Mam nadzieję że wielbiciele zespołu Voo Voo, Wojciecha Waglewskiego, Mateusza Pospieszalskiego, Karima Martusewicza, Michała Bryndala i projektów w które angażują się muzycy, znajdą tutaj dodatkowe źródło informacji.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nowa Płyta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nowa Płyta. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 8 listopada 2022

Voo Voo - wrażenia z "Premiery"

Nie ma chyba żadnego ryzyka w stwierdzeniu, że nowy album Voo Voo jest na ten moment najbardziej przemilczanym przez recenzentów i krytyków krążkiem w historii zespołu. Nie mam na temat przyczyny tego stanu rzeczy żadnej teorii, ale też nie mam z tym żadnego problemu. Zwłaszcza, że większość recenzji płyt Voo Voo w ostatnich latach była najzwyczajniej nudna. W sumie gdyby dla wszystkich redakcji pisał je znany z całkowitego bezkrytycyzmu Piotr Stelmach, nie byłoby większej różnicy. A skoro nie ma zbyt wielu chętnych aby się wypowiedzieć, to ja wrzucę kilka słów. Oczywiście profesjonalnym krytykiem się nie czuję, za to przez wielu znany jestem z krytykanctwa. Wszystkich, którzy ewentualnie mogą poczuć się owym krytykanctwem urażeni, od razu uspokajam: ja się na niczym nie znam. I to dlatego wypisuję głupoty. 

Jakiś rok temu, już nie pamiętam gdzie, usłyszałem, że pomysł na promocję kolejnego albumu Voo Voo, bedzie nieco inny, niż zazwyczaj. Najpierw miało się ukazać kilka singli z udziałem gości a potem dopiero album. Mam wrażenie, że ten plan udało się zrealizować tylko częściowo. Za singiel uważam coś, co zostało przez zespół wypuszczone w eter i ma szansę w nim przez kilka tygodni gdzieś tam pośmigać, trafić na jakąś listę przebojów itd. I tutaj faktycznie album poprzedzony był przez dwa takie utwory: "Łajba", oraz "Bezruch". Potem jeszcze w tygodniu poprzedzającym premierę płyty, do serwisów streamingowych zostały wrzucone na szybko dwa kolejne utwory, ale to chyba nie o to chodziło w pierwotnym zamyśle. 

No i oczywiście, jeżeli mówimy o pierwotnych zamysłach, wiemy że część pomysłów, które ostatecznie wylądowały na najnowszym albumie, miały trafić na zupełnie inne wydawnictwo. Pandemia i inne czynniki pokrzyżowały tutaj plany Wojciecha Waglewskiego. Niewiele wiadomo na temat tych planów, ale pewnie i tak można żałować, że do nich nie doszło. Na nową płytę Voo Voo, Wagiel zapewne i tak by coś wymyślił a oprócz tego mielibyśmy dodatkowy album. Niestety takich konceptów, które gdzieś tam zaczęły krążyć w przestrzeni a potem nigdy nie zostały zrealizowane i pewnie nigdy zrealizowane nie będą, jest w historii Voo Voo sporo. 

W materiałach promujących najnowszą płytę zespołu Voo Voo o zgrabnym tytule "Premiera", Wojciech Waglewski mówi, że to jest płyta Voo Voo, wygląda jak płyta Voo Voo i brzmi jak płyta Voo Voo. Rzeczywiście, jest to płyta Voo Voo. Tak jest napisane na okładce, więc nie może być inaczej. Poza tym zauważyłem, że pojawiają się na niej wszyscy muzycy zespołu Voo Voo. O tym, że będzie wyglądała jak płyta Voo Voo (i to jak dobra płyta Voo Voo), wiedziałem od dawna. Jarek Koziara, który zaprojektował okładkę i zadbał o stronę graficzną wydawnictwa, zawsze jest gwarantem jakości. Fajna kolorystyka i ciekawy, niebanalny pomysł. Dodam, że album ma również tytuł, jak płyta Voo Voo. Pomysłów na ten tytuł było kilka. Pierwotnie wydawnictwo miało być ponoć zatytułowane "Bezruch". Z takiego czysto poetyckiego punktu widzenia, jest to słowo, które jakoś tam oddziałuje przynajmniej na moją wyobraźnię. Ale czy to byłby dobry tytuł dla całej płyty Voo Voo? Nie sądzę. Powiem więcej: uważam, że byłby bardzo zły. Dlaczego? Nie ukrywam, że od kilku lat nieco brak mi na płytach zespołu bardziej energicznych, żywiołowych i radosnych kompozycji. Te zostały w jakiejś mierze zastąpione przez utwory stonowane, melancholijne i spokojne. Nie mówię, że złe. Przeciwnie: często świetne, jak na przykład utwór "Środa" z płyty "7", ale generalnie nie jestem wielkim fanem takiego grania do poduszki a tytuł "Bezruch", byłby chyba skrajną emanacją tego nurtu. Kolejny pomysł na zatytułowanie krążka brzmiał "Leżozwierz". Leżenie to znowu bezruch, ale mamy tu ciekawą zbitkę słowną i akurat uważam, że ten tytuł byłby bardzo fajny. Natomiast "Premiera" świetnie wpisuje się w szereg innych, najprostszych z możliwych tytułów płyt Voo Voo, typu "Płyta", "Nowa płyta", "Płyta z Muzyką", "Dobry wieczór" itd. Mi się podoba ten trend. 

