Mam nadzieję że wielbiciele zespołu Voo Voo, Wojciecha Waglewskiego, Mateusza Pospieszalskiego, Karima Martusewicza, Michała Bryndala i projektów w które angażują się muzycy, znajdą tutaj dodatkowe źródło informacji.

piątek, 15 maja 2020

Koronawirus, Trójka i takie tam...

Wagiel zniknął. Od dwóch miesięcy nie pojawia się w mediach, nie lansuje się po Onetach i TVNach, zwyczajnie nie ma Wagla. Wydaje mi się to rozsądnym zachowaniem, bo ja na przykład jestem tak straszliwie złośliwy, że gdy słyszę wiadomości w stylu "dzisiaj znowu odnotowaliśmy wzrost zachorowań ale sytuacja jest pod kontrolą, właściwie nic się nie dzieje", to ja nie daję się przekonać takim komunikatom i siedzę w domu. Zatem myślę, że dobrze, że Wagiel siedzi, gdzie tam sobie siedzi i niepotrzebnie nie ryzykuje. 
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy odnotowałem w zasadzie tylko dwie nowe wiadomości dotyczące Wojciecha Waglewskiego. Pierwsza że odszedł z Trójki i druga: że teraz będzie w Radio Nowy Świat, które podobno wystartuje w już w przyszłym miesiącu. Czytałem trochę komentarzy dotyczących  zarówno pierwszej, jak i drugiej informacji. Jeżeli chodzi o nowe radio, widziałem w komentarzach na facebooku Voo Voo, że niektórzy bliscy są ekstazy. Ja z pewnością nie. Nie nudzę się a gdyby nawet tak się zdarzyło, odpaliłbym sobie Spotify. Nie czekam na żadne nowe radio. Nie wiem  co by się musiało zdarzyć abym przerzucił się na przykład z Antyradia. Musieliby chyba wykraść całe archiwum koncertowe Trójki i puszczać 24 godziny na dobę. Albo taka audycja: „Znalezione na dyskach u Krzysztofa Głębockiego” też mogłaby być fascynująca.
Nie jestem zachwycony odejściem Wojciecha Waglewskiego z Trójki. Od razu mówię: nie należę do grona tych strasznie zatroskanych osób o losy Programu Trzeciego. Trójka dla mnie to od wielu lat  miły ale jednak całkowity margines mojego życia. Z czegoś to wynika, zatem z pewnością nie zamierzam Trójki bronić. Nigdy nie rozumiałem i chyba nigdy nie zrozumiem tego co się tam dzieje a odchodzący z tej rozgłośni dziennikarze, jakoś nigdy nie pomagają tego w przekonujący sposób wyjaśnić. Mi przynajmniej z tego wszystkiego wyjawia się taki oto obraz, że kto by tam nie był szefem to dla pracowników jest źle. Dosyć to chora sytuacja i wiadomo, że bez radykalnych kroków rozwiązana nie będzie. Kto w tym sporze jest na przegranej pozycji to akurat z góry wiadomo.
Z drugiej strony, rządzić ekipą w której każdy ma statut gwiazdy, żywej legendy, nie wiadomo czego tam jeszcze i czuje się nietykalny, to nie życzę nikomu. 
Czemu jednak boleję nad odejściem Wojciecha Waglewskiego z Trójki? Czy dlatego, że wraz z synem prowadził takie fajne audycje? Również dlatego ale to tylko mały element odpowiedzi.
Historię zespołu Voo Voo można by przyrównać do warkocza, w którym stale przeplatają się pewne elementy, Na przykład Lublin i Janowiec, Jarosław Koziara, Aukso, Ziut Gralak i kilka innych. Jednym z najważniejszych splotów stale powtarzających się w tej przekładance jest radiowa Trójka.
Już w 1989 roku, czyli gdy grupa wciąż dopiero zaczynała swoją długą muzyczną drogę, imieniny Wojciecha Waglewskiego zostały na antenie tej rozgłośni uroczyście uświetnione koncertem Voo Voo. Nie zabrakło gości a całość dodatkowo transmitowała na żywo również telewizja. Wyszło bardzo fajnie ale nadanie takiej rangi imieninom to była bezprecedensowa chyba sytuacja. 
Przez te wszystkie lata Trójka wyemitowała przynajmniej 20 koncertów Voo Voo (nie licząc powtórek). Było też 5 koncertów Waglewski Fisz Emade, występy Wagla solo, z Osjan, Maleńczukiem i bardzo wiele takich, na których pojawiał się gościnnie.
Kilka z tych koncertów zostało uwiecznionych na płytach. Oczywiście warto pamiętać o roli Trójki przy promocji koncertów Męskiego Grania, których Wojciech Waglewski początkowo był dyrektorem artystycznym, o roli jaką odegrała Trójka przy promocji każdego kolejnego albumu Voo Voo oraz o tym, że to właściwie jedyna licząca się stacja, która gra piosenki Voo Voo. No i na sam koniec jest jeszcze audycja Magiel Wagli, którą Wagiel wraz z synem prowadził przez 12 lat.
Jak więc widać, na Trójce można było i udało się zbudować bardzo wiele. 
Domyślam się też, że znacząca część fanów Voo Voo to równocześnie siłą rzeczy słuchacze Trójki.
Przez długi czas z wielką radością obserwowałem jak Wojciech Waglewski unosił się ponad redakcyjne zadymy i zajmował się tym, czym właściwie każdy powinien: swoją pracą. 
Tymczasem jednak sytuacja w Trójce stała się jeszcze bardziej niezrozumiała. Z sieci wzajemnych powiązań utworzył się łańcuch osób (niektórzy nazwą go zapewne przewrotnie "solidarnością"), które na codzień tak strasznie przejęte losami Trójki, z pewnością nie pomogły jej, odchodząc jedna za drugą i ciągnąc za sobą kolejne osoby. Mówiąc bardziej obrazowo: trudno nie oprzeć się wrażeniu, że sporo było deklaracji o zatroskaniu losami Trójki a równocześnie kolejne odejścia tylko ją osłabiały. Na przestrzeni kilkunastu dni, odeszło tyle osób, że trudno tu myśleć o przypadkowej, spontanicznej akcji. 
Trochę zabolała mnie sytuacja z Anną Gacek. Dostrzegam sporą różnicę pomiędzy wyrzuceniem z pracy w trybie natychmiastowym (jak to zostało pierwotnie przedstawione) a zaproponowaniem pracy na innych warunkach (jak się ostatecznie okazało). Dostrzegam tu coś, co można by nazwać próbą manipulacji. Sytuacja jest o tyle bolesna, że tej narracji uległ Wojciech Mann. No ale cóż... Muszę powiedzieć, że szanuję postawę Wojciecha Waglewskiego, Gaby Kulki, Jerzego Owsiaka czy Piotra Bukartyka, którzy postanowili sami odejść. Owsiak na przykład nie dorabiał do tego jakikolwiek ideologii. Powiedział krótko: nie podobało mi się,  więc odszedłem.  Dla mnie to całkiem zrozumiała postawa. Nie podoba mi się gdzieś, więc idę tam, gdzie według mnie jest lepiej. Inne zachowanie byłoby masochizmem.
Niestety nie wszyscy zachowali się tak elegancko. Zachowanie Wojciecha Manna, jego wypowiedzi na czele ze słynnym "Mam wszystko w d...e", oceniam jako całkowitą kompromitację.
Od dziecka uwielbiałem Wojciecha Manna i przeżywam obecnie ciężki szok patrząc na jego zachowanie. Cały mój budowany przez dekady szacunek, prysł jak mydlana bańka. Ale cóż... Przynajmniej kompromituje się w tej chwili na swój własny rachunek. Rozumiem, że po to odszedł aby móc to robić, nie będąc przez nikogo ograniczanym. 
Jak już wspominałem, sytuacja jest dziwna. Poczytałem bardzo dużo komentarzy na temat wydarzeń w Trójce.  W zasadzie prawie wszyscy są niezadowoleni i w większości twierdzą, że nie słuchają Trójki. Dostrzegam trzy grupy: pierwsza to ci, którzy twierdzą że od czasu stanu wojennego Trójka to dno. Druga grupa to ci, którzy uważają, że  mniej więcej od czasu przełomu wieków Trójka to niemal wyłącznie benefisy, jubileusze i huczne obchody kolejnych okrągłych wydań Listy Przebojów. Towarzyszyć temu ma stale rosnące w sposób odwrotnie proporcjonalny do rzeczywistości przekonanie o własnej wspaniałości. No i trzecia grupa to ci, którzy uważają, że obecny rząd wykończył Trójkę. W każdym razie wrażenie jest takie, że nikomu się ta Trójka nie podoba, nikt jej nie słucha ale wszyscy mają bardzo wiele do powiedzenia na jej temat. 
To nie jest tak, że jest epidemia koronawirusa, nie mam co robić więc siedzę i czytam o Trójce. Czytam te komentarze od bardzo dawna i kolejna ciekawa sytuacja, którą dostrzegam jest taka, że niemal każdy trójkowy redaktor ma pokaźną rzeszę krytykantów. Łącznie z Waglem. Ja oczywiście z głosami krytyki wobec Wagla nigdy się nie zgodzę i mogę tylko współczuć krytykantom. Ale nie o to chodzi. Wszyscy ci trójkowi redaktorzy według krytykantów są tacy źli, tacy okropni, tak strasznie nudzą, smęcą, puszczają w kółko te same piosenki, utknęli mentalnie w latach 80-tych itd. A potem któryś odchodzi z tych czy innych względów i się okazuje że był ostatnim bastionem niezależnego dziennikarstwa na świecie, fundamentem na którym zbudowana była Trójka i nie wiadomo co tam jeszcze. Oczywiście jedne i drugie opinie są mocno przesadzone.  
Mam trochę takich znajomych, którzy zapewne do końca świata będą powtarzali, jaka to Trójka była kiedyś fantastyczna. No dobrze. Pamiętam te czasy. U mnie też od dzieciństwa stale włączona była w domu Trójka. Ale kiedy to było? Kiedy ona była taka świetna? Z pewnością nie za PiSu i nie za PO. Nie ulega wątpliwości, że w Trójce od bardzo dawna nie dzieje się dobrze.
Stacja z jednej strony mierzy się ze wspomnieniem swej dawnej prawdziwej świetności, z drugiej strony z nieuchronnie spadającą słuchalnością w dobie internetu, serwisów VOD i wielu innych atrakcyjnych alternatyw a na to wszystko jeszcze nakładają się problemy wewnętrzne. Myślę, że warto uświadomić sobie jedno: o powrocie do dawnej świetności nie ma mowy. Czasy, gdy Trójka niemal na wyłączność kreowała muzyczne gusty w społeczeństwie, nigdy już nie wrócą. Czasy, gdy nikt nie słuchał żadnej innej stacji nie wrócą. Czasy, gdy wyniki Listy Przebojów były równie ważne jak kartki na mięso, nigdy się nie powtórzą. Ale Trójka wciąż może odgrywać ważną rolę w dobie radiowej nijakości wszechobecnej w wielu innych stacjach. Przepis na to wydaje mi się prosty: Po pierwsze potrzeba tam więcej pokory. Po drugie muszą tam wciąż pracować ludzie, którzy żyją muzyką. Ale jest jedno "ale": ci ludzie mają puszczać muzykę, opowiadać o niej i promować ją. Nic więcej. Nie ma w tym miejsca na żadne sygnalizowanie swoich sympatii politycznych, robienie aluzji i inne tego typu gierki. Ani na antenie, ani na redakcyjnych korytarzach. Dziennikarze muzyczni nie są zatrudnieni w roli publicystów. Nie ważne ile lat tam pracują. To jest niezwykle istotne aby każdy dobrze rozumiał swoje zadanie. 
Odejście tylu dziennikarzy, można ocenić na różne sposoby. Jedni powiedzą, że jaka wielka szkoda. Może i tak. Ale można to ocenić również jako szansę na przewietrzenie całej tej sytuacji, którą tak wielu od tak dawna krytykuje. Tak naprawdę niewielu jest ludzi niezastąpionych. Mi tam z całego tego towarzystwa, brakować będzie jedynie Wagli. Co do pozostałych... To jest szansa dla nowych twarzy. Czy ją wykorzystają? Nie mam pojęcia. 
Natomiast powracając znowu do Wojciecha Waglewskiego. To jest Jego decyzja. Nie zamierzam jej oceniać. Wiem tylko, że są ludzie, którzy nie zapominają i nie wybaczają takich rzeczy i to niestety przekłada się na bardzo konkretne działania. Już zauważyłem, że z programu jednego z kanałów, zniknęła zapowiadana wcześniej retransmisja występu Voo Voo. To akurat jest pierdoła ale w przyszłości bardzo możliwe są dalsze konsekwencje. Będzie przetarg na występ z okazji dnia jakiegoś miasta i ktoś powie: "Voo Voo? Nie, to nie jest dobry pomysł". To samo może dotyczyć wielu innych prestiżowych wydarzeń. Tu nawet nie o to chodzi, że na konto zespołu nie wpłyną pieniążki. Ucierpią sympatycy bo nie zobaczą występu. 
Oczywiście do przewidzenia była też reakcja internetu. Wiele publikacji pojawiło się na temat odejścia Wagli z Trójki. W większości były to w zasadzie kopie tego samego tekstu. Przeczytałem komentarze tylko pod jedną z takich publikacji i odpuściłem sobie dalsze. Nie było miłe czytanie tych wszystkich obelg. Ludzie, którzy to pisali, pewnie by o Waglu tak nie myśleli. Gdyby nie odszedł z Trójki. 
No i na sam koniec otrzymujemy informację, że oto powstaje nowe radio. Radio Nowy Świat. Jakież to piękne. Okazuje się, że wbrew temu, co twierdzą niektórzy, mamy wolny kraj i każdy może sobie założyć takie radio jak mu się podoba. Jedni piszą o nim, że będą je tworzyli dziennikarze wyrzuceni z Trójki (co nijak ma się do rzeczywistości), inni że będą je tworzyli byli dziennikarze Trójki (co akurat jest już znacznie bliższe prawdzie). Deklaracji o tym, że nie zostanie tam wpuszczony nigdy żaden polityk, jakoś nie potrafię potraktować poważnie. Ale będzie tam Wojciech Waglewski. Zatem super. Wagiel nie zniknie z naszych odbiorników, a raczej komputerów, bo z tego co tam przelotnie czytałem, ma to być radio internetowe (chyba). Całkiem serio, to jest oczywiście bardzo dobra informacja. Tylko czy coś z niej wynika więcej? Czy można w niej odnaleźć jakąś wartość dodaną? Obawiam się, że niestety nie. Współorganizowana przez Trójkę ubiegłoroczna trasa koncertowa Lata z Radiem, podczas której wystąpił zespół Voo Voo, swym rozmachem i programem niczym nie ustępowała trasie Męskiego Grania. Czy internetowe radio zorganizuje podobny koncert? Odpowiedź jest oczywista. Czy opowiadanie nawet 24 godziny na dobę o nowej płycie Voo Voo w internetowym radiu, pod względem promocji da się przyrównać do jednej audycji Piotra Stelmacha w Trójce? Niestety wątpię. Czy internetowe radio będzie dysponowało tak wspaniałym studiem koncertowym? Albo jakimkolwiek studiem koncertowym? Jakimś miejscem, w którym można by nagrać nową płytę? I na koniec: czy Wojciech Mann ma rzeczywiście tylu słuchaczy, ilu deklaruje że go słucha?

Autor: Krzysztof Kowalczyk
  

4 komentarze:

  1. "Czy można w niej odnaleźć jakąś wartość dodaną? Obawiam się, że niestety nie. Współorganizowana przez Trójkę ubiegłoroczna trasa koncertowa Lata z Radiem, podczas której wystąpił zespół Voo Voo, swym rozmachem i programem niczym nie ustępowała trasie Męskiego Grania. Czy internetowe radio zorganizuje podobny koncert? Odpowiedź jest oczywista. Czy opowiadanie nawet 24 godziny na dobę o nowej płycie Voo Voo w internetowym radiu, pod względem promocji da się przyrównać do jednej audycji Piotra Stelmacha w Trójce? Niestety wątpię. Czy internetowe radio będzie dysponowało tak wspaniałym studiem koncertowym? Albo jakimkolwiek studiem koncertowym? Jakimś miejscem, w którym można by nagrać nową płytę?"

    Dokładnie to samo komuś powiedziałem, gdy dowiedziałem się o powstaniu Radia NŚ. Niestety internetowe radio, nawet najlepsze, nigdy nie zapewni nam tego, co daje Trójka. Nie te możliwości.

    A Wagla mi brakuje w każdej postaci. Na koncercie, po koncercie, w radiu. Nie pamiętam kiedy poprzednio miałem tak długą przerwę w koncertach Voo Voo. Najnormalniej, po ludzku, tęsknię za całym zespołem i ich ekipą. Tak jak się tęskni za długo nie widzianym, lubianym członkiem czy członkami rodziny, których dawno się nie widziało.

    Dużo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Zibi za ten głos, bo obawiam się, że możesz należeć do nielicznych osób, które zrozumiały lub zrozumieją przesłanie tego tekstu. Ale do tego potrzeba umiejętności spojrzenia z pewnego dystansu.

      Usuń
    2. Ja już mam jedno radio internetowe - rockserwis.fm założone przez Piotra Kosińskiego, którego namiętnie słuchałem jeszcze w czasach wczesnego RMFu, potem w Trójce. No i nadal słucham we wtorek jego audycji i nawet mam już amplituner, że takie radio odbieram na nim normalnie tak jak tradycyjne. Ale słucham tylko jego audycji, a innych nie. Może jestem stary, może za bardzo przyzwyczajony do Trójki, czy rzadziej do Dwójki (obecnie w zasadzie tylko Wieczór Płytowy i to rzadko) ale właśnie tradycyjnego (Trójka) radia słucham najczęściej. I tak jak napisałeś Blogu, tam ma koncerty (nawet jeśli powtórki), transmisje z organizowanych wydarzeń muzycznych czy nawet sam mogę się wybrać na koncert do studio im. A. Osieckiej. Ani bliski sercu rockserwis.fm, ani Radio Nowy Świat mi tego niestety nie da.

      Wojciech Mann. Gdy rówieśnicy oglądali Teleranek czy 5-10-15 ja chłonąłem Magazyn Pana Manna, a z 5-10-15 najbardziej lubiłem "Głos", który dla wspomnianych równolatków był tylko jakimś tam, zupełnie im obojętnym głosem, a dla mnie Wojciechem Mannem. Potem był Non Stop Kolor czy cały czas papierowy Non Stop, który mama kupowała mi gdy byłem dzieckiem. Następnie w soboty trzymał mnie w domu Radio Mann. W końcu gdy osobiście spotkałem przy Myśliwieckiej pana Wojciecha poczułem się jakbym stał koło papieża. Nawet spotkanie z bliższymi mi muzycznie Piotrem Kaczkowskim, Markiem Niedźwieckim czy jeszcze wcześniej z moim nauczycielem muzyki Tomkiem Beksińskim tak mnie nie przeszyło (co oczywiście też było wydarzeniami, które zapamiętam na zawsze). I nawet nie ze względu na muzykę, bo nasze gusta często się rozjeżdżały. Zawsze bardziej ceniłem go za słowo i poczucie humoru (chłonąłem i nadal wracam do Za Chwilę Dalszy Ciąg Programu czy Nie Tylko Dla Orłów). Jego tekst o tym, że wszystko ma w d... właśnie poczuciem humoru sobie tłumaczę i nadal bardzo żałuję, że rano w piątki słyszę redaktora Łodeja, a nie p. Wojciecha.

      Usuń
    3. A ja widzę starego człowieka z ogromnym dorobkiem, który niestety miał pomysł na życie taki, że będzie stale robił to samo, czyli robił żarty w telewizji i puszczał muzykę w radio. Niestety kilka kolejnych podejść w coraz to nowych programach telewizyjnych, pokazało że z żartów jakby nikt nie chce się już śmiać a audycje w radio wielu zaczynało odbierać jako przynudne. Mann z pewnością odczytywał sygnały zwrotne. Do tego kilkukrotnie został niewłaściwie lub wręcz absurdalnie potraktowany przez władze różnych redakcji. Rozumiem więc jego rozgoryczenie. Ale ostatnich wyczynów nie jestem w stanie tłumaczyć poczuciem humoru.

      Usuń