Wojciech Waglewski wielokrotnie ubolewał nad kondycją polskich mediów. Z tym się akurat zgodzę. Zwłaszcza gdy oglądam (rzadko) programy redaktora Nizinkiewicza.
To jest taki człowiek, który niby coś tam wie, ale gdy przychodzi porozmawiać o szczegółach, okazuje się, że guzik wie. Prosty przykład: w najnowszym wywiadzie z Wojciechem Waglewskim, wyciągnął 4 płyty: "Zapłacono", "Rapatapa-to-ja", "Flota zjednoczonych sił - najlepsi śpiewają Voo Voo" oraz "Różne Piosenki" i pyta Wagla kiedy zostaną wznowione, gdyż rzekomo dawno nie były wznawiane i nigdzie nie można ich kupić. Tak się składa, że trzy z tych czterech albumów, dopiero co były wznowione 3 lata temu. No ale nie sądzę by to pana redaktora w jakikolwiek sposób interesowało. Pewne pozory trzeba sprawiać ale bez przesady.
Dla mnie już sam fakt zapraszania artystów do programu, który nazywa się tak jak się nazywa, czyli #RZECZoPOLITYCE, jest nieporozumieniem. Nie wiem czemu redaktor upodobał sobie akurat artystów a nie na przykład wędkarzy (byliby to goście tak samo nieodpowiedni do prowadzenia rozmów o polityce jak artyści), no ale jest jak jest. Schemat zawsze ten sam i odczytuję go w ten sposób: chodź do mnie do programu, będziesz miał okazję zareklamować swoją nową płytę ale nie za darmo. Płyta tam pewnie mało kogo obchodzi więc trzeba czegoś więcej. Musisz zrobić show. W końcu jesteś artystą. Dlatego porozmawiamy o polityce. Pokażesz jak nisko cenisz swoich odbiorców. Z pewnością są takimi debilami, że bez twoich światłych rad nie będą wiedzieli ani jak zagłosować ani nawet jak sobie buta zawiązać.
Być może już to kiedyś pisałem: dla mnie polityka to jest ściek a rozmawianie o niej to jak rozmowa o gównie. Ale dzwoni pan redaktor ze stacji X czy Y do pana artysty i mówi tak: za nami 3 miesiące kampanii wyborczej; 3 miesiące podczas których polityka zalewała nas wszystkimi możliwymi kanałami do zerzygania. Wiem, że ludzie chcieliby od tego odpocząć, na przykład posłuchać rozmowy ze swoim ulubionym artystą na temat sztuki. Ale nic z tego. Pokaż jak bardzo ich nie szanujesz. Porozmawiamy o polityce. Porozmawiamy o gównie. Będzie miło.
Wielokrotnie polemizowałem już z Wojciechem Waglewskim na temat zaangażowania artystów w politykę. Wojciech Waglewski wielokrotnie też mówił w mediach o tym, że nie zgadza się z poglądem, że artyści nie powinni angażować się w politykę. A ja oczywiście nie zgadzam się z Waglem. Z bardzo wielu powodów. Pisałem już o nich nie raz. Dwie najważniejsze rzeczy w sztuce to niezakłócony przekaz i odbiór. Prezentowanie przez artystów swoich często ekscentrycznych poglądów, niestety wpływa na jedno i drugie. Kolejna sprawa: sztuka musi mieć odbiorców. Akurat w kraju, w którym żyje 40 milionów ludzi, wszystko znajdzie jakichś tam odbiorców. Ale nie o to chodzi. W tak spolaryzowanym społeczeństwie, gdy opowiadamy się po stronie "A", wszyscy którzy są po stronie "B", automatycznie tracą zainteresowanie tym, co mamy do przekazania. Utrata potencjalnych odbiorców, tylko po to żeby tam sobie poprzekonywać przekonanych, wydaje mi się kiepskim pomysłem.
Po trzecie: zawód polityka polega na sprawianiu wrażenia bycia miłym człowiekiem. W rzeczywistości jednak, politycy to nie są fajni ludzie. Czy naprawdę warto swoim nazwiskiem i autorytetem, sygnować ich brudne gierki? Wiem, że chęć zmiany świata popycha ludzi czasami do dziwnych rzeczy ale próby dokonania tego poprzez zmienianie innych, zazwyczaj mają bardzo nikłe szanse powodzenia. Recepta na jakikolwiek sukces wydaje mi się być prosta i wiedzie zupełnie inną drogą a zawiera się w tekście zatytułowanym "Man in the mirror". W wolnym tłumaczeniu: jeśli chcesz uczynić świat lepszym miejscem, spójrz na siebie i zacznij zmiany. Bo to jest coś, na co naprawdę mamy wpływ.
