Opolu, że w Opolu ktoś z Voo Voo zawsze był na scenie a w Gdańsku niektórzy wykonawcy mieli swoje własne indywidualne sety. I wtedy właśnie transmisji nie było. Jak dla mnie, te indywidualne występy były odrobinę za długie ale z drugiej strony rozumiem też, że trudno aby na przykład zespół z Jamajki przyleciał wykonać dwa utwory. Inny aspekt jest też taki, że przecież byli też widzowie, którzy wcale nie przyszli na Voo Voo tylko znaleźli gdzieś informację, że wystąpi na przykład Organek. I pewnie też byliby zawiedzeni, gdyby zagrał dwa kawałki. Nie wiem na ile to były żarty a na ile to było na serio ale słyszałem o dziewczynie, która rzuciła naukę i jeździ po całej Polsce za Organkiem. Mam nadzieję, że nie wyszła z koncertu zawiedziona. No i oczywiście, że wróci do szkoły.
Pierwsze informacje na temat tego wydarzenia mówiły, że na scenie pojawią się: Wojtek Mazolewski Quintet, grupa Voo Voo z zespołem perkusyjnym Ritmo Bloco, Tomasz Organek z zespołem, Lech Janerka, John Porter oraz Paulina, Natalia i Ewa (w rzeczywistości Anna) Przybysz. Ostatecznie było nieco inaczej. Wystąpili: Zespół Voo Voo z Wojciechem Waglewskim, Wojciech Mazolewski Quintet, John Porter, Paulina i Anna Przybysz, Maria Peszek, Organek, Justyna Święs, The Pau, Monika Borzym, zespół Ritmo Bloco, zespół Trebunie Tutki & Twinkle Brothers oraz Brodka.
Koncert rozpoczął się od piosenki "Kocham wolność". Nie wiem jak tam było z odsłuchami na scenie ale Organek swoim wokalem dość konkretnie rozmijał się z melodią.
Pierwsza z przerw w transmisji to był około 40-minutowy występ Wojciecha Mazolewskiego. Swoje osobne występy mieli też John Porter, Organek z The Pau oraz Trebunie z Twinkle Brothers.
Marie Peszek w ciągu ostatniego miesiąca widziałem trzykrotnie z piosenką "Moje miasto". I były to trzy zupełnie różne wykonania. Najpierw wystąpiła przed Voo Voo na granicy Gdańska i Sopotu. Tam publiczność usłyszała taką wersję mocno rockową. Mi to się podobało dość średnio. W Opolu zabrzmiała wersja inspirowana tą albumową i wypadło rewelacyjnie. W gdańsku natomiast była wersja nieco wolniejsza, nieco dłuższa a klimat narzucał Mateusz Pospieszalski. Wypadło bardzo ładnie.
Świetnie wypadł występ Ritmo Bloco. Zagrali inaczej niż na dotychczasowych koncertach z Voo Voo bo tam piosenka "Się poruszam 2" przechodziła w utwór "Nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic" a tu nastąpiło przejście we "Flotę zjednoczonych sił" / "Łobi jabi".
Flota była oczywiście jednym z ważniejszych momentów koncertu. Wersja numer 2349 ( z dokładnością do 500). Wyszło rewelacyjnie, publiczność bardzo się wkręciła we wspólne śpiewanie, ale my Polacy mamy coś takiego, że wspólnie to możemy zaśpiewać co najwyżej "Hej Sokoły". Bo jak już trzeba zaśpiewać "100 lat" albo hymn państwowy, wtedy zaczyna się problem. No i tak też było podczas "Łobi jabi". Każdy śpiewał, tyle że każdy co innego.
Wielki finał to Brodka i wszyscy pozostali artyści z piosenką "Nim stanie się tak, jak gdyby nigdy nic". Cóż można powiedzieć? Każdy widział a kto nie widział, wciąż może obejrzeć. Wyszło super.
Nie potrafię oszacować ile osób mogło się zgromadzić aby obejrzeć ten koncert ale publiczność raczej dopisała.
Wychodząc, usłyszałem taką opinię, że po co oni tych górali ściągali? Nie chcę obrażać ludzi, więc nie napiszę, że powiedział to dyletant. Ale przedstawiciel przypadkowej publiczności, która wybrała się na darmowy koncert i nie ma pojęcia o Voo Voo - z pewnością. No niestety: Ich Troje mieli akurat zajęte terminy. Na szczęście świadomej publiczności też nie zabrakło.
Poczytałem sobie też komentarze po koncercie. A te są bardzo różne. No ale to jest Gdańsk. Jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim tam dogodził, sam Kazik z pewnością też by nie dał rady. Moja rada jest taka: nie pasuje ci zestaw wykonawców to nie przychodź na koncert. A moja ocena jest taka, że bardzo sprawnie przeprowadzone wydarzenie, bardzo udane artystycznie. Ilość wykonawców gwarantowała niemal dla każdego coś miłego. Myślę, że wszyscy wykonali świetną pracę i nie wiem czy jeszcze będzie okazja do tego formatu koncertów z Voo Voo ale bardzo bym chciał aby była.
A-ha. Jeszcze występowała Natalia Przybysz. Bym był zapomniał a potem sobie tego nie darował.
Ja po wczorajszym koncercie (4.06) powiem tak: niech żyje Wagiel, Organek, W. Mazolewski i cała reszta, która z nimi zagrała! Jak dla mnie koncert sobotni był duuuużo lepszy od wtorkowego.
OdpowiedzUsuń