A czy album brzmi jak płyta Voo Voo? Tego nie wiem. I tak, i nie. Są takie utwory, które dla mnie brzmią jak Voo Voo. Na przykład "Bez saxu", czy "Beztrosko". Tyle, że pisząc to, od razu przyłapuję się na tym, że one brzmią jak takie Voo Voo, które ja najbardziej lubię, czyli właśnie energetyczne, rytmiczne i melodyjne. Bo oczywiście utwór "Łajba", też brzmi jak Voo Voo, to też jest Voo Voo jakie znam, tyle że to jest właśnie jeden z przykładów takiego statycznego grania (dla niepoznaki przerywanego solówkami). Jakkolwiek to statyczne granie również potrafi mieć wielki urok i tutaj najlepszym przykładem jest kompozycja "Bezruch". No i są też na tej płycie takie utwory, które co prawda brzmią jak Voo Voo, bo muszą brzmieć jak Voo Voo, skoro jest na nich niepodrabialny wokal Wojciecha Waglewskiego i grają pozostali muzycy zespołu, ale muzycznie trudno jest znaleźć oczywiste nawiązania do tego, co zespół zarejestrował w przeszłości. 

Jeżeli chodzi o teksty na płycie, nie zamierzam ich jakoś obszernie komentować. Niech każdy sam je sobie zinterpretuje, zastanowi się co Autor miał na myśli, przepuści to przez własną wrażliwość i oceni czy mu to podoba się czy też podoba się nie. Gdybym chciał je jakoś odnieść do siebie, mogę powiedzieć jedynie tyle, że zawsze staram się aby negatywne strony życia nie przesłaniały mi tych pozytywnych. I tyle.

Chociaż... jest jeden utwór, który tekstowo mocno kontrastuje z pozostałymi. Mam tutaj na myśli "Beztrosko". Gdy usłyszałem ten utwór, skojarzenie miałem tylko jedno: Voo Voo kiedyś zarejestrowało kawałek "Do nieprzyjaciół". To mogłaby być druga część, zatytułowana "Do przyjaciół". 

Jeden jest fragment tekstu na tej płycie, do którego chciałbym się bezpośrednio odnieść, gdyż przyznam, że jest to rzecz, która mnie również głęboko frapuje. W utworze "Się porobiło" Wojciech Waglewski śpiewa "Jak to się mogło stać? Ja tego nie pojmuję. Rodzimy się tacy fajni a potem dziwne, wprost przeciwnie".  No właśnie. To jest pytanie za miliard dolarów. Pytanie, które w bezlitosny sposób obnaża prosty fakt, że nasza cywilizacja, ze wszystkimi swoimi szczytnymi osiągnięciami w wielu dziedzinach, nie ma zbyt wielu pomysłów na to, aby pielęgnować w ludziach to, co w nich najlepsze. Ten temat jest systemowo totalnie zawalony. A konsekwencje są jakie są. 

No dobrze. A muzycznie? Muzycznie muszę na początku powiedzieć, że pierwsze 2 minuty i 7 sekund wywaliłbym z tej płyty całkowicie. Bez mrugnięcia okiem. Moim zdaniem ten fragment zupełnie nie pasuje do reszty albumu. W dodatku mi przynajmniej, muzycznie i trochę też tekstowo, te dwie minuty kojarzą się nieco z utworem "Moja Autobiografia", zarejestrowanym przez Liroya. Wiem, wiem, to dwa zupełnie różne utwory. Ale klimat podobny. Tyle, że Liroy to jakoś lepiej zrobił. Po dwóch minutach utwór "Ochota" przechodzi jednak nagle w całkiem fajną kompozycję. Niestety całość kończy się mniej więcej tak, jak zaczyna. Zatem mi podoba się środek.

Ten początek jest moim zdaniem najsłabszym momentem na płycie. Co oznacza, że dalej jest tylko lepiej. Zwłaszcza że potem jest utwór numer 2, czyli "Leżozwierz". Bardzo fajna kompozycja, świetna sekcja rytmiczna i uroczy temat na saksofon. W przypadku tego numeru wszystko jest od początku jasne: koncertowo to będzie petarda. Przynajmniej taki ma potencjał i jestem pewien, że Wojciech Waglewski o tym doskonale wie. 

Potem mamy "Ulicy okno". Kolejna w dorobku zespołu kompozycja z cyklu barowo-wieczorowo-deszczowych. W sumie muzycznie bardzo zgrabny numer, całkiem sympatyczny, tylko przyda się też mieć odpowiedni nastrój do słuchania. W utworze pojawia się solóweczka Wagla, czyli coś, co Fisz bardzo "kocha". A ja, mimo że może trochę rozumiem w tym temacie Fisza, to jednak zasadniczo się z nim nie zgadzam. Wojciech Waglewski to gitara i sposób w jaki się poprzez tę gitarę wyraża. Tyle w tym temacie. Chociaż na przykład potrafię sobie wyobrazić taką płytę, na której Wagiel aby lepiej się zrealizować, tak jak Mateo, staje gdzieś na pomoście nad jeziorem.... I gra. A w tle słychać tylko dzikie ptactwo. Myślę, że mogłoby to być bardzo interesujące. Może to jest jakiś pomysł. 

"Się porobiło". Nie mam specjalnie wiele refleksji związanych z tym utworem (poza fragmentem tekstu, o którym już wspominałem), ale łatwo mi sobie wyobrazić, że instrumental z tego nagrania służy jako ilustracja do jakiegoś fajnego filmu. 

Następnie na płycie pojawia się kawałek "Łajba". Pierwszy singiel promujący ten album. Tutaj też jest ambitna solówka Wagla. Kilka osób, z którymi rozmawiałem, odniosło wrażenie, że cały utwór powstał wyłącznie po to, aby zarejestrować tę solówkę. No i OK. Z drugiej jednak strony, Wojciech Waglewski coś wspominał kilkukrotnie w wywiadach, że nie planuje grać wszystkich kawałków z płyty na koncertach. Ja właśnie za tą piosenką nie będę strasznie tęsknił. 

"Beskidy". To też taki utwór, w którym wszystko jest jasne. Za komentarz wystarczy jedno słowo: MATEO!

"Bez Saxu". Zdecydowanie jeden z najbardziej jaśniejących na płycie utworów. I potencjalnie największa koncertowa petarda. Pomysł z ponad dwuminutowym intro w wykonaniu Michała Bryndala, też bardzo fajny. Coś takiego nie wydarzyło się dotąd na żadnej płycie Voo Voo. Tu przy okazji jeszcze jedna moja wstawka odnośnie tekstów: w tej piosence pada niezwykle pozytywnie nacechowane słowo "flota". Też wierzę. 

Utwór "Bez sensu". Tutaj pojawia się taki nieco new wave'owy syntezator. Ten kawałek to, mam wrażenie, trochę eksperyment muzyczny. Co do zasady, cenię eksperymenty. Ale nie jestem fanem elektronicznych wstawek w muzyce rockowej. Na szczęście na tym albumie w żaden sposób nie ma z tym przesady. Generalnie utwór oceniam pozytywnie.

"Bez nerw". W tym nagraniu znowu wolniej, ale czasami trzeba zwolnić. Oczywiście solóweczka Wagla. Wszystko ze sobą fajnie współgra. Myślę, że to jeden z tych numerów, z którymi można bardzo mocno popracować na koncertach. Na płycie taki trochę nie do końca oszlifowany klejnot. No ale jestem pewien, że zespół jeszcze wyciśnie z niego magię. 

"Beztrosko". Pozytywnie pod każdym względem. Cała płyta mogłaby taka być i chyba nikt by się nie obraził. 

No i wielki finał: "Bezruch" z towarzyszeniem Hani Rani. Nie mam pojęcia ilu słuchaczy Voo Voo miało jakąkolwiek styczność z Hanią Rani, poza tym, że coś zrobiła z zespołem Wojciecha Waglewskiego. Generalnie jednak zachęcam, aby wyszukać sobie coś chociażby na Youtube i rzucić okiem na jej dokonania. Może się spodobać. A jeśli chodzi o sam utwór. Oczywiście kompozycja do poduszki, ale absolutnie nie piszę tego w negatywnym znaczeniu. Właśnie wręcz przeciwnie: gdybym miał teraz roczne dziecko, chętnie bym mu puścił ten utwór wieczorkiem. Myślę, że duża szansa na ładne sny. Z pewnością Wojciech Waglewski i cały zespół Voo Voo mogą być zadowoleni z tego nagrania, no bo jest klimat, jest urok i więcej nic nie trzeba. Z tym, że po takim zakończeniu płyty, myślę że kolejna powinna pójść albo w całkowity bezruch, albo całkowicie odbić od tego trendu. Oczywiście wiem, że z wiekiem człowiek robi się coraz bardziej statyczny. Sam też tego przecież doświadczam. To pewnie znajduje swoje odbicie w twórczości. Rozumiem to i nie chce z tego czynić jakiegoś zarzutu. To naprawdę jest zespół, który niczego już nie musi. Ilość fantastycznych nagrań zarejestrowanych przez grupę, wystarczyłaby dla kilku kapel. Za to wszystko może. Osobiście kupię każdą płytę Voo Voo, nawet jeśli zespół postanowi nagrać kolekcję marszów pogrzebowych.  Ale napomknę, że grupa ma w dorobku tak fantastycznie żywiołowe utwory, jak "Front torowania przejść", "Łeboskłon", "Nie spać", "Jestem jak pijany" czy "Karnawał". Myślę, że to są takie przykłady radosnej twórczości, do której naprawdę warto się odwoływać. Myślę, że warto nagrywać utwory, które zmuszałyby Michała Bryndala do ekstremalnego wysiłku. 

Na najnowszym albumie Voo Voo pojawiają się goście. Są to wspomniana już Hania Rani i Masha Natanson. W przypadku tego zespołu, goście to niemalże tradycja. Było to tradycją na długo zanim powstała moda na różne featuringi i zanim inni artyści poczuli niemalże obowiązek zapraszania gości przy okazji nagrywania nowych płyt. Tymczasem formacja Wojciecha Waglewskiego w pewnym okresie swojej działalności, tak intensywnie współpracowała z innymi artystami, że w końcu zespół postanowił nagrać płytę o wiele mówiącym tytule "Samo Voo Voo". Goście na najnowszym albumie oczywiście swój wkład w efekt końcowy mają, chociaż udział Mashy Natanson, mimo że znaczący, należy chyba jednak uznać za symboliczny. 

Każdy ma swoje miejsce na "Premierze", ale zaryzykuje stwierdzeniem, że muzycznie krążek w całość spina Karim Martusewicz. Myślę, że to jego gra jest największym wspólnym mianownikiem dla tych utworów. 

Najnowszy album Voo Voo można sobie oceniać lepiej lub gorzej. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że mało który zespół w Polsce z tak długim stażem na scenie, jest równocześnie tak konsekwentny i zarazem nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Na płytach Voo Voo nie ma żadnych kompleksów względem innych artystów. Nie ma tu oglądania się za siebie. Pamiętam jak kilka lat temu jakiś manager Kultu mówił gdzieś w radio, że zespół teraz nagra płytę w klimacie największych osiągnięć zespołu i wszyscy będą zadowoleni. Potem oczywiście płyta ani nie powtórzyła największych sukcesów, ani nie wszyscy byli zadowoleni. Chociaż nie potępiam takich prób i kalkulacji, to jednak w Voo Voo nikt kompletnie tak nie kombinuje. Nikt na płytach nie odcina kuponów od dawnych osiągnięć. Mamy tu prawdziwie ambitne podejście do sprawy. A że różnie wychodzi... Powiem tak: ze wszystkich płyt na świecie, znam dwie, może trzy, które podobają mi się od pierwszej do ostatniej sekundy. A na pozostałych, nawet tych bardzo dobrych, jest chwilami lepiej, chwilami gorzej. I najnowsza płyta Voo Voo nie jest pod tym względem żadnym wyjątkiem.

Napomknąłem już, że Wojciech Waglewski przy okazji wywiadów promujących album, mówi też o planach względem koncertów promujących krążek. Koncerty mają wyglądać inaczej niż to miało miejsce w przypadku ostatnich płyt. Przypomnę, że zwyczajowo zespół grał w całości nowy album, ewentualnie coś tam na bis i do widzenia. Teraz tak ma nie być. Ma być trochę nowych nagrań i trochę starych. W sumie jeśli sięgnąć w nieodległą przeszłość, to tak już było przy okazji albumu "Za niebawem". Mnie oczywiście takie deklaracje radują niezmiernie, bo nie zliczę ile tekstów napisałem na temat tego, że właśnie takich koncertów bym chciał. Zatem dla mnie super. 

Wspomniałem o kolejnym albumie. W tak zwanym "środowisku", od dość dawna toczą się spekulacje na temat tego, czy "Premiera" będzie ostatnim albumem studyjnym Voo Voo. Osobiście mam nadzieję, że nie. Szczerze to nie widzę żadnego konkretnego powodu, dla którego zespół miałby odłożyć instrumenty do piwnic. Poza tym jest jeszcze jeden ważny aspekt: dopóki chłopaki z Voo Voo trzymają fason i dają radę, tak długo jak są piękni i młodzi, tak długo ludzie w moim wieku mogą sobie mówić, że z nami też nie jest tak najgorzej. Dla ludzi takich jak ja, Voo Voo było i jest od zawsze. Dekady mijają a Voo Voo ciągle jest i wydaje nowe płyty. To jest taka jedna z niewielu niezmiennych. Dla mnie przynajmniej, dopóki to Voo Voo jest i funkcjonuje, jest to taki sygnał, że nie jest jeszcze tak źle na tym świecie. Zatem trzymam kciuki za kolejne wiadomości pod tytułem: jesteśmy, koncertujemy, nagrywamy. 

poniedziałek, 6 czerwca 2022

Archiwum prasowe: Tom Kultury 2012

 

Dzisiaj z domowego archiwum wywiad z Wojciechem Waglewskim, który ukazał się w gazetce EMPiKu "Tom Kultury" w listopadzie lub grudniu 2012 roku. Czyli blisko 10 lat temu. Dla mnie to jest szokujące, gdyż wydaje się, jakby to było zupełnie niedawno. Wywiad towarzyszył premierze albumu zatytułowanego "Nowa Płyta". Można chyba zaryzykować twierdzenie, że jest to wciąż era współczesna w historii Voo Voo i pierwsza płyta, która tę erę zapoczątkowała. 
2012 rok to czas wciąż bardzo trudny dla zespołu, już nie muszę chyba przypominać dlaczego a wynika to też z treści zeskanowanego tekstu. Z różnych innych wywiadów z tamtego czasu można się też dowiedzieć, że nie było wcale oczywistym, iż ukaże się ten album, ani jakikolwiek następny. Płyta się jednak ukazała, po niej kilka innych i dziś nikt tego chyba nie żałuje.
We wstępie do wywiadu można przeczytać, że Wojciech Waglewski jest "czujnym" artystą... Znalazłbym z 50 innych określeń, ale to by mi chyba do głowy nie wpadło. Tak, jest czujnym artystą, zauważyłem że również oddychającym. A tak na poważnie, gdy czytam o "nie więcej niż trzech wersjach" piosenek, zawsze jest we mnie jakiś żal, że te pozostałe wersje nie pokazały się na jakichś singlach. 
Zachęcam do lektury. Skan można sobie powiększyć do rozmiarów umożliwiających komfortowe czytanie. 

piątek, 11 grudnia 2020

Nowa płyta Mateusza Pospieszalskiego już w sprzedaży

 

Najnowszy album Mateusza Pospieszalskiego pod tytułem "Tam i sam", trafił właśnie do sprzedaży. 
Płytę przedpremierowo można kupić TUTAJ. Planowany termin premiery: 21 grudnia 2020.
W zakładce "szczegóły" warto spojrzeć kto jest wydawcą.

poniedziałek, 7 grudnia 2020

Zwieczorniały - pierwszy singiel promujący nową płytę Mateusza Pospieszalskiego

 

8 grudnia swoją premierę będzie miał utwór "Zwieczorniały", który promuje nową płytę Mateusza Pospieszalskiego. Tym razem wybitny muzyk postanowił zaprezentować się słuchaczom w wersji solo. 
Sam fakt premiery tego wydawnictwa, co tu dużo mówić, jest sporym zaskoczeniem. Wiadomość pojawiła się znienacka, bez żadnych wcześniejszych sygnałów, że coś się może wydarzyć. Owszem, pojawiały się jakieś informacje o nowej płycie ale akurat nie tej.
Utwór "Zwieczorniały" oraz jego tytuł, dobrze charakteryzują cały album i są zarazem wskazówką. Tak to już z Mateuszem jest, że łatwe dźwięki tworzy dla innych natomiast sam jakby nie chce być z nimi kojarzony. Zatem sobie zostawia ambitne i trudne brzmienia. Taka jest też ta płyta. To nie jest Zakopower, którego można słuchać z całą rodziną przy niedzielnym obiadku, popijając wódką. Do tej muzyki trzeba skupienia, ciszy i chyba najlepiej samotności aby skupić się jeszcze mocniej. Wieczorowa pora wydaje mi się optymalna do jej słuchania. Powtórzę raz jeszcze: cisza i skupinie są bezwzględnie konieczne podczas kontemplacji tego materiału. 
Jakiś czas temu przez przypadek dowiedziałem się, że Mateusz Pospieszalski przebywa w Sopocie i nagrywa nad morzem dźwięki natury oraz różne eksperymenty na ich tle. W tamtym czasie, można powiedzieć że coś tam bardzo mgliście wiedziałem, piąte przez dziesiąte i chyba nie było we mnie wielkiego przekonania, że te działania uda się przełożyć na jakiś konkretny projekt. Jednak dziś już wiem, że Sopot i tamte nagrania robione wtedy we wrześniu, są na tej płycie. Co więcej: nie wiem tego ale obstawiam, że dźwięki słyszalne w kompozycji "W śródmorzu" pochodzą z okolic molo w Sopocie albo Gdyni Orłowie. Może mam racje, może nie. 
Na płycie znajduje się 10 utworów. Brzmienie tego albumu nie ma nic wspólnego z tym, co Mateusz Pospieszalski zaprezentował na swoim poprzednim krążku wraz z quintetem. Nie jest to również "Matika" czy "EMPE 3". Za to była kiedyś taka płyta zatytułowana "Kolędy". Tam koncepcja była bardzo jasna: Mateo, Jego instrumenty i nic więcej. Na najnowszej płycie jest podobnie, tyle że tam motywem przewodnim były pieśni wykonywane zazwyczaj przy wigilijnym stole a tutaj tę rolę pełnią dźwięki przyrody oraz zapis wywołanych nimi emocji i nastrojów. Mamy tutaj próbę uchwycenia i zarejestrowania konkretnej chwili. Czegoś bardzo ulotnego, co jest i za chwilę tego nie ma. 
Przynajmniej dwa motywy na tej płycie są już znane szerszej publiczności z płyt Voo Voo. Pierwszy z nich to kompozycja "Zwieczorniały". Ten temat poznaliśmy jako "Niespiesznie 2" na albumie "Za niebawem" ale w rzeczywistości powstał już około 30 lat temu. I tak naprawdę to teledysk do "Niespiesznie 2" świetnie nadałby się również do tego kawałka. Jeżeli tylko wyobrazimy sobie, że ten samochód to jest taksówka a w niej na tylnym siedzeniu siedzi Mateo i gra na saksofonie, wszystko będzie się zgadzało. 
Kolejny taki utwór to "Famfara", który znany jest na przykład z płyty "XX część pierwsza" jako "Funfara". Teraz otrzymujemy wersję, można powiedzieć: maxisinglową bo cztery razy dłuższą. Oczywiście w innej aranżacji. 
To jest jedna z takich płyt, o których naprawdę nie jest łatwo pisać. Trzeba jej wysłuchać żeby wiedzieć o co na niej chodzi. Ale jednym z najbardziej zapadających w pamięć momentów podczas jej słuchania jest kompozycja "Nikt nie zagłuszy psa". Czy koncepcja na ten numer od początku była właśnie taka, czy też jest to zapis chwili podczas nagrywania? Tego nie wiem. 
Nowy album pod roboczym tytułem "Nowy Album", to projekt instrumentalny. Chociaż, jak wcześniej napisałem: trudny, to zyskuje z każdym przesłuchaniem. Z pewnością jest to płyta o charakterze bardzo intymnym. Są na niej tylko dźwięki natury, Mateo i to, co zrodziło się w głowie muzyka. Zatem to, co słyszymy w tle, jest dla nas informacją dlaczego Mateusz gra akurat to co właśnie gra i w taki a nie inny sposób. Jednak czy otrzymamy odpowiedź na pytanie: jaki naprawdę jest Mateusz Pospieszalski? Moim zdaniem nie. Mamy tu jedno z Jego obliczy. Ale w zestawieniu z innymi płytami, które tworzył lub współtworzył, z pewnością otrzymamy dzięki temu 
krążkowi pełniejszy obraz artystycznej duszy muzyka.
Na płycie znajdziemy również nieco zabawy z głębią dźwięku. A więc po raz kolejny: trzeba odpowiednich warunków do jej słuchania. Można powiedzieć, że do pewnego stopnia jest to album relaksacyjny. Sprawdzi się znakomicie, gdy ktoś szuka wyciszenia, chce zebrać myśli lub poszukuje chwili refleksji.
Moim zdaniem na uwagę zasługuje e-okładka płyty autorstwa Krzysztofa Kokoryna. Podoba mi się również okładka singla "Zwieczorniały". Fajny pomysł, proste wykonanie i przetarcia odwołujące się do okładki płyt winylowych. Mimo obecnej mody na winyle, są one dźwiękiem przeszłości. Zatem do przeszłości nawiązuje okładka i fajnie, bo teraźniejszość (chociaż nie pozbawiona wartościowych rzeczy) zdominowana jest przez komercyjny badziew, z którym Mateo z pewnością kojarzony nie chciałby być.
Mateusz Pospieszalski notuje kolejną pozycję w swojej dyskografii. Jest to szalenie istotne w przypadku tak wszechstronnego artysty, gdyż dzięki temu nie jest postrzegany wyłącznie jako muzyk zespołu Voo Voo. Oczywiście Voo Voo to ważna część Jego tożsamości ale niestety przysłania pełen obraz. A nie można zapominać, że Mateusz Pospieszalski to również twórca muzyki filmowej, teatralnej, telewizyjnej, producent, autor sukcesów wielu wykonawców oraz właśnie twórca solowy. 
Czy każdy będzie potrafił docenić ten album? Nie mam wątpliwości, że nie. Ale Mateusz Pospieszalski zawsze był muzykiem mocno niedocenionym bo zawsze bardziej dbał o innych niż o siebie. Niejedna osoba ładny dom sobie wybudowała dzięki Jego talentowi. Na szczęście nie brak ludzi, którzy Mateusza znają, cenią i szanują. Myślę, że nie trzeba ich przekonywać do kupna nowej płyty.