Po czwarte i najważniejsze: artyści niestety straszliwie popłynęli w ostatnich latach jeśli chodzi o jakieś poczucie swojej misji, czy nie wiem czego. Traktują odbiorców jak totalnych idiotów, którym trzeba wszystko wytłumaczyć. Podstawy ku temu mają często marne, gdyż sami zwyczajnie miewają ogromne braki w wykształceniu. Nie dotyczy to Wagla, który wykształcenie akurat ma konkretne, ale nie szukając daleko, Jego kolega z dawnego zespołu jest najmądrzejszy na świecie w każdym temacie. Czekam tylko kiedy napisze poradnik dla rolników, bo przecież dopóki to się nie stanie, rolnicy skazani są na porażkę. Jaka szkoda, że tych mądrości starczyło jedynie na ukończenie podstawówki.
Jedno trzeba przyznać: artyści nie są koniunkturalni, gdyż wiecznie ustawiają się po stronie przegranych. Mało tego: zupełnie nie patrzą przy tym na pieniądze. Na przykład zupełnie spłynęło po nich zabranie możliwości odliczania 50% kosztów uzyskania przychodu.
Wojciech Waglewski jest wspaniałym znawcą sztuki. Potrafi o niej fantastycznie, godzinami opowiadać, co udowodnił w swoich licznych audycjach radiowych. Na przykład, gdyby nie Wojciech Waglewski, pewnie nigdy nie dowiedziałbym się nawet o istnieniu takiego muzyka jak Willy Schwarz. Kilka lat temu, ku zdziwieniu wielu, okazało się, że Wagiel ma również ogromną wiedzę w dziedzinie mody. Jestem pewien, że jest jeszcze wiele innych tematów, w których mógłby zadziwić. Ale polityka? Przecież w tym kraju mamy 40 milionów ekspertów od polityki. Potrafię sobie wyobrazić bardziej ambitne zajęcia niż bycie jednym z 40 milionów.
Wywiad z Waglem zatytułowany jest "Okropne, że 10 mln Polaków wierzy w brednie PiS i TVP". Być może okropne. Ale bardziej okropne wydaje mi się, że kiedyś tam, ktoś mógł pójść za głosem Wagla i poprzeć AWS. Albo Ruch Palikota.
Gdybym chodził na wybory, z pewnością nie słuchałbym głosu Wojciecha Waglewskiego. Nawet gdybym był kompletnym ciołkiem i nie potrafił sam dokonać wyboru. Nie słuchałbym Wojciecha Waglewskiego dlatego, że w przeszłości Jego wybory okazywały się najdelikatniej rzecz ujmując: mało trafione. Już nie ważne dzisiaj jak to było, kto za tym stał i tak dalej. Fakty są proste: wsparł AWS. Co z tego wynikło? Wszyscy wiemy. Co prawda udało się tej formacji objąć władzę na jakiś czas ale wyborcy ocenili ten okres tak surowo, że ugrupowanie w kolejnych wyborach nie przekroczyło nawet progu wyborczego i wkrótce potem przestało istnieć.
Wojciech Waglewski wystąpił również na jakimś kongresie założycielskim Ruchu Poparcia Palikota (czy coś takiego). To też była tak udana inicjatywa polityczna, że w zasadzie dziś już mało kto pamięta, że w ogóle była. Zatem litości.
Wojciechu, uwielbiam Twoje piosenki, uwielbiam ich słuchać. Nie wiem czy poza Tobą samym i kolegą zwanym Demolką, ktoś ma większe archiwum Twoich nagrań niż ja. Ponadto uważam, że jesteś bardzo fajnym i sympatycznym człowiekiem. Ale nie posłuchałbym Twojego głosu w tej dziedzinie. Myślisz, że inni posłuchają? Zatem: czy warto?
Nikt nie broni artystom chodzić na wybory ale to nachalne narzucanie innym swoich jedynie słusznych poglądów, jest jak opowiadanie o tym że wrzód mi wyskoczył pod pachą i strasznie swędzi. Naprawdę nie każdy chce o tym wiedzieć.
Mimo wszystko, w programie redaktora Nizinkiewicza, udało się Waglowi przemycić kilka interesujących informacji:
- po pierwsze płyta Waglewski Fisz Emade została już nagrana i jest na etapie mixowania. Ma być podobna do poprzedniej ale zupełnie inna i ponoć nieco wolniejsza.
- po drugie, przed Voo Voo jest jakiś wielki projekt związany z pierwszą płytą Marka Grechuty.
No i to jest interesujące. A gdyby tak się kiedyś zdarzyło, że zapragnę polityki, to sobie włączę Wiadomości albo Fakty. I nawet wtedy nikt mnie nie przekona, że jest mi dobrze czy źle, bo stale różne osoby usiłują to robić, nie mając zielonego pojęcia jak mi jest naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz