8 grudnia swoją premierę będzie miał utwór "Zwieczorniały", który promuje nową płytę Mateusza Pospieszalskiego. Tym razem wybitny muzyk postanowił zaprezentować się słuchaczom w wersji solo.
Sam fakt premiery tego wydawnictwa, co tu dużo mówić, jest sporym zaskoczeniem. Wiadomość pojawiła się znienacka, bez żadnych wcześniejszych sygnałów, że coś się może wydarzyć. Owszem, pojawiały się jakieś informacje o nowej płycie ale akurat nie tej.
Utwór "Zwieczorniały" oraz jego tytuł, dobrze charakteryzują cały album i są zarazem wskazówką. Tak to już z Mateuszem jest, że łatwe dźwięki tworzy dla innych natomiast sam jakby nie chce być z nimi kojarzony. Zatem sobie zostawia ambitne i trudne brzmienia. Taka jest też ta płyta. To nie jest Zakopower, którego można słuchać z całą rodziną przy niedzielnym obiadku, popijając wódką. Do tej muzyki trzeba skupienia, ciszy i chyba najlepiej samotności aby skupić się jeszcze mocniej. Wieczorowa pora wydaje mi się optymalna do jej słuchania. Powtórzę raz jeszcze: cisza i skupinie są bezwzględnie konieczne podczas kontemplacji tego materiału.
Jakiś czas temu przez przypadek dowiedziałem się, że Mateusz Pospieszalski przebywa w Sopocie i nagrywa nad morzem dźwięki natury oraz różne eksperymenty na ich tle. W tamtym czasie, można powiedzieć że coś tam bardzo mgliście wiedziałem, piąte przez dziesiąte i chyba nie było we mnie wielkiego przekonania, że te działania uda się przełożyć na jakiś konkretny projekt. Jednak dziś już wiem, że Sopot i tamte nagrania robione wtedy we wrześniu, są na tej płycie. Co więcej: nie wiem tego ale obstawiam, że dźwięki słyszalne w kompozycji "W śródmorzu" pochodzą z okolic molo w Sopocie albo Gdyni Orłowie. Może mam racje, może nie.
Na płycie znajduje się 10 utworów. Brzmienie tego albumu nie ma nic wspólnego z tym, co Mateusz Pospieszalski zaprezentował na swoim poprzednim krążku wraz z quintetem. Nie jest to również "Matika" czy "EMPE 3". Za to była kiedyś taka płyta zatytułowana "Kolędy". Tam koncepcja była bardzo jasna: Mateo, Jego instrumenty i nic więcej. Na najnowszej płycie jest podobnie, tyle że tam motywem przewodnim były pieśni wykonywane zazwyczaj przy wigilijnym stole a tutaj tę rolę pełnią dźwięki przyrody oraz zapis wywołanych nimi emocji i nastrojów. Mamy tutaj próbę uchwycenia i zarejestrowania konkretnej chwili. Czegoś bardzo ulotnego, co jest i za chwilę tego nie ma.
Przynajmniej dwa motywy na tej płycie są już znane szerszej publiczności z płyt Voo Voo. Pierwszy z nich to kompozycja "Zwieczorniały". Ten temat poznaliśmy jako "Niespiesznie 2" na albumie "Za niebawem" ale w rzeczywistości powstał już około 30 lat temu. I tak naprawdę to teledysk do "Niespiesznie 2" świetnie nadałby się również do tego kawałka. Jeżeli tylko wyobrazimy sobie, że ten samochód to jest taksówka a w niej na tylnym siedzeniu siedzi Mateo i gra na saksofonie, wszystko będzie się zgadzało.
Kolejny taki utwór to "Famfara", który znany jest na przykład z płyty "XX część pierwsza" jako "Funfara". Teraz otrzymujemy wersję, można powiedzieć: maxisinglową bo cztery razy dłuższą. Oczywiście w innej aranżacji.