środa, 30 września 2020

Karim Martusewicz i Akustyk Amigos wydają płytę

W dzisiejszych czasach trudno czymś zaskoczyć ale w tym przypadku chyba się udało. Jest taki zespół, który nazywa się Akustyk Amigos. Występuje tam Karim Martusewicz a pomagają mu Adam Nowak i Jarek Treliński z zespołu Raz Dwa Trzy. A może to Karim im pomaga? Trudno ustalić. Relacje w zespole są bardzo partnerskie. W każdym razie grupa powstała w 2014 roku, od tego czasu zagrała sporo koncertów i niemal od samego początku stale odgraża się, że nagra płytę. Po 6 latach, tych obietnic i zapowiedzi chyba nikt już nie traktował poważnie. A tu proszę. 
30 października nakładem Agory ukaże się album "Pół płyty". Tytuł powiedziałbym... dosyć vuvowski ("Płyta", "Nowa płyta", "Płyta z muzyką"). Ale wziął się zapewne z ilości utworów, które znajdziemy na krążku. Będzie ich 7. Widocznie grupa nie chciała czekać kolejnych czterech lat, aż nagrają 10, chociaż Voo Voo nagrało płytę "7", na której było 7 kawałków i nie nazwali jej "Pół płyty". 
- W czasie obostrzeń związanych z pandemią nagrany został (wraz z zaproszonymi gośćmi) materiał muzyczny zatytułowany "Pół płyty" zawierającej siedem utworów. Nagrywanie śladów muzycznych odbywało się zazwyczaj w domach i w studio Karima Martusewicza - dobrego ducha całego przedsięwzięcia - opowiada Adam Nowak. 
Poniżej tracklista:
1. Cokolwiek ujęte
2. Który jestem z rzędu
3. Jeden jest zły inny dobry
4. Ogół stanowi
5. Życie Janka
6. Panna wyniosła ale biedna
7. STOPA R.I.P
Ostatnia kompozycja jest znana od dawna i zawiera sample nagrane przez Piotra Żyżelewicza. No chyba, że na płycie znajdzie się jakaś nowa wersja. 

wtorek, 29 września 2020

Okładka płyty ANAWA 2020

Powyżej okładka płyty "Anawa 2020", która swoją koncertową premierę będzie miała podczas tegorocznego festiwalu Soundedit. Więcej TUTAJ

poniedziałek, 28 września 2020

Wojciech Waglewski, Grechuta i Anawa - domysły się potwierdzają

Jakiś czas temu, pisałem TUTAJ o różnych spekulacjach i domysłach dotyczących nowej płyty Voo Voo. Okazuje się, że wszystkie te domysły oficjalnie już potwierdzają się. 
Jak informuje Dziennik Łódzki, 24 października podczas festiwalu Soundedit, odbędzie się koncertowa premiera najnowszej płyty... Wojciecha Waglewskiego chyba, chociaż z udziałem Voo Voo. 
O nowym albumie Wojciech Waglewski wypowiada się w następujący sposób: "Niestety, nigdy nie spotkałem i nie słyszałem Grechuty na koncercie. Grałem za to lata całe w Osjanie, który stanowił kiedyś trzon Anawy. Realizacja koncertu Anawa 2020 wynika z mojego przekonania o konieczności utrzymywania ciągłości polskiej tradycji muzycznej, bo tylko dzięki temu wybijemy się na niepodległość twórczą. Do projektu zaprosiłem artystów, którzy nie dość, że umieją śpiewać, to w dodatku posiadają wyrazistą osobowość. A czy utwory Grechuty zachowały swą uniwersalność? Mam nadzieję, że odpowiedź na to pytanie przyniesie koncert… Choć dla mnie jest ona oczywista"
Warto dodać, że dla Wojciech Waglewski nie mierzy się z twórczością Marka Grechuty po raz pierwszy. W 2011 roku był producentem bardzo dobrze przyjętego albumu „Projekt Grechuta”. Na płycie tej również zagrał i zaśpiewał. 
Na albumie „Anawa 2020” oprócz Wagla i Voo Voo pojawią się: Katarzyna Nosowska, Krzysztof Zalewski, Kasai, Spięty (Lao Che) oraz Jan Kanty Pawluśkiewicz – kompozytor związany z m.in. grupą Anawa i Markiem Grechutą.
Współorganizatorem koncertu Anawa 2020 jest Narodowe Centrum Kultury. Koncert został sfinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach Programu Wieloletniego NIEPODLEGŁA na lata 2017-2022. Wydawcą płyty „Anawa 2020” jest Narodowe Centrum Kultury.
Bilety na koncert są już w sprzedaży w cenie 149 zł
Koncert będzie też można oglądać na żywo w streamingu. Cena kodu dostępu wynosi 20 zł.
Więcej TUTAJ




wtorek, 15 września 2020

Co wiadomo o nowym projekcie Voo Voo? Fakty i domysły.

Wojciech Waglewski w ostatnich miesiącach dwukrotnie wspomniał w wywiadach o nowym projekcie Voo Voo związanym z pierwszą płytą Marka Grechuty. Czyli z płytą "Marek Grechuta & Anawa" z 1970 roku. Co wiadomo? Zasadniczo niewiele. Ale coś tam jednak powoli zaczyna być wiadomo. Michał Bryndal w mediach społecznościowych wspomniał o dwóch udanych sesjach nagraniowych w związku z nowym projektem Voo Voo, które miały miejsce w studio S4. Wspomniał również o udziale Kasai i innych. Podejrzewam, że tych gości możemy spodziewać się sporo ale to jest w zasadzie tyle, co można złożyć ze strzępków informacji, jakie pojawiły się gdzieś w przestrzeni publicznej. Tymczasem jednak odezwał się do mnie jeden z czytelników bloga, który słyszał jak Piotr Metz opowiadał enigmatycznie w radio, iż podczas łódzkiego festiwalu Soundedit, będzie miała premierę duża rzecz poświęcona Markowi Grechucie i zespołowi Anawa. Przypadek? Nie sadzę. A ten festiwal jest w dniach 22-25 października. 
Oczywiście w środowisku sympatyków zespołu od kilku dni trwają różnorakie spekulacje. Nie są one pozbawione wątpliwości. No bo każdy, kto chociaż odrobinę wie o rynku muzycznym, wie też że wypuszczanie dwóch rzeczy w tym samym czasie, jest pomysłem ryzykownym. Ciężko jest promować dwa wydawnictwa w tym samym czasie, rozbija się w ten sposób uwagę mediów a ponadto istnieje ryzyko przesycenia rynku. A wiadomo, że w październiku nastąpi premiera płyty Waglewski Fisz Emade. Czy zatem zespół Voo Voo zdecyduje się równolegle wydać swój nowy album?? 
Moim zdaniem dwie premiery równocześnie nie były planowane ale taki scenariusz napisało życie. Płyta WFE ukazałaby się dawno temu gdyby nie pandemia koronawirusa. Natomiast premiera płyty Voo Voo jest prawdopodobnie ściśle związana z jakimś wydarzeniem na Soundedit i nie można jej przesunąć. W efekcie spodziewam się dwóch premier w tym samym czasie. Bo przecież te nagrania w studio nie są robione na potrzeby playbacku scenicznego, tylko po to aby je wydać. Cóż... To oczywiście tylko spekulacje a czas bardzo szybko je zweryfikuje. 

poniedziałek, 7 września 2020

Waglewski Fisz Emade we Wrocławiu (październik 2020)

Zespół Waglewski Fisz Emade będzie promował swoją najnowszą płytę podczas koncertu we wrocławskim klubie Zaklęte Rewiry. Występ odbędzie się 16 października o godzinie 20.00. Pierwsza tura biletów w cenie 79 zł trafi do sprzedaży 8 września.

czwartek, 3 września 2020

Nowy zwiastun płyty WFE od Mystic Production

Już tylko kilka dni zostało do premiery pierwszego singla z trzeciej płyty WFE, zatytułowanej "Duchy ludzi i zwierząt".
W oczekiwaniu na to wydarzenie, firma Mystic Production zaprezentowała kolejny zwiastun albumu. Oprócz ujęć utrzymanych w tej samej stylistyce co poprzedni klip, możemy usłyszeć kolejny fragment zapewne pierwszego singla, który nosi tytuł "Ziemia".

poniedziałek, 17 sierpnia 2020

"Duchy ludzi i zwierząt" na zdjęciach Fisza

 
Na instagramowym profilu fisz_official pojawiło się kilka zdjęć, które jak sądzę, dają spore wyobrażenie o tym jak będzie wyglądała książeczka do najnowszej płyty zespołu Waglewski Fisz Emade pod tytułem "Duchy ludzi i zwierząt". Podobne zdjęcia i grafiki będą pewnie towarzyszyły całej promocji nachodzącego albumu. 

niedziela, 16 sierpnia 2020

Waglewski Fisz Emade - jest już tytuł trzeciej płyty

„Duchy ludzi i zwierząt” - tak zatytłowana będzie trzecia płyta zespołu Waglewski Fisz Emade. Infomację tą ujawnił Fisz w obszernym wywiadzie dla Wirtualnej Polski. 
„ Płyta będzie się nazywała "Duchy ludzi i zwierząt". Wydaje mi się, że jest inna niż "Matka Syn Bóg", bo prawie nie ma na niej ani country ani bluesa, chyba że w minimalnym stopniu. Chciałem, żeby moja część była bardzo pianistyczna. Utwory taty miejscami przypominają mi naszą pierwszą płytę. Podsumowując, to będą ładne, wyciszone pieśni z opowieścią. O miłości i relacjach intymnych w czasach wyciszenia.” - powiedział Fisz. 
Wywiad zawiera znacznie więcej ciekawych informacji. Można go przeczytać TUTAJ
Warto przypomnieć, że płyta powinna ukazać się w październiku a na dniach powinniśmy poznać pierwszy singiel. Album będzie zawierał 12 utworów.

wtorek, 14 stycznia 2020

Ruszają prace nad nową płytą Waglewski Fisz Emade

Na oficjalnym profilu facebookowym zespołu Waglewski Fisz Emade, bez żadnego dodatkowego opisu czy komentarza, pojawiło się takie oto zdjęcie. Może to oznaczać tylko jedno: ruszają prace nad trzecim albumem zespołu. O tym mówi nam też napis na szpuli: WFE 3. Nie jest to oczywiście zaskoczeniem ani żadną sensacją, gdyż przynajmniej od lipca czy sierpnia ubiegłego roku, było wiadomo że zespół gdzieś tam w połowie stycznia rozpocznie nagrania.
Zagadką pozostaje jedynie napis "JG" na szpuli. Nie wiadomo co oznacza. Być może to skrót od tytułu płyty a być może coś zupełnie innego. Podejrzewam, że prace pójdą bardzo szybko i pierwsze efekty usłyszymy za niebawem. 

piątek, 13 września 2019

Wojciech Waglewski o nowej płycie Waglewski Fisz Emade

Ten wywiad ukazał się już miesiąc temu ale z powodu wakacji, nie było dotąd okazji aby o nim wspomnieć. Warto jednak do niego wrócić, ponieważ Wojciech Waglewski podczas rozmowy dla portalu ototorun.pl, po raz pierwszy wypowiada się publicznie na temat kolejnej płyty zespołu Waglewski Fisz Emade
"(...) Prawdopodobnie w styczniu wejdziemy do studia. (...) nową płytę nagramy w identycznym składzie. (...) Płyta ma już pewien kształt muzyczny, ale tekstów i konkretów jeszcze brakuje. (...)I jeszcze a propos następnej płyty – niewiele mogę o niej powiedzieć, bo bardzo pieczołowicie podchodzimy do naszego materiału. Dlatego też te płyty nie są tak często nagrywane." - tyle w temacie nowej płyty zdradził Wojciech Waglewski.
Cały wywiad można znaleźć TUTAJ
Od siebie dodam enigmatycznie, że z mojej wiedzy wynika, iż według wstępnych założeń dotyczących tego albumu, jeden z utworów może okazać się nieco większym zaskoczeniem niż pozostałe. Po prostu czegoś takiego do tej pory na płytach Waglewski Fisz Emade nie było. A czy będzie? To się okaże. Jak już wspomniałem, moja wiedza dotyczy bardzo wstępnej koncepcji, która może sobie umrzeć gdzieś po drodze śmiercią naturalną.

poniedziałek, 14 stycznia 2019

Fragment okładki nowej płyty Voo Voo

Na stronie radiowej Trójki pojawił się fragment okładki nowej płyty zespołu Voo Voo, zatytułowanej "Za niebawem". Każdy chyba bez trudu rozpozna tutaj obraz Krzysztofa Kokoryna, połączony z grafiką Jarosława Koziary. 

środa, 14 listopada 2018

Data premiery płyty "Za niebawem"

Według strony internetowej katowickiego Kinoteatru Rialto, premiera nowej płyty Voo Voo pod tytułem "Za niebawem", będzie miała miejsce 15 lutego.
Więcej TUTAJ

piątek, 9 listopada 2018

Za niebawem koncert w Białymstoku. Tytuł nowej płyty Voo Voo jest już znany.

Na portalu bilety24.pl pojawiły się bilety na koncert Voo Voo, który odbędzie się 21 marca 2019 o godzinie 19.00 na Dużej Scenie Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku.
Z tego co widzę, wszystkie bilety, niezależnie od miejsca są w dziwnej cenie 71,76 zł. Ale to nie ważne. Ważniejszy jest opis koncertu:
"Voo Voo wszedł do studia S-4 Polskiego Radia w Warszawie by zarejestrować nową studyjną płytę. Muzycy spotkali się w stałym składzie, a przy produkcji wraz z Wojciechem Wagleswkim pracuje Emade – Piotr Waglewski. Album „Za niebawem” ukaże się na początku 2019 roku.
– Nie zabraknie niespodzianek, o których powiem później, albo wcale nie powiem, bo Państwo sami usłyszą – zapowiada Wojciech Waglewski. Koncert w Białymstoku odbędzie się w ramach wiosennej trasy Voo Voo, podczas której zespół będzie promował najnowszy album."
Zatem, za niebawem nowa płyta. To akurat wiadomo było od dawna. Ale teraz znany jest też jej tytuł. 
Więcej TUTAJ

poniedziałek, 29 października 2018

Wojciech Waglewski w Radio Gdańsk o nowej płycie Voo Voo (wywiad)

Wojciech Waglewski był gościem Hanny Wilczyńskiej-Toczko w audycji Sobota Cafe w Radiu Gdańsk. Lider Voo Voo zdradził nieco informacji dotyczących kolejnej płyty zespołu:
"(...) Nowa (płyta - przyp. red.) jest już cała gotowa i ona będzie mniej liryczna. Ona będzie bardzo buntownicza w sensie wypowiedzi, gdyż narosło we mnie troszkę wk...u.(...) Narosło we mnie troszkę gniewu. (...). Tak żyję nagraniem tej płyty od roku już w sumie, bo od roku mam ja gotową i pierwszy raz mam coś takiego, że cały czas jeszcze coś tam koryguję, ale ona będzie... będzie też liryczna w sumie i będzie dosyć refleksyjna. Być może goście, którzy się tam pojawią, tą refleksyjność jeszcze uzupełnią. (...) Jeśli będą ci goście, na których mi zależy, to będzie cios, mówiąc znowu kolokwialnie. (...) Ci goście będą w momencie, w którym usłyszą materiał i zaakceptują. Tego nie mogę zagwarantować, że akurat będzie fajnie. (...) Ta płyta będzie liryczna ale też troszkę jeszcze taki łabędzi śpiew - o, tak bym to powiedział." 
Hm... Wagiel i łabędzi śpiew? Pewnie chodzi o któregoś z gości. 
Przyznam, że z pewnym niepokojem odczytuję tą wypowiedź. Mam nadzieję, że płyta jednak będzie się trzymała z dala od tematów politycznych, bo uważam że nie ma nic gorszego niż politykujący muzycy. No chyba, że muzykujący politycy. Ale jest głęboka prawda w tym, co śpiewał kiedyś Wojciech Waglewski: "Większość z tego, co dziś ważne na świecie, za kilka lat utonie w klozecie". Ja bym powiedział nawet, że za kilka dni. Nie warto się tym zajmować. 
Przypomnę, że premiera kolejnej płyty Voo Voo planowana jest na połowę lutego 2019.
Rozmowa w Radio Gdańsk dotyczyła też wielu innych tematów. Całość można wysłuchać TUTAJ

wtorek, 16 października 2018

Michał Bryndal upublicznił pierwsze dźwięki z kolejnej płyty Voo Voo

Michał Bryndal zamieścił na Instagramie krótki film z komentarzem: "Jest podjarka. Bębenki na nowe Voo Voo nagrane".
Tym samym poznaliśmy pierwsze dźwięki ze zbliżającego się kolejnego albumu Voo Voo.

środa, 10 października 2018

Michał Bryndal w zwiastunie nowej płyty Moniki Borzym

W serwisie YouTube pojawił się zwiastun promujący nową płytę Moniki Borzym, zatytułowaną "RADIO HEDONISTYCZNIE" LIVE in Wytwórnia. Album ukaże się w listopadzie 2018 roku. Monika Borzym wokal. Nikola Kołodziejczyk ( aranże) - fortepian, Marta Zalewska - Pacan -Viola da gamba, gitary, kalimba, Michał Bryndal - perkusja, Maciej Szczyciński - kontrabas, Tomasz Żymła - klarnet basowy, Gabriel Czopka - waltornia, Piotr Kowalski - waltornia, Łukasz Łacny - waltornia. NAGRANIE odbyło się podczas koncertu w ramach inauguracji Letniej Akademii Jazzu w łódzkim klubie WYTWÓRNIA 12 lipca 2018.