Mam nadzieję że wielbiciele zespołu Voo Voo, Wojciecha Waglewskiego, Mateusza Pospieszalskiego, Karima Martusewicza, Michała Bryndala i projektów w które angażują się muzycy, znajdą tutaj dodatkowe źródło informacji.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą książka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 1 października 2019

Wojciech Waglewski w Kulturze Rocka

Do księgarń właśnie powinno trafiać trzytomowe wydawnictwo zatytułowane "Kultura Rocka".
Część druga zawiera obszerny rozdział autorstwa Marka Kurkiewicza zatytułowany "W środku i na zewnątrz. Refleksje o przestrzeni w tekstach Wojciecha Waglewskiego z debiutanckiej płyty grupy Voo Voo".
Całość ukazuje się nakładem Wydawnictwa Naukowego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
Więcej TUTAJ

piątek, 14 września 2018

O muzyce się nie gada - zbiórka crowdfundingowa

Maciej Geming - znany być może fanom Voo Voo bloger, planuje wydać książkę zawierającą rozmowy z ciekawymi muzykami. W wydawnictwie zatytułowanym "O muzyce się nie gada" ma się znaleźć 30 wywiadów. Całość jednak ma być zdominowana przez muzyków zespołu Voo Voo. Wojciech Waglewski jest jedyną osobą w tej publikacji, z którą znajdą się aż dwie rozmowy (na początku i na końcu).
Oczywiście nie zabraknie też wywiadów z Michałem Bryndalem, Karimem Martusewiczem i Mateuszem Pospieszalskim. Ale jest też wielu innych. 
Widziałem i czytałem wiele różnych wywiadów na przykład z Waglem. Nader często prowadzący te rozmowy najchętniej pytaliby lub pytają: na kogo głosowałeś? Gdzie spędzasz wakacje? itd. 
Na tym tle, dla mnie osobiście Maciej Geming wyróżnia się, gdyż skupia się głównie na muzyce i technicznych aspektach jej tworzenia. Potrafi przy tym zagłębiać się w najdrobniejsze aspekty z tym związane a czyni to z wnikliwością trudną do spotkania gdzie indziej. Ale dzięki temu z rozmów tych można się dowiedzieć czasami rzeczy, których nie uda się przeczytać nigdzie indziej. 
Książka ma się ukazać na zasadzie zbiórki crowdfundingowej. Ci, którzy chcą się dowiedzieć więcej na jej temat albo wspomóc finansowo projekt, powinni koniecznie zajrzeć TUTAJ
Szczerze to myślę, że zarówno zamieszczony tam film jak i przydługi opis nieco rozmywają istotę tej zbiórki, dlatego zachęcam również do odwiedzenia bloga Macieja Geminga, który można znaleźć TUTAJ

środa, 27 czerwca 2018

Wywiad z Wojciechem Waglewskim w książce Moniki Adamskiej-Staroń

3 lipca do księgarń trafi książka zatytułowana "Edukacyjne konteksty rockowych narracji. Perspektywa teoretyczno-badawcza." Autorką jest Monika Adamska-Staroń. 
Z materiałów promocyjnych dowiadujemy się, że: "Książka opisuje podróż w świat rocka i jej (edukacyjne) konsekwencje, opowiada o edukacyjnych sensach i znaczeniach, jakie nadali rockowym tekstom studenci pedagogiki oraz twórcy rocka, opisuje metodologiczne podstawy tej podróży oraz implikacje dla praktyki badawczej i edukacyjnej. W książce znajdują się wywiady z Wojciechem Waglewskim, Jackiem Śliwczyńskim, Samem Davidsonem, Jarosławem Woszczyną, Mikserem - Mikołajem Mądrzykiem, Rafałem Nowakowskim oraz Kubą Cabajem, opowiadające o edukacyjnych aspektach artystycznego, w tym rockowego, świata." 
Tytuł trafi do księgarń dzięki wydawnictwu DIFIN Spółka Akcyjna.
Będzie to dziesiąta znana mi książka zawierająca wypowiedzi Wojciecha Waglewskiego.
Tania niestety nie jest. Więcej TUTAJ

środa, 22 marca 2017

Wrażenia po lekturze książki "Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe"

To nie będzie recenzja, chociaż będzie pewnie zawierać pewne elementy recenzji. Bardziej jednak chciałbym się skupić na zupełnie luźnych, osobistych wrażeniach po lekturze książki Wojciecha Bonowicza zatytułowanej "Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe".
Żeby była jasność: to nie jest ani pierwsza książka zawierająca wywiad z Wojciechem Waglewskim, ani druga, ani nawet trzecia. Wcześniej ukazały się między innymi takie pozycje jak: "Pociąg osobowy", "Niesformatowani", "Grunt to bunt" czy ostatnio "Dzień Dobry Wieczór". 
Powiem od razu: książka jest znakomita. Spodziewałem się, że może być bardzo dobra ale efekt końcowy zdecydowanie przerósł moje oczekiwania.  Nie uważam się za jakiegoś eksperta od Voo Voo czy Wojciecha Waglewskiego ale pewnie z jakieś 2 setki wywiadów z Waglem gdzieś tam wysłuchałem, obejrzałem lub przeczytałem. Jednak dopiero lektura książki Wojciecha Bonowicza daje mi wrażenie, że coś tam o Wojciechu Waglewskim wiem. Znajduje się w niej cała masa ciekawych historii i faktów, o których nigdy wcześniej nie słyszałem i nie miałem zielonego pojęcia.
Książka jest napisana tak, jak powinna być napisana. Czytając wywiady z różnymi ludźmi, również te z Wojciechem Waglewskim, często odnoszę wrażenie, że ich autorzy, aby nie wyjść na kompletnych ignorantów, chwilę wcześniej przeczytali w internecie kilka starszych wywiadów, po czym pytają dokładnie o te same rzeczy, ewentualnie dopytują o jakieś pierdoły. Tak jest najprościej. Na szczęście, w przypadku Wojciecha Bonowicza od samego początku widać gruntowną wiedzę na temat spraw, o które wypytuje i ogromną lekkość w poruszaniu się po omawianych zagadnieniach. Nie wiem czemu ale jak dotychczas tylko w materiale przygotowanym dla bloga "Świat wokół V", autor pochwalił się tym, jak wiele wysiłku włożył w to, by należycie przygotować się do rozmów z Wojtkiem Waglewskim. Może to właśnie sprawiło, że lider Voo Voo wypowiada się z niespotykaną dotąd otwartością. 
Niektórzy dziennikarze rozmawiając z Waglem, lubią wrzucić troszkę wazelinki. Tutaj zupełnie tego nie ma. Jest za to rozmowa o konkretach. Rozmowa prowadzona przez dwóch ludzi reprezentujących naprawdę wysoki poziom. Świetnie wyważone są proporcje pomiędzy faktami z życiorysu muzyka a Jego, nazwijmy to refleksjami natury społeczno-politycznej. Tych drugich nie ma przesadnie dużo i dobrze, bo jednak wyraźnym celem tej książki jest przede wszystkim pokazanie drogi jaką przebył, by znaleźć się w tym punkcie swego życia, w którym jest obecnie. A jest to droga niezwykła, naznaczona spotkaniami z ludźmi niezwykłymi i pokonywana w dużej mierze w czasach, które zwykłymi też trudno nazwać. Autor wybrał słuszną koncepcję książki, bo takich wywiadów z Wojciechem Waglewskim typowo publicystycznych, z cyklu "coś mądrego na każdy temat", w mediach można znaleźć bez liku. 
Nie mam żadnych zastrzeżeń wobec tej książki. Ponieważ powstawała przez wiele lat i z dużymi przerwami, może trochę szkoda, że nie wiemy która część rozmowy kiedy była przeprowadzana? Można się tego domyślać ale taka informacja byłaby interesująca. W programie "Xięgarnia" Wojciech Waglewski wspomniał, że coś tam z tej książki przed publikacją powyrzucał, coś pozmieniał. Przyznam, że ja bym ją bardzo chętnie przeczytał w takiej wersji, jak wyglądała przed tą ingerencją.
Książka jest bardzo ładnie wydana. Osobiście wychodzę z założenia, że chociaż na półce książki mają ładnie wyglądać, to jednak służą do czytania a nie do oglądania, więc zdjęcia są w nich zupełnie zbędne. Muszę jednak przyznać, że te fotki, które znalazłem w książce Wojciecha Bonowicza są naprawdę ciekawe. Większości nie znałem. Dla mnie dzisiaj w fotografii wartość ma głównie to, czego nie można znaleźć w necie. I pod tym względem książka jest bardzo wartościowa. Było też i tak, że oglądając niektóre zdjęcia i daty pod nimi, nie mogłem uwierzyć, że minęło już tyle czasu, bo wydaje się, że to było tak niedawno.
Kilkukrotnie podczas lektury szczerze się uśmiałem. Czy to pod wpływem opowiastek czy też pod wpływem zdjęć właśnie. Ale to taki życzliwy śmiech był.
Czytając na przestrzeni lat wywiady z Wojciechem Waglewskim, dość często zupełnie się z Nim nie zgadzam. Nie inaczej jest tym razem. Większość to drobiazgi, o których nie warto nawet wspominać ale o pewnych sprawach jednak napomknę.  
Pierwszą taką rzeczą jest teza jakoby koncert powinien trwać półtorej godziny gdyż mniej więcej przez taki czas percepcja muzyki jest najlepsza i najintensywniejsza. Wojciech Waglewski mówi też, że Voo Voo mogłoby spokojnie grać bardzo długie koncerty muzyki improwizowanej ale poza nimi nikt by się dobrze nie bawił. 
Powiem tak: ukazał się, co prawda nieoficjalnie ale się ukazał na trzech płytach CD taki koncert Voo Voo, zarejestrowany w 2000 roku na zamku w Janowcu. Trwa ponad 3 godziny i 10 minut. Nie sądzę by ktoś się na nim źle bawił. Widziałem sporo koncertów Kultu trwających naprawdę długo i  nie dostrzegłem znudzenia na twarzach widzów. Mówiąc krótko: w przypadku Voo Voo, nawet gdy koncert mi się nie specjalnie podoba, prawie zawsze mam wrażenie, że trwał zbyt krótko. Reakcje publiczności zawsze dobitnie pokazują, że chciałaby i jest gotowa na więcej. Zachęcam do grania bardzo długich koncertów i jestem pewien, że nikt nie będzie z tego powodu narzekał.
Wojciech Waglewski twierdzi, że "Dzwony rurowe" są dla Niego przykładem "najbardziej kiczowatej produkcji w historii". Nie wiem, czy to można w ogóle w jakikolwiek sposób skomentować? Nie zgadzam się z tą opinią. 
Nie podoba mi się dość zdawkowe (tradycyjnie już) potraktowanie osoby Mamadou Dioufa, jako ważnej postaci na koncertach i człowieka, który zakładał na siebie "obrusy", skakał po scenie i dośpiewywał. Dla mnie muzyk, który przez tak długi okres występował z Voo Voo i nagrywał wspólnie płyty, był pełnoprawnym członkiem zespołu. Niestety zawsze i wszędzie znaczenie tej postaci dla historii grupy, jest moim zdaniem jakoś tak nieprzyjemnie marginalizowane. Dobrze, że chociaż Wojciech Bonowicz zauważa, że Mamadou dość mocno wpłynął na obraz Voo Voo. 
Dla porządku dodam, że festyny wyborcze AWSu to jednak nie było jedyne tak bliskie spotkanie Wojciecha Waglewskiego z polityką. W październiku 2010 wystąpił również na kongresie Ruchu Poparcia Janusza Palikota. 
W sumie jednak, gdy popatrzeć na to w ilu rzeczach się z Wojciechem Waglewskim  nie zgadzam a w ilu zgadzam, to tych drugich jest nieporównywalnie więcej. Niektóre Jego myśli są naprawdę znakomite i podpisuje się pod nimi obiema rękami.
Z drugiej jednak strony książka utrwaliła we mnie obraz Wojciecha Waglewskiego, jako człowieka pełnego takich drobnych wewnętrznych sprzeczności. Nie ma sensu zestawiać tutaj przeciwstawnie różnych cytatów. Warto pamiętać, że w takim a nie innym spojrzeniu na świat, musi być jakaś metoda, skoro dzięki temu Wojciech Waglewski osiągnął tak wiele.
Jednym z największych zaskoczeń podczas czytania tego wywiadu, była dla mnie (i nie tylko dla mnie) informacja o tym, że zespół rozstał się z Mirosławem Olszówką na kilka miesięcy przed Jego śmiercią. Pamiętam, że w lipcu 2010 roku byłem w Lublinie na koncercie urodzinowym Voo Voo i Raz Dwa Trzy. Wszystko wyglądało bardzo dobrze i odnosiłem wrażenie, że ta współpraca nabiera coraz większego rozpędu. Co prawda pod koniec, w części nie transmitowanej już przez radio i nie pokazywanej potem w telewizji, Mirek wręczył zespołowi ogromne statuetki w podziękowaniu za dotychczasową współpracę ale nie miałem wrażenia, że ma to jakiś ostateczny wymiar. Przeciwnie: snuł ze sceny dalsze wspólne plany. Mówił, że ściągnął do Lublina specjalny wóz, który zarejestrował koncert i dzięki temu zostanie on wydany na płycie. Niestety, pod koniec listopada tego samego roku Mirek już nie żył. Nie będę ukrywał, że uwielbiałem tego człowieka za fantazję, rozmach i wielką otwartość na innych ludzi. Niewątpliwie miał całą masę pomysłów jak wydobyć z tego zespołu prawdziwą magię.
"Dowiedziałem się rzeczy okrutnej (...), dowiedziałem się, że jestem strasznym bucem takim. Taki koleś, który po prostu wszystko wie najlepiej, jest taki wszystkowiedzący." - powiedział w programie "Xięgarnia" Wojciech Waglewski o swoich wrażeniach po lekturze książki "Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe".  Podkreślam: nie powiedział tego nikt inny tylko Wojciech Waglewski. Książka, która skłania jej bohatera do tak głębokiej refleksji nad samym sobą, nie może być nudna.
Ja akurat czytając ją, nie odniosłem wrażenia, że Wojciech Waglewski jakoś przesadnie się wymądrza. Przeciwnie: uważam, że powstał obraz super fajnego gościa. To jeden z najbardziej wyważonych wywiadów z liderem Voo Voo, który na co dzień znany jest z dość kategorycznych opinii. Chociaż jest o tym wspomniane, to nie ma też takiego przesadnego już, ciągłego powtarzania jakim to jest szefem wszystkich szefów w tym zespole, który wszystko trzyma w garści swoją żelazną ręką.
Z książki dowiadujemy się, że również fani oskarżali lidera Voo Voo na forach dyskusyjnych o to, że jest bufonem. Tego oficjalnego forum, podłączonego niegdyś pod główną stronę internetową zespołu, już dzisiaj nie ma. Skądinąd wiadomo, że przyczyną jego zamknięcia była właśnie krytyka pod adresem Wagla, płynąca ze strony sympatyków. Co by była jasność: ja tam nigdy słowa krytyki nie zamieściłem. Oczywiście słowo "bufon" do eleganckich nie należy ale reakcja na krytykę była moim zdaniem nadmiernie emocjonalna. Niestety, jeżeli twórczość zespołu ma być adresowana do wymagających odbiorców, jej bezkrytyczny odbiór jest automatycznie wykluczony.
Powracając do refleksji Wojciecha Waglewskiego nad samym sobą, myślę że nie ma niczego wstydliwego w elokwencji, nie ma niczego wstydliwego w konsekwentnym głoszeniu swoich poglądów, w obyciu ze światem, w posiadaniu tak obszernej wiedzy na wiele tematów i dość oryginalnych przemyśleniach. To wszystko są przecież ogromne zalety. Gdyby tak jeszcze do tych wszystkich atutów dorzucić odrobinę więcej tolerancji dla poglądów innych osób i dopuścić do siebie chociaż od czasu do czasu myśl, że mogę jednak nie mieć racji...
Bo takie historyjki jak na przykład ta, którą opowiedział redaktor Grzegorz Brzozowicz (o czym pisałem TUTAJ), jeśli prawdziwe, nie są fajne. Wrzucanie wszystkich krytyków do jednego worka z napisem hejterzy (jak to ma miejsce w przypadku toczącej się właśnie dyskusji na temat formuły tegorocznego festiwalu w Jarocinie), jest bardzo słabe. Ja wiem, że kiedyś aby komuś coś zarzucić, trzeba było mieć odwagę by stanąć na przeciwko i powiedzieć mu to prosto w oczy. Piękna idea. Ale Wojciech Waglewski ponoć nie czuje żadnych sentymentów do przeszłości, więc tym bardziej nie powinien mieć problemów by pogodzić się ze współczesnością. A ta jest jaka jest. Może mniej wyrafinowana ale dostosowana do współczesnych realiów. Oczywiście ilość chamstwa w debacie publicznej musi martwić. Ale z drugiej strony nie można zakładać, że każdy kto wygłasza jakąś krytykę, jest najpewniej schowanym za monitorem komputera, sfrustrowanym, pryszczatym nastolatkiem, który kolejny rok z rzędu powtarza tę samą klasę. Tak z pewnością nie jest. 
W książce "Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe", Wojciech Waglewski w zasadzie nie ukrywa, że dość słabo reaguje na krytykę. Próbuje również tłumaczyć dlaczego. W skrócie chodzi o to, że niby muzyk nie jest tak wyszczekany jak polityk aby się bronić a poza tym aby być dobrym w tym co robi, musi wierzyć, że jest najlepszy na świecie. Z pewnością jest to jakaś metoda bo na przykład Phil Collins zwierzył się w jednym z wywiadów, że pewnego razu po przeczytaniu krytycznej recenzji, zadzwonił do redakcji, ochrzanił dziennikarkę a potem się załamał, zaczął pić i przez wiele lat niczego nie nagrał. Widać więc, że taki brak dystansu do siebie, doprowadził w przypadku Collinsa do sytuacji, gdy opinia mało znanej komukolwiek dziennikarki, postawiona na szali, okazała się mieć większą wagę niż uznanie publiczności na całym świecie.
Przy całej ogromnej sympatii, razi mnie czasami ta postawa miłego, sympatycznego pana, który wszystko wie na każdy temat najlepiej i nigdy nie ma cienia wątpliwości odnoście tego co mówi. Ale nie w książce Wojciecha Bonowicza.
W "Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe" każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Miłośnicy podróży znajdą opowieści o pięknych miejscach. Miłośnicy historii muzyki dostaną wiele ciekawych anegdotek z tak zwanej pierwszej ręki. Fani twórczości Wojciecha Waglewskiego znajdą kilka tropów do poszukiwań śladów muzycznej działalności lidera Voo Voo, co wbrew pozorom nie zawsze jest łatwe. Tutaj na przykład od razu mogę podpowiedzieć, że występ, na którym oczekiwano, by Wagiel tarzał się po scenie to Koncert Muzyki Komputerowej Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia, który odbył się 14 maja 1992 roku. 
W książce jest też znana już chyba wszystkim anegdotka na temat słynnego wywiadu, przeprowadzonego przez dziennikarkę Radia Koszalin. Powiem tyle, że mam nie mniej udany wywiad z Wojciechem Waglewskim, przeprowadzony podczas festiwalu Jarocin '91 przez Krzysztofa Ibisza. Trwa 41 sekund. O 41 sekund za długo. 
Dla mnie przygoda z Voo Voo zaczęła się od muzyki i przez lata wiele się w tej kwestii nie zmieniło. Nadal w tym wszystkim najważniejsza jest muzyka a cała reszta to są takie dodatkowe, czasami bardzo fajne smaczki. W książce tych smaczków jest sporo. Pomijając już ogromną ilość nieznanych faktów z życia Wojciecha Waglewskiego i historii zespołu, znajdziemy w niej całą masę opowieści o czasach minionych, które prezentowane są z dość rzadkiej dziś perspektywy. Niektóre z opisywanych sytuacji mogą zupełnie nie mieścić się dzisiaj młodym ludziom w głowach. Dlatego jest to książka niezwykle ciekawa. Jednak dla mnie jest to przede wszystkim opowieść o determinacji i konsekwencji w dążeniu do celu. 
Pisanie tej książki trwało tyle, ile trwało, czyli bardzo długo. Ale znakomicie, że w końcu się ukazała. Ogromne uznanie dla Wojciecha Bonowicza. Równocześnie mam wątłą nadzieję, że może kiedyś powstanie coś kształt książki "Kult. Biała Księga" Wiesława Weissa. Tyle, że o zespole Voo Voo.

poniedziałek, 6 marca 2017

Fragment książki "Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe" na stronie styl.pl

Na stronie styl.pl został zamieszczony obszerny fragment książki "Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe", której autorem jest Wojciech Bonowicz. 
Z tekstem można się zapoznać TUTAJ
Premiera książki: 15 marca 2017 r.

niedziela, 5 marca 2017

Wojciech Waglewski i Wojciech Bonowicz w programie Xięgarnia - wideo

Zapis wideo programu Xięgarnia, w którym Wojciech Waglewski i Wojciech Bonowicz opowiadali o książce "Wagiel, Jeszcze wszystko będzie możliwe", dostępny jest TUTAJ. Program został wyemitowany na antenie TVN24 w dniu 4 marca. 
Przypomnę też, że Wojciech Bonowicz opowiedział o kulisach pisania książki również w materiale przygotowanym specjalnie na potrzeby bloga "Świat wokół V", który dostępny jest TUTAJ

wtorek, 24 stycznia 2017

Wywiad - rzeka z Wojciechem Waglewskim po 12 latach trafi do księgarń

Jak nie było przez 30 lat żadnej książki o Voo Voo i Wojciechu Waglewskim, to nie było. A teraz nagle aż dwie w ciągu kilkunastu tygodni. Ta wiadomość z pewnością ucieszy tych wszystkich, którzy odczuwali pewien niedosyt po premierze wydawnictwa "Dzień dobry wieczór". Otóż wspominałem w grudniu TUTAJ historię książki, która zapowiadana była już w 2005 roku. Ale jakoś dotąd się nie ukazała. Minął miesiąc i okazuje się, że książka się odnalazła. 
15 marca nakładem wydawnictwa "Znak", do księgarń trafi wywiad rzeka z liderem Voo Voo zatytułowany "Wagiel - Jeszcze wszystko będzie możliwe. Wojciech Waglewski w rozmowie z Wojciechem Bonowiczem". 
Nie wiem tylko dlaczego "jeszcze wszystko będzie możliwe", bo ta premiera dowodzi chyba, że wszystko JEST możliwe.
A ja chyba częściej muszę pisać o tym, co miało być a nie ma. Może też się zmaterializuje. Tymczasem czekam niecierpliwie na wywiad Wojciecha Bonowicza.

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Dzień dobry wieczór - recenzja książki o zespole Voo Voo

14 grudnia do sklepów trafi "pierwsza biografia zespołu" Voo Voo. Myślę, że jest spore pole do dyskusji na temat tego, na ile to jest klasyczna biografia? Moim zdaniem bezpieczniej byłoby jednak pozostać przy tym, że jest to wywiad rzeka. Tytuł nie podoba mi się. Nawet bardzo. No ale, jak śpiewał kiedyś między innymi Wojciech Waglewski: You can't judge a book by looking at the cover.
Jednak zacznijmy od początku. Wiele osób być może nie zdawało sobie sprawy z tego, że dotąd grupa nigdy nie doczekała się żadnego tego typu wydawnictwa i może to być dla nich nieco szokujące, że jak to? Grupa o takim dorobku, która tyle wniosła do historii polskiej muzyki, dopiero po 30  latach doczekała się jakiejś książki na swój temat? Sprawa jest nieco zawiła. Oto cytat z oficjalnej strony zespołu Voo Voo z lipca 2005 roku: "Trwają zaawansowane przygotowania do wywiadu-rzeki z Wojciechem Waglewskim. Rzecz przygotowuje Wojciech Bonowicz, publicysta "Tygodnika Powszechnego", poeta i autor m.in. świetnej biografii ks. Józefa Tischnera (Wydawnictwo Znak. 2001). Wywiad z WW również ukaże się nakładem "Znaku". Premiera - w połowie roku 2006!". Ale czas mijał a dalszych konkretów nie było. Kilka lat później Wojciech Waglewski pytany w którymś z wywiadów o to, dlaczego zespół wciąż nie doczekał się biografii, odpowiadał że to dość trudna sytuacja, gdyż za tą, która miała się ukazać w 2006 roku dostał jakieś pieniądze. Ale piłeczka leży po drugiej stronie i jakby ma związane tą sytuacją ręce. Nie wiem, czy lider Voo Voo zwrócił pieniądze, czy zwyczajnie wygasły opłacone prawa do wydania książki? Nie ma to już teraz znaczenia. Spodziewałem się, że może tego typu publikacja ukaże się na jubileusz grupy. Nie udało się. Jest teraz i ważne, że jest.
Wiem, że wiele osób (w tym ja) z dużą obawą przyjęło wiadomość o tym, że na książce podpisany będzie Piotr Metz. No bo mimo niewątpliwego dorobku dziennikarskiego, ten książkowy jednak skromniutki a książeczka, którą pan redaktor napisał na potrzeby boxu z okazji 30-lecia grupy, delikatnie mówiąc: nie powalała na kolana. Jak zwykle, nie będę bezkrytyczny ale dziś już mogę powiedzieć, że te obawy jednak mimo wszystko były na wyrost.
Piotr Metz (zapewne wraz z zespołem) przyjęli chyba najbardziej bezpieczną koncepcję książki. Mianowicie autor nie pisze od nowa historii zespołu lecz pozwala opowiadać muzykom. Formuła bezpieczna, bo trudno to schrzanić a skoro opowiadają członkowie zespołu, no to chyba bardziej wiedzą co mówią na swój temat, niż ktokolwiek inny.
Autor - co ważne - nie przeszkadza muzykom mówić, nie wtrąca się bardziej, niż to jest potrzebne. Ta kwestia jest tutaj bardzo dobrze wyważona. Ale oczywiście grubą przesadą i niesprawiedliwością byłoby stwierdzenie, że rola Piotra Metza sprowadza się tutaj do trzymania dyktafonu i przelania potem nagrania na papier. Wywiady przeprowadzone są w sposób kompetentny a to jakby podstawa.
Jako człowiek mocno zapracowany, nie mogłem sobie pozwolić na to, aby poświecić cały wieczór na przeczytanie książki, dlatego rozłożyłem ją sobie na trzy wieczory. Pierwszego wieczoru moje wrażenia były takie, że ja już tę książkę czytałem. Nie dosłownie ale Wojciech Waglewski był już tyle razy pytany w najrozmaitszych wywiadach o początki grupy, że jeżeli ktoś to trochę śledzi, siłą rzeczy z pewnością słyszał już większość tych opowieści. Dlatego pierwszego wieczoru miałem wrażenie jakbym czytał ponownie te wszystkie wywiady, na które natrafiłem gdzieś tam przez lata, a wszystkie one są połączone spójnikami, które zapewne ukazały się w tych wywiadach, na które akurat nie trafiłem. Mimo, że może nie brzmi to najlepiej, w rzeczywistości nie jest wadą a wręcz zaletą. Dlaczego? Otóż te opowieści brzmią niemal dokładnie tak samo, jak w wywiadach udzielanych często wiele lat temu. Świadczy to po pierwsze o fenomenalnej pamięci Wagla, a po drugie o tym, że te opowieści przez lata nie obrosły w legendę, co przydaje im ogromnie na wiarygodności. Poza tym ta książka adresowana jest do szerokiego grona odbiorców, których zespołowi w ostatnim okresie sporo przybyło, więc nie każdy śledził przez lata te opowiastki. A nawet jeżeli śledził, to tutaj ma je wszystkie zebrane w spójną całość. Jedną gdzieś tam drobną nieścisłość wykryłem ale generalnie bardzo miło mi się to czytało. Podejrzewam, że może znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że jak to? Przecież coś tam jednak było inaczej? Być może. Ale mi się podobało to, co przeczytałem pierwszego dnia.
Drugiego wieczoru moje wrażenia były inne. To, co czytałem, już nie było takie oczywiste. To nie były już znane od lat historyjki. I generalnie tych historyjek było mniej. W ich miejsce pojawiło się bardzo wiele słów na temat... nazwijmy to: ideologii grania. Plus różne usprawiedliwienia: dlaczego tak a nie inaczej. Na ile te wszystkie teorie są wewnętrznie spójne? - to już pozostawiam każdemu do oceny. Aby jednak zainspirować do takich ocen, zestawię (a właściwie zderzę) ze sobą tylko dwa fragmenty wywiadu z Wojciechem Waglewskim, który w jednym miejscu mówi: "Polscy muzycy jazzowi mawiają: "Ale fajnie mi się grało". A co to kogo obchodzi, czy mu się fajnie grało?. Ważne jest, czy miał kontakt z ludźmi, którzy przyszli go posłuchać. To "fajnie mi się grało" jest takie typowo polskie." Złota myśl, podpisuję się pod tym obiema rękami. Ale w innym miejscu Wojciech Waglewski mówi tak: "(...) dziennikarze piszą krytycznie, że zespół nie nawiązał kontaktu z publicznością. Ale właśnie to nawiązywanie kontaktu z publicznością na siłę stało się dla mnie nagle jakimś straszliwym obciachem. No bo niby dlaczego?(...)". Nie wiem dlaczego? Może dlatego, że jak powiedział Wojciech Waglewski: ważne jest czy artysta miał kontakt z ludźmi, którzy przyszli go posłuchać. Takich kwiatków znajdzie się tam więcej.
W każdym razie, jeżeli to ma być biografia, to ja bym wolał jednak zdecydowanie więcej opowiastek, ciekawostek i zabawnych historyjek, które przytrafiły się grupie a mniej o całej tej teorii grania, bo to - chociaż oczywiście szalenie ciekawe - pasuje według mnie bardziej do jakiejś solowej biografii czy autobiografii Wojciecha Waglewskiego. Myślę, że zdecydowanie zbyt powierzchownie jednak autorzy przemknęli nad tematem Mirka Olszówki - byłego menadżera grupy, oraz jego szalonych pomysłów. Myślę, że brakuje całej masy takich różnych ciekawostek w stylu, że grupa Voo Voo wystąpiła na przykład kiedyś bez Wojciecha Waglewskiego. Że był taki koncert, na którym Mateusza zastąpił Jego syn. Że był taki koncert w Poznaniu, na który bilety kosztowały 100zł i było ich 100. Że był taki koncert w Krakowie o godzinie 5 rano, który został przerwany po dwóch piosenkach przez policję z powodu ciszy nocnej. Że był taki występ w Trójce, podczas którego grali artyści zgromadzeni w kilku studiach w rożnych miastach a suma dźwięków była transmitowana do radioodbiorników. To tylko takie pierwsze lepsze przykłady, które przychodzą mi do głowy i o których wiem. Ale przecież zapewne była cała masa innych ciekawych historii, o których sympatycy grupy nie mają pojęcia i tego tutaj trochę brakuje.
Dobrze, że autorzy (bo moim zdaniem w przypadku tej książki trzeba mówić jednak o autorach), wspominają o słynnych kamieniołomach i gdzieś tam nawet na marginesie jest o koncertach na zamku w Janowcu, które również były bardzo ważne.  Jednak sporo jest różnych aspektów, które stanowiły o absolutnej unikatowości i oryginalności tej grupy a o których dzisiaj mało kto pamięta i są to rzeczy zdecydowanie godne przypomnienia. Tutaj ta szansa została nieco zaprzepaszczona. Zwłaszcza, że papieru, jak widać, wydawcy nie brakowało, sadząc po ilości tekstów piosenek zamieszczonych w książce, które każdy w 5 sekund może sobie sam znaleźć w internecie. Przyznam, że zupełnie tego nie rozumiem. Wartością każdej tego typu publikacji jest ilość nowej wiedzy, którą dzięki niej zdobędziemy. Tymczasem tutaj, obok naprawdę ciekawych wywiadów mamy całą masę tekstów piosenek Voo Voo. Tekstów wartościowych, za które wszyscy szanujemy Wojciecha Waglewskiego, a które tutaj zostały sprowadzone do roli zapchajdziury. Można odnieść wrażenie, że to próba ponownego naliczenia i ukrycia tantiem. Zupełnie to zbędne, gdyż naprawdę ta kapela ma tak bogatą historię, że jest o czym pisać.
Bez względu na wszystko, Wojciech Waglewski błyszczy w rozmowie elokwencją i wszechstronną wiedzą w różnych dziedzinach. Kiedyś pewien fan, który podobnie jak ja odbiera album "Dobry Wieczór", zażartował że Wagiel dlatego w kółko męczy na koncertach ostatnią płytę, bo w tym wieku zwyczajnie nie pamięta już tekstów starszych utworów. Ta książka udowadnia jednak to, o czym już wspomniałem: Wojciech Waglewski ma fenomenalną pamięć. I to wrażenie towarzyszy podczas czytania nieustannie.
Mój trzeci wieczór z tą książką był znowu zupełnie inny, bo i materia całkowicie odmienna, gdyż przede mną były już tylko wywiady z pozostałymi członkami zespołu. Tutaj znowu ogromna wartość tego wydawnictwa. Wiadomo z wielu źródeł, że w 2005 roku planowano książkę w postaci wywiadu wyłącznie z Wojciechem Waglewskim. Tutaj mamy rozmowy ze wszystkimi muzykami. Oprócz lidera, reszta grupy udziela się w mediach znacznie mniej, więc siłą rzeczy znacznie trudniej jest zapoznać się z Ich spojrzeniem na różne sprawy. Ta książka daje taką możliwość. Chociaż z drugiej strony odrobinkę jest tak, że panowie generalnie potwierdzają w wywiadach to, co wcześniej powiedział Wojciech Waglewski. 
Tak czy inaczej, te rozmowy są arcyciekawe. Mateo... jak to Mateo. Jak zawsze tragicznie wręcz skromny i widać, że lepiej czuje się opowiadając o innych, niż o sobie. Rozmowa w najbardziej takim biograficznym klimacie, to moim zdaniem wywiad z Karimem, który równocześnie najbardziej mnie zaskoczył. Na podstawie wcześniejszych wywiadów, które gdzieś tam czytałem, widziałem lub słyszałem, miałem w głowie taki obraz, że gdy zaszła potrzeba znalezienia basisty do zespołu Voo Voo, Wojciech Waglewski miał jakiś namiar na Karima, zadzwonił do Niego ale Go nie zastał, na szczęście informacja dotarła gdzie trzeba i potem jakoś się to potoczyło. Oczywiście tak było ale z książki dowiadujemy się, że to był tylko finał bardzo długiej i ciekawej historii, w której nic nie jest przypadkowe, pomimo całej serii niesamowitych przypadków i zbiegów okoliczności. 
Wywiad z Michałem Bryndalem jest dla mnie zdecydowanie zbyt krótki, zwłaszcza, że wiadomo skądinąd, że to bardzo ciekawy człowiek, który mimo młodego wieku ma już na swoim koncie całkiem pokaźny dorobek artystyczny. 
W dalszej części książki jest dyskografia zespołu. Na samym początku książki napisane jest, że za konsultację kalendarium oraz dyskografii odpowiada Maciej Proliński, człowiek którego niezwykle cenię za to jakim językiem przez lata informuje na oficjalnej stronie Voo Voo o dokonaniach zespołu. 
Z tym większą przykrością na dyskografii nie zostawię suchej nitki. Dla mnie jest to bardziej ponury żart niż dyskografia. Brakuje różnych płyt koncertowych, typu na przykład "Książka z muzyką", "Koncert w Łodzi" czy "Trójka Live!", brakuje różnych płyt składankowych, typu "Różne piosenki, "Złota kolekcja" i innych. Nie ma składanek, na które trafiły pojedyncze utwory Voo Voo, nie ma numerów katalogowych płyt, reedycji było oczywiście znacznie więcej, niż wspomina o tym książka, nie ma nic o reedycjach winylowych, wydaniach kolekcjonerskich, kasetach, singlach, DVD itd. Pewnie zbyt wiele wymagam oczekując, że w ramach dyskografii warto odnotować limitowane wydanie odtwarzacza ZEN Style 100 firmy Creative, na którym ukazały się fragmenty koncertów zespołu Voo Voo. Te płyty, które jednak do tej dyskografii trafiły, są zilustrowane okładkami z analogów lub CD i jedna tylko "Mimozaika" - nie wiadomo czemu - zilustrowana jest okładką kasety. 
Myślę, że jest wielce prawdopodobne, że jeżeli ktoś sięgnął po tę książkę, to pewnie wcześniej miał już w rękach kilka biografii innych zespołów, a jak nie, to można się przejść do sklepu z książkami,  sięgnąć na półkę (jest tego sporo) i zobaczyć jak wygląda porządna dyskografia. A już zwłaszcza w przypadku grupy, która do tej pory nie doczekała się żadnego opracowania książkowego, ta dyskografia jest całkowitą porażką. 
Mistrzostwem świata (ponieważ mam wątpliwości, czy jest to rzecz wykonalna) byłoby odnotowanie wszystkich płyt, na których pojawili się Wojciech Waglewski, Mateusz Pospieszalski, Karim Martusewicz i Michał Bryndal. Ale tu już chyba zdecydowanie zbyt wiele wymagam. 
W dalszej części książki jest kalendarium. Całe szczęście, że jest, bo dzięki niemu dowiadujemy się, że były na przykład tak ważne projekty muzyczne, w które zaangażowana była grupa Voo Voo, jak "Tribute to Eric Clapton" czy płyta i trasa koncertowa "Tylko Dylan". Podczas wywiadu Wojciech Waglewski pomimo swojej znakomitej pamięci, zapomniał jednak o tego typu rzeczach wspomnieć a redaktor Metz Waglowi nie przypomniał. 
No i na koniec są zdjęcia zespołu. Zdjęcia, jakie by nie były fantastyczne, i tak by mnie jakoś szczególnie nie rajcowały a te, które są w książce, no to po prostu są. Większość widziałem wcześniej gdzieś tam w necie.  
W książce, przynajmniej w wersji cyfrowej (bo nie miałem jeszcze w rękach wersji papierowej) jest sporo niechlujstwa jeżeli chodzi o korektę tekstu. Różnego rodzaju literówki itd. Chyba taka najgrubsza sprawa, jaka rzuciła mi się w oczy to "Zbyszek Koziara" w wywiadzie z Michałem Bryndalem. Tego typu rzeczy powinny być wyeliminowane przed dopuszczeniem do druku. 
Ale podsumowując całość, warto zadać sobie dwa pytania. Po pierwsze, czy można było po tej książce oczekiwać więcej? Moja odpowiedź jest krótka, zdecydowana i jednoznaczna: TAK. Po drugie, czy książka warta jest polecenia? Zdecydowanie TAK. 
Najważniejsze zdanie, które chciałbym przekazać potencjalnym czytelnikom, brzmi następująco: ta książka to obowiązkowa lektura nie tylko dla fanów Voo Voo, lecz dla wszystkich, którzy uważają się za znawców polskiej muzyki i jej historii, oraz tych, którzy mają aspirację by nimi zostać. Polecam tę książkę, bo naprawdę warto ją przeczytać. Chociaż o tym, co mi się nie podobało, musiałem napisać, a nawet szczególnie o tym musiałem napisać, to jednak uważam czas przeznaczony na przeczytanie tej książki za bardzo dobrze spożytkowany.