To jest jedna z takich płyt, o których naprawdę nie jest łatwo pisać. Trzeba jej wysłuchać żeby wiedzieć o co na niej chodzi. Ale jednym z najbardziej zapadających w pamięć momentów podczas jej słuchania jest kompozycja "Nikt nie zagłuszy psa". Czy koncepcja na ten numer od początku była właśnie taka, czy też jest to zapis chwili podczas nagrywania? Tego nie wiem.
Nowy album pod roboczym tytułem "Nowy Album", to projekt instrumentalny. Chociaż, jak wcześniej napisałem: trudny, to zyskuje z każdym przesłuchaniem. Z pewnością jest to płyta o charakterze bardzo intymnym. Są na niej tylko dźwięki natury, Mateo i to, co zrodziło się w głowie muzyka. Zatem to, co słyszymy w tle, jest dla nas informacją dlaczego Mateusz gra akurat to co właśnie gra i w taki a nie inny sposób. Jednak czy otrzymamy odpowiedź na pytanie: jaki naprawdę jest Mateusz Pospieszalski? Moim zdaniem nie. Mamy tu jedno z Jego obliczy. Ale w zestawieniu z innymi płytami, które tworzył lub współtworzył, z pewnością otrzymamy dzięki temu krążkowi pełniejszy obraz artystycznej duszy muzyka.
Sam fakt premiery tego wydawnictwa, co tu dużo mówić, jest sporym zaskoczeniem. Wiadomość pojawiła się znienacka, bez żadnych wcześniejszych sygnałów, że coś się może wydarzyć. Owszem, pojawiały się jakieś informacje o nowej płycie ale akurat nie tej.
Utwór "Zwieczorniały" oraz jego tytuł, dobrze charakteryzują cały album i są zarazem wskazówką. Tak to już z Mateuszem jest, że łatwe dźwięki tworzy dla innych natomiast sam jakby nie chce być z nimi kojarzony. Zatem sobie zostawia ambitne i trudne brzmienia. Taka jest też ta płyta. To nie jest Zakopower, którego można słuchać z całą rodziną przy niedzielnym obiadku, popijając wódką. Do tej muzyki trzeba skupienia, ciszy i chyba najlepiej samotności aby skupić się jeszcze mocniej. Wieczorowa pora wydaje mi się optymalna do jej słuchania. Powtórzę raz jeszcze: cisza i skupinie są bezwzględnie konieczne podczas kontemplacji tego materiału.
Jakiś czas temu przez przypadek dowiedziałem się, że Mateusz Pospieszalski przebywa w Sopocie i nagrywa nad morzem dźwięki natury oraz różne eksperymenty na ich tle. W tamtym czasie, można powiedzieć że coś tam bardzo mgliście wiedziałem, piąte przez dziesiąte i chyba nie było we mnie wielkiego przekonania, że te działania uda się przełożyć na jakiś konkretny projekt. Jednak dziś już wiem, że Sopot i tamte nagrania robione wtedy we wrześniu, są na tej płycie. Co więcej: nie wiem tego ale obstawiam, że dźwięki słyszalne w kompozycji "W śródmorzu" pochodzą z okolic molo w Sopocie albo Gdyni Orłowie. Może mam racje, może nie.
Na płycie znajduje się 10 utworów. Brzmienie tego albumu nie ma nic wspólnego z tym, co Mateusz Pospieszalski zaprezentował na swoim poprzednim krążku wraz z quintetem. Nie jest to również "Matika" czy "EMPE 3". Za to była kiedyś taka płyta zatytułowana "Kolędy". Tam koncepcja była bardzo jasna: Mateo, Jego instrumenty i nic więcej. Na najnowszej płycie jest podobnie, tyle że tam motywem przewodnim były pieśni wykonywane zazwyczaj przy wigilijnym stole a tutaj tę rolę pełnią dźwięki przyrody oraz zapis wywołanych nimi emocji i nastrojów. Mamy tutaj próbę uchwycenia i zarejestrowania konkretnej chwili. Czegoś bardzo ulotnego, co jest i za chwilę tego nie ma.
Przynajmniej dwa motywy na tej płycie są już znane szerszej publiczności z płyt Voo Voo. Pierwszy z nich to kompozycja "Zwieczorniały". Ten temat poznaliśmy jako "Niespiesznie 2" na albumie "Za niebawem" ale w rzeczywistości powstał już około 30 lat temu. I tak naprawdę to teledysk do "Niespiesznie 2" świetnie nadałby się również do tego kawałka. Jeżeli tylko wyobrazimy sobie, że ten samochód to jest taksówka a w niej na tylnym siedzeniu siedzi Mateo i gra na saksofonie, wszystko będzie się zgadzało.
Kolejny taki utwór to "Famfara", który znany jest na przykład z płyty "XX część pierwsza" jako "Funfara". Teraz otrzymujemy wersję, można powiedzieć: maxisinglową bo cztery razy dłuższą. Oczywiście w innej aranżacji.
To jest jedna z takich płyt, o których naprawdę nie jest łatwo pisać. Trzeba jej wysłuchać żeby wiedzieć o co na niej chodzi. Ale jednym z najbardziej zapadających w pamięć momentów podczas jej słuchania jest kompozycja "Nikt nie zagłuszy psa". Czy koncepcja na ten numer od początku była właśnie taka, czy też jest to zapis chwili podczas nagrywania? Tego nie wiem.
Nowy album pod roboczym tytułem "Nowy Album", to projekt instrumentalny. Chociaż, jak wcześniej napisałem: trudny, to zyskuje z każdym przesłuchaniem. Z pewnością jest to płyta o charakterze bardzo intymnym. Są na niej tylko dźwięki natury, Mateo i to, co zrodziło się w głowie muzyka. Zatem to, co słyszymy w tle, jest dla nas informacją dlaczego Mateusz gra akurat to co właśnie gra i w taki a nie inny sposób. Jednak czy otrzymamy odpowiedź na pytanie: jaki naprawdę jest Mateusz Pospieszalski? Moim zdaniem nie. Mamy tu jedno z Jego obliczy. Ale w zestawieniu z innymi płytami, które tworzył lub współtworzył, z pewnością otrzymamy dzięki temu krążkowi pełniejszy obraz artystycznej duszy muzyka.
Na płycie znajdziemy również nieco zabawy z głębią dźwięku. A więc po raz kolejny: trzeba odpowiednich warunków do jej słuchania. Można powiedzieć, że do pewnego stopnia jest to album relaksacyjny. Sprawdzi się znakomicie, gdy ktoś szuka wyciszenia, chce zebrać myśli lub poszukuje chwili refleksji.
Moim zdaniem na uwagę zasługuje e-okładka płyty autorstwa Krzysztofa Kokoryna. Podoba mi się również okładka singla "Zwieczorniały". Fajny pomysł, proste wykonanie i przetarcia odwołujące się do okładki płyt winylowych. Mimo obecnej mody na winyle, są one dźwiękiem przeszłości. Zatem do przeszłości nawiązuje okładka i fajnie, bo teraźniejszość (chociaż nie pozbawiona wartościowych rzeczy) zdominowana jest przez komercyjny badziew, z którym Mateo z pewnością kojarzony nie chciałby być.
Mateusz Pospieszalski notuje kolejną pozycję w swojej dyskografii. Jest to szalenie istotne w przypadku tak wszechstronnego artysty, gdyż dzięki temu nie jest postrzegany wyłącznie jako muzyk zespołu Voo Voo. Oczywiście Voo Voo to ważna część Jego tożsamości ale niestety przysłania pełen obraz. A nie można zapominać, że Mateusz Pospieszalski to również twórca muzyki filmowej, teatralnej, telewizyjnej, producent, autor sukcesów wielu wykonawców oraz właśnie twórca solowy.
Czy każdy będzie potrafił docenić ten album? Nie mam wątpliwości, że nie. Ale Mateusz Pospieszalski zawsze był muzykiem mocno niedocenionym bo zawsze bardziej dbał o innych niż o siebie. Niejedna osoba ładny dom sobie wybudowała dzięki Jego talentowi. Na szczęście nie brak ludzi, którzy Mateusza znają, cenią i szanują. Myślę, że nie trzeba ich przekonywać do kupna nowej płyty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz