Mam nadzieję że wielbiciele zespołu Voo Voo, Wojciecha Waglewskiego, Mateusza Pospieszalskiego, Karima Martusewicza, Michała Bryndala i projektów w które angażują się muzycy, znajdą tutaj dodatkowe źródło informacji.
4 września w łódzkim klubie Wytwórnia zaplanowane są dwa koncerty, które będą transmitowane online w ramach projektu "Kultura w sieci".
O godzinie 19.00 materiał ze swojej najnowszej płyty zaprezentuje Monika Borzym. Nie wiem czy podczas tego występu na scenie pojawi się Michał Bryndal ale z pewnością pojawi się 1,5 godziny później. O 20.30 wystąpi Joanna Duda Trio z Bryndem w składzie.
Transmisje będzie można oglądać na kanale FB Klubu Wytwórnia.
Wyjątkowa gratka dla fanów Tie Break. Ci, którzy interesują się działalnością zespołu, wiedzą że w całej jego historii było bardzo niewiele koncertów, które zostały profesjonalnie zarejestrowane a potem gdzieś tam wyemitowane. Ostatni, który mi przychodzi do głowy to ten z Warsaw Summer Jazz Days w 2013 roku.
Ale 9 sierpnia bieżącego roku grupa wystąpiła w łódzkim klubie Wytwórnia z okazji inauguracji 13. Letniej Akademii Jazzu. W składzie nie zabrakło oczywiście Mateusza Pospieszalskiego.
I ten koncert można obejrzeć za darmo w serwisie VOD telewizji TOYA.
Nagranie dostępne jest TUTAJ. Nie wiadomo jak długo będzie udostępnione, więc lepiej się nie ociągać z oglądaniem.
Muzeum Witolda Gombrowicza przygotowało cykl filmów pod wspólnym tytułem „Gombrowicz? Polecam!”. Są to krótkie klipy nagrywane przez artystów, w których opowiadają oni, jak trafili na Gombrowicza i dlaczego ten pisarz jest dla nich ważny. Do akcji udało się zaangażować między innymi Muńka Staszczyka, Adama Ferencego i Wojciecha Waglewskiego.
Nie jest to pierwszy raz, gdy muzeum we Wsoli zaprasza lidera Voo Voo do współpracy. W czerwcu 2013 roku Wagiel wraz z Mateuszem Pospieszalskim wystąpił podczas organizowanego przez tę placówkę festiwalu „Apetyt na Gombrowicza”.
Powyżej można zobaczyć okładkę nowej płyty Waglewski Fisz Emade, która nosi tytuł "Duchy ludzi i zwierząt". Płyta ukaże się 9 października. Co ważne: oprócz CD do sklepów trafi również podwójny winyl. Na albumie znajdzie się 11 kompozycji.
Poniżej tracklista:
1. Ziemia
2. Słowo
3. Na Księżyc
4. Nielegalny kolor
5. Chciałbym
6. Król
7. Pościg
8. O liczeniu
9. Smok
10. Gęby
11. Dobre rzeczy
"Nasze nowe piosenki są inne niż stare, ładniejsze. Płyta też będzie ładniejsza i inna..." - mówi o tym wydawnictwie Wojciech Waglewski.
Gościnnie na krążku, zespołowi towarzyszą: Anna Prokopczuk (altówka i głos), Mariusz Obijalski (fortepian i instrumenty klawiszowe) oraz Dominik Frankiewicz (wiolonczela).
Znana jest już data premiery płyty "Duchy ludzi i zwierząt" zespołu Waglewski Fisz Emade. Album ukaże się 9 października. Miesiąc wcześniej (9 września) pojawi się pierwszy singiel zatytułowany "Ziemia". Pierwotnie utwór ten miał trafić do rozgłośni radiowych w drugiej połowie sierpnia. Tak się nie stanie ale już teraz można wysłuchać dłuższy fragment w nowym zwiastunie wideo, który dostępny jest TUTAJ.
Płyta ukaże się nakładem wytwórni Mystic Production, za realizację odpowiedzialne jest ART2 Music Management.
Osobiście jestem pod wielkim wrażeniem wytwórni Mystic, więc spodziewam się wszystkiego co najlepsze. Współpraca Mystic i Art2 naprawdę wróży dobrze. EDIT: Nowy spot również poniżej.
Krzysztof Głębocki czyli posiadacz najcenniejszych dysków w świecie Voo Voo i równocześnie akustyk zespołu, od pewnego czasu udowadnia, że potrafi również tworzyć własną, bardzo udaną muzykę.
Tym razem udostępnił swoją wersję piosenki "Człowiek wózków", którą Wojciech Waglewski napisał do filmu pod tym samym tytułem. W nagraniu utworu uczestniczył znany wirtuoz gry na dzwoneczku - Piotr Chołody.
Jeżeli ktoś nie oglądał rozmowy z Wojciechem Waglewskim po koncercie Wygramy Muzyką, teraz jest okazja aby to nadrobić, gdyż wywiad ten właśnie pojawił się w serwisie YouTube.
Kilka miesięcy temu znalazłem w internecie zapowiedź płyty „Piękne spojrzenie”. Jej idea od samego początku była dla mnie jasna i była ściśle związana z dwoma koncertami pod tym samym tytułem, które odbyły się najpierw w Poznaniu a potem w Trójce. Rzecz w tym, że potem przez długi czas poszukiwałem jakiejkolwiek wzmianki na temat tego wydawnictwa i wszędzie była głucha cisza. Przynajmniej jeśli chodzi o Internet. Od początku jednak wiedziałem co zrobić by znaleźć informacje poza netem ale akurat najpierw pojawiły się pilniejsze zmartwienia pod tytułem koronawirus a potem przyszły wakacje i stale nie było czasu. W końcu jednak postanowiłem zająć się tematem i płyta, dzięki uprzejmości Pana Tomasza Janasa z Wydawnictwa Miejskiego Posnania, w ciągu kilku dni szybciutko znalazła się u mnie w domu.
Tyle tytułem przydługiego wstępu. Ale do rzeczy. Czym był koncert, w właściwie spektakl teatralno - muzyczny zatytułowany „Piękne spojrzenie”? Otóż spektakl ten, pomyślany został jako finał projektu 5 zmysłów - Imaginarium. Katarzyna Stoparczyk, która wyreżyserowała widowisko, przeprowadziła szereg rozmów z dziećmi i młodzieżą ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Owińskach. Mówiąc wprost: z osobami niewidomymi oraz w różny sposób niepełnosprawnymi. W urzekający sposób opowiadają one o swoim życiu i o tym jak radzą sobie z codziennymi problemami. Natomiast muzycy dokonali poetyckich interpretacji, które w bardziej lub mniej bezpośredni sposób odnoszą się do tychże treści i stworzyli z tego piosenki.
Na płycie możemy posłuchać zarówno rozmów przeprowadzonych przez Katarzynę Stoparczyk, jak i powstałych na ich podstawie utworów.
Wśród wykonawców znalazł się Wojciech Waglewski, który specjalnie na tę okazję napisał piosenkę zatytułowaną „***”. Utwór ten inspirowany jest rozmową z Wiktorią Wędzińską. Oczywiście nie jest to dla Wagla pierwsze tego typu doświadczenie. Wcześniej w nieco podobny sposób powstała cała płyta Voo Voo pod tytułem „Muzyka ze słowami”. Wtedy również był to album towarzyszący spektaklom. Za tamtą akcję Wojciech Waglewski odebrał w 2009 roku z rąk Marii Kaczyńskiej nagrodę „Specjalnego Lodołamacza”. Tak więc udział w „Pięknym spojrzeniu”, wpisuje się w cały ciąg różnorodnych działań dobroczynnych, które ma na swoim koncie lider Voo Voo.
Jednak udział Wagla to nie jedyny dobry powód aby zostać szczęśliwym posiadaczem tego wydawnictwa. Patrząc na całość, jest to naprawdę dobra płyta. Muzycznie i tekstowo. Mamy tu na przykład aż dwie piosenki w wykonaniu Jacka „Budynia” Szymkiewicza. Wagiel i Budyń na jednaj płycie.... czego chcieć więcej? Ale to nie wszystko. Świetnie wypadli również Michał Wiraszko, Piotr „Bajzel” Piasecki i inni.
No i wspomniane już rozmowy z podopiecznymi SOSW w Owińskach. Tą część puściłem swojemu dziecku wraz z prośbą aby w przyszłości zastanowiło się 10 razy, zanim znowu powie, że czegoś nie da rady zrobić.
Jeśli chodzi o Wagla, płyta jest ważna ponieważ piosenkę „***” możemy znaleźć wyłącznie na tym albumie, co czyni go gratką dla kolekcjonerów.
Spektakl „Piękne spojrzenie” zaprezentowany został dwukrotnie. Po raz pierwszy 30 listopada 2017 roku w poznańskim Centrum Kultury Zamek. Po raz drugi 16 grudnia 2018 roku w Trójce. I to właśnie z trójkowego koncertu pochodzi zarejestrowany na krążku występ Wagla, o czym można się dowiedzieć z naklejki umieszczonej na okładce, obok informacji o piosence „***”. Nagrania wszystkich pozostałych wykonawców pochodzą z Poznania.
Dodam, że były wstępne plany aby wystawić „Piękne spojrzenie” po raz kolejny w 2020 roku ale pandemia chyba całkowicie pogrzebała te plany.
Szukam na płycie informacji na temat wydawcy i zdaje się, że rolę taką pełni Stowarzyszenie Edukacyjne RCA, które na okładce opisane zostało jako „Producent”. Jeden z moich ulubionych wykonawców często powtarza, że wydawanie płyt to nie produkcja obuwia, więc określenie „Producent” kojarzy mi się niezbyt dobrze. Album dofinansowany został ze środków Miasta Poznania oraz Powiatu Poznańskiego. Na okładce możemy również znaleźć ważną informację: „NOT FOR SALE”, co wyjaśnia dlaczego tak trudno zdobyć tę płytę. Album nigdy nie trafił do sprzedaży. To nie pierwszy raz, gdy miasto Poznań wspiera finansowo tego typu unikatowe płyty. Wcześniej logo miasta pojawiło się na równie unikalnym krążku "Mateusz Pospieszalski i Dzieci" (więcej TUTAJ).
Można się oczywiście zastanawiać, czy to dobrze że wydawane są tak trudno dostępne płyty? Były, są i będą, więc może nie ma nad czym się rozwodzić ale osobiście jestem zwolennikiem wydawnictw kolekcjonerskich, które trafiają do wąskiego grona najbardziej zainteresowanych. Nie ma znaczenia czy mówimy tu o albumach absurdalnie drogich czy darmowych. Byle były dobrze wydane. Gdyby nie tego typu wydawnictwa, ogromnie wiele fantastycznych nagrań pewnie nigdy nie ujrzałoby światła dziennego. Poniżej jeszcze kilka fotek płyty "Piękne spojrzenie". Tradycyjnie można je sobie powiększyć.
Na instagramowym profilu fisz_official pojawiło się kilka zdjęć, które jak sądzę, dają spore wyobrażenie o tym jak będzie wyglądała książeczka do najnowszej płyty zespołu Waglewski Fisz Emade pod tytułem "Duchy ludzi i zwierząt". Podobne zdjęcia i grafiki będą pewnie towarzyszyły całej promocji nachodzącego albumu.
„Duchy ludzi i zwierząt” - tak zatytłowana będzie trzecia płyta zespołu Waglewski Fisz Emade. Infomację tą ujawnił Fisz w obszernym wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
„ Płyta będzie się nazywała "Duchy ludzi i zwierząt". Wydaje mi się, że jest inna niż "Matka Syn Bóg", bo prawie nie ma na niej ani country ani bluesa, chyba że w minimalnym stopniu. Chciałem, żeby moja część była bardzo pianistyczna. Utwory taty miejscami przypominają mi naszą pierwszą płytę. Podsumowując, to będą ładne, wyciszone pieśni z opowieścią. O miłości i relacjach intymnych w czasach wyciszenia.” - powiedział Fisz.
Wywiad zawiera znacznie więcej ciekawych informacji. Można go przeczytać TUTAJ.
Warto przypomnieć, że płyta powinna ukazać się w październiku a na dniach powinniśmy poznać pierwszy singiel. Album będzie zawierał 12 utworów.
Kilkanaście lat temu, dostrzegłem w kiosku DVD zespołu T.LOVE, zatytułowane "Najmniejszy Koncert Świata". Cena zniechęciła mnie wtedy do zakupu ale pamiętam, że sama idea zrobiła na mnie duże wrażenie. Tym bardziej uradowała mnie w 2009 roku informacja, że wydawca zamierza iść za ciosem i wypuścić całą serię takich występów na DVD a wśród wykonawców będą Voo Voo i Haydamaky.
Wiadomość o płycie oczywiście ucieszyła ale w tej samej sekundzie, gdy dowiedziałem się o tym, w głowie zrodziło się pytanie: jak się znaleźć na tym koncercie?
Sytuacja dość szybko się wyjaśniła: okazało się, że jedyna droga to zwycięstwo w konkursie organizowanym przez radio Roxy FM. Szczegółów już nie pamiętam ale z grubsza chodziło o to, że za pomocą wiadomości SMS trzeba było przesłać odpowiedzi na jakieś pytania. Te smsy tam kilka złotych kosztowały ale uznałem, że to nie ma żadnego znaczenia. Plan był taki, aby wysłać ich setkę, gdyż uważałem że warto to zrobić aby uczestniczyć w tym niewątpliwym wydarzeniu. Ostatecznie jednak zdążyłem wysłać chyba jedynie ze 3, gdy otrzymałem telefon z radia i dowiedziałem się że wygrałem. Porozmawiałem chwilkę z sympatycznymi paniami z radia a pół godzinki później cała rozmowa poszła na antenie, rzekomo na żywo. Panie budowały w studio napięcie: ciekawe kto tym razem będzie miał szczęście? Ale ja już od 30 minut wiedziałem kto.
W koncercie miało wziąć udział 20 osób.
Organizatorzy poprosili nas abyśmy o określonej porze zjawili się na dworcu kolejowym w Krakowie. To już był 2010 rok. Pamiętam, że była końcówka stycznia i tragiczny mróz. Na miejscu, przedstawicielka organizatorów poinformowała nas, że z różnych przyczyn w wydarzeniu weźmie udział jedynie 17 osób. W sumie jeszcze lepiej - pomyślałem sobie.
Zostaliśmy zapakowani w jakieś chyba busy (nie pamiętam już) i przetransportowani do miejsca zwącego się Alvernia Studios. Wrażenie kolosalne, chociaż znacznie trafniejsze byłoby określenie: kosmiczne. Dosłownie. Warto sobie wygooglać tę nazwę. Otóż kompleks wygląda jak baza księżycowa. Obiekt jest dosyć silnie strzeżony a strażnicy wyglądają jakby byli jakimiś pracownikami NASA albo coś w tym stylu. Jeśli budynki z zewnątrz szokują wyglądem, to wewnątrz jest jeszcze ciekawiej. Wnętrza stylizowane są na scenografie według projektów Hansa Rudolfa Gigera z filmów "Obcy". Drzwi otwierane jak na statkach kosmicznych itd. Już samo wejście do WC może zrobić ogromne wrażenie. A tam jest tak urządzone wszystko. Nie wstawię żadnych zdjęć tego obiektu, bo zdaje się, że podpisaliśmy jakieś lojalki, że tego nie uczynimy.
Koncert niestety nie był porywającym wydarzeniem. Atmosfera nie była najlepsza. Już po kilku chwilach Wojciech Waglewski zażądał aby ustalić, czy scena jest dla muzyków czy dla kamerzystów. Różne podobne drobiazgi cały czas się tam wydarzały. Ale koncert okazał się najmniej istotnym elementem tej całej imprezy.
Po nagraniach zostaliśmy zawiezieni na nocleg do jakiegoś hotelu, zajazdu czy czegoś podobnego. Tam czekała już na nas kolacja. Dwa ogromne stoły zastawione świetnym jedzeniem i trunkami. A do tego wszystkiego wykonawcy. Zespół Haydamaky stawił się w komplecie a zespół Voo Voo w osobach Wojciecha i Karima. Oprócz tego na kolacji byli też obecni ludzie z produkcji oraz Mirek Olszówka - ówczesny menadżer Voo Voo. W sumie sporo osób.
Zupełnie nie wiem, co tam się działo u Haydamaków, bo siedzieli przy innym stole. Ja siedziałem tak, że po lewej miałem Karima a naprzeciw siedział Wojciech. Jednak o godzinie gdzieś tak 20.00, może 21.00, wokalista Haydamaków wstał i palcem wskazał swojemu zespołowi drzwi. A ci grzecznie rozeszli się do pokojów spać. Wywołało to spore zdziwienie ale cóż... takie obyczaje. Jedynie gitarzysta Ołeksandr Demjanenko nie usłuchał i gdzieś tam nadal się kręcił. Rozmawiałem z nim chwilę, pytałem czemu nie idzie spać? Odpowiedział, że ma to w d....
Tymczasem przy naszym stole impreza mocno się rozkręcała. Była to okazja by usłyszeć wiele ciekawych anegdot od Wojtka i Karima, można było pytać o wszystko. Pamiętam, że na przykład Wojtek przekonywał, że świat się jeszcze nie kończy bo ludzie nadal dla sztuki gotowi są zrobić wiele. I przywołał autentyczną historię, jak jakiś gość zatrudnił się gdzieś w galerii sztuki jako sprzątacz. Pracował tam przez pół roku tylko po to aby podmienić jeden z obrazów na kopię. Długo trwało zanim ktokolwiek się zorientował. Gdy to jednak nastąpiło, dość szybko namierzono sprawcę. Okazało się że oryginał trzymał gdzieś u rodziców czy u dziadków na szafie. Odwiedzał ich raz w tygodniu, zamykał się w pokoju na dwie godziny sam na sam z obrazem i delektował się widokiem. Ta impreza była setkę razy lepszą nagrodą niż cały ten koncert. Gdzieś tak myślę, że koło godziny 2.00 nad ranem, uczestnicy rozeszli się spać. Wojciech bardzo się poświecił i siedział ze wszystkimi do samego końca tego after party. Rano jeszcze pożegnalne śniadanie i pamiętam, że zwycięzcy konkursu mieli zostać odwiezieni na dworzec do Krakowa, natomiast Wagiel i Karim gdzieś tam zamierzali ewakuować się we własnym zakresie. Powstał jednak problem, gdyż Waglowi w niejasnych okolicznościach zginęła czapka. Takie miałem wrażenie, jakbym przez chwilę był głównym podejrzanym o jej buchnięcie ale na szczęście się znalazła. No i tyle. Odwieźli nas na dworzec, jeszcze tylko podróż przez cały kraj i już byłem w domu.
Historia jednak miała swój ciąg dalszy bo przecież wszyscy uczestnicy wydarzenia czekali na DVD. No i tu trzeba powiedzieć, że nie mieliśmy szczęścia. Już nie pamiętam czy powiedział mi to Yach Paszkiewicz czy może ktoś inny ale jeszcze na etapie montażu dowiedziałem się, że koncert jest tak tragicznie zarejestrowany, że właściwie nie ma możliwości go sensownie zmontować.
Jednak pół roku wcześniej, 23 maja 2009 roku, Voo Voo wraz z Haydamakami grali aż dwa koncerty tego samego dnia. Jeden w Gdańsku a drugi w Warszawie. Oba te wydarzenia rejestrowały ekipy Yaha Paszkiewicza.
Przyznam szczerze, że gdy upragnione DVD się ukazało, ani razu nie byłem tak twardy aby obejrzeć całość. Raz przebrnąłem przez większość. I z tego co zapamiętałem, wyglądało to w ten sposób, że są tam jakieś fragmenty zarejestrowane w Alvernia Studios, przemieszane z fragmentami z Gdańska, Warszawy i jakimiś animacjami. Generalnie tragedia. Oczywiście było żal, że tak się to skończyło, bo mogła to być fajna pamiątka na całe życie, ale możliwość zwiedzenia Alvernia Studios oraz impreza z Wojciechem i Karimem, mocno rekompensowały tę sytuację.
Cóż można powiedzieć? Nie polecam nikomu tego DVD. Ale całość zawsze będę miło wspominał i naprawdę cieszę się, że miałem okazję przeżyć taką przygodę.
Na zdjęciu u góry uwiecznieni zostali zwycięzcy konkursu (nie wszyscy) oraz znany Państwu skądinąd Pan z winkiem.
Polskie Radio PiK udostępniło zapis długiego wywiadu z Mateuszem Pospieszalskim, który został nagrany ponad pół roku temu. Rozmowa dotyczy głównie ostatniej płyty Tie Break.
Ale możemy się również dowiedzieć, że Mateo uwielbia jeść grzanki na śniadanie.
W minioną środę Mateusz Pospieszalski gościł w Szczebrzeszynie na festiwalu Stolica Języka Polskiego. Podczas imprezy świętowano 50-lecie pracy artystycznej prof. Leszka Mądzika. Z tej okazji artysta przygotował spektakl, w którym muzykę na żywo tworzył właśnie Mateo.
Kilka chwil przed próbą Mateusz udzielił wywiadu dla 1 programu Polskiego Radia.
- Zawsze inspirowały mnie i będą inspirować jego prace. Tak jak przy naszym spotkaniu przy obiedzie powiedziałem mu, że gdyby można było go… kupić, to powiesiłbym go na ścianie. Jest pięknym, wspaniałym i uduchowionym artystą oraz postacią, która wprowadza człowieka w zupełnie inny stan i przestrzeń. Uważam, że nie ma takiego drugiego artysty na świecie - powiedział Mateusz Pospieszalskina temat prof. Mądzika.
Całą rozmowę można wysłuchać TUTAJ (od 18 minuty i 10 sekundy)
28 lipca w podwarszawskim studio nagraniowym Take1, realizowane były nagrania wideo z udziałem Michała Bryndala, do projektu pt. “Tajemnice Polskich Mistrzów Perkusji – jak oni to robią?". Będzie to seria złożona z ponad dwudziestu filmów, w których gościć będą zaproszeni perkusiści. Odcinki, już niedługo będą prezentowane na specjalnie do tego celu przygotowanym kanale YouTube.
Całość finansowana jest przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach projektu #kulturawsieci.
Od 14 do 16 sierpnia w Kazimierzu Dolnym planowane jest wydarzenie pod nazwą IV Festiwal WpółDrogi.
14 sierpnia o godzinie 19.00, w Synagodze przy ulicy Lubelskiej, w ramach festiwalu wystąpi Mateusz Pospieszalski z zespołem. Nie do końca wiadomo jakim? Według jednych źródeł jako Mateusz Pospieszalski – EMPE3 Project, według innych jako Mateusz Pospieszalski Trio. W każdym razie wystąpi Mateusz Pospieszalski.
Bilety: przedsprzedaż: 50 zł, w dniu koncertu: 60 zł.
Mateusz Pospieszalski pojawi się dziś (5 sierpnia) na scenie w Szczebrzeszynie, podczas festiwalu Stolica Języka Polskiego 2020.
Uczestnicy wydarzenia o godzinie 20.30 będą mieli okazję zobaczyć widowisko poetyckie zatytułowane “Bo piękno na to jest, by zachwycało” w reżyserii Marka Pasiecznego.
Wystąpią: Dominika Ostałowska, Dariusz Chojnacki, Dariusz Kowalski; muzycy: Joachim Mencel, Grzegorz Frankowski, Mateusz Pospieszalski, Adam Chamoun.
Wojciech Waglewski ma powód do swojej osobistej, prywatnej, małej (albo i dużej) satysfakcji. Ale o tym za chwilę.
Prawie wszystko, za co zabierze się Wagiel, kończy się sukcesem. Prawie. W 2017 roku oficjalnie był co prawda tylko ambasadorem (czy też dyrektorem artystycznym) jednego dnia festiwalu w Jarocinie ale to właśnie głównie lider Voo Voo mówił o potrzebie dokonania radykalnych zmian w formule imprezy. I to właśnie Waglowi (myślę, że nie bez racji), wielu przypisuje koncepcję tamtego wydarzenia. Pomysł był dość prosty i polegał na tym aby zamiast tradycyjnego festiwalu zrobić coś, co w formule przypominałoby Suwałki Blues Festival a muzycznie jakikolwiek inny rockowy festiwal. Trzeba przy tym przyznać, że organizatorzy poprzednich kilku edycji również nieco pobłądzili, sprowadzając coraz więcej zagranicznych kapel, które nikomu szczególnie do szczęścia nie były potrzebne (a nawet jeśli, to tylko na zasadzie: jednorazowo przyjechać na koncert, obejrzeć i wyjechać, tak jak to było na przykład rok wcześniej w przypadku The Prodigy). Jeszcze zanim do imprezy doszło, pomysł został mocno skrytykowany w Gazecie Wyborczej (TUTAJ) oraz w wielu innych miejscach. Ale Wojciech Waglewski, niezrażony tymi głosami, twardo próbował udowadniać w licznych wywiadach, że czas pożegnać się z sentymentami.
W myśl zasady, że lepsze jest wrogiem dobrego, promowana przez Wagla koncepcja, nie miała szans na powodzenie. Z kilku prostych przyczyn. Po pierwsze, przynajmniej na ile ja wyczuwam jarocińskie nastroje (a bywałem tam często), jarocińska publiczność nigdy nie miała jakichś wygórowanych oczekiwań. Gdyby co roku zagrał Kult albo Kazik w jakimkolwiek składzie, do tego kilka innych kapel (też najlepiej co roku tych samych), no i najważniejsze: gdyby było tak jak było, większość byłaby zadowolona (bo wszyscy nigdy nie będą). Tam naprawdę nie trzeba niczego wymyślać, bo to co trzeba, wymyślono już dawno temu.
Druga istotna sprawa: ludzie przyjeżdżali do Jarocina głównie dlatego, że było tak jak było. Dla sentymentu, dla tamtego klimatu albo otrzeć się w jakiś sposób o legendę tej imprezy. Gdyby nie to, byłoby to wydarzenie jedno z wielu a przy tak ogromnej konkurencji na rynku festiwali, nikomu nie chciałby się jechać do jakiegoś Jarocina, leżącego po drodze donikąd. Większość ludzi ma w pobliżu miejsca swego zamieszkania jakieś festiwale, najczęściej ze znacznie lepszą reprezentacją artystów. Nie ma potrzeby jechać gdzieś do Jarocina.
Po trzecie: jeżeli ktoś chce poczuć Suwałki Blues Festival, jedzie do Suwałk a gdy chce zobaczyć Malta Festival, jedzie do Poznania. Nie do Jarocina. Do Jarocina przyjeżdżali ludzie, którzy chcieli zobaczyć Jarocin Festiwal. Próby robienia tam czegokolwiek innego, nie miały sensu. I jak dziś wiemy: nie skończyły się dobrze.
Jeszcze rok później próbowano jakoś ciągnąć ten pomysł ale skutek był tak opłakany, że w kolejnym roku, na poważnie rozważano aby zamiast festiwalu rockowego, zrobić w Jarocinie festiwal disco polo. Ostatecznie do tego nie doszło, festiwal normalnie się odbył ale wrócił na dawne miejsce a na rynku głównym towarzyszyło mu jedynie kilka pobocznych wydarzeń. Podobnie miało być w tym roku, chociaż tym razem zakładano chyba całkowity powrót do dawnej formuły.
Widać wyraźnie, że Wojciech Waglewski zawsze lubił angażować się w jakieś festiwale. Mówiąc na przykład o koncercie w kamieniołomach, mamy natychmiast na myśli występ Voo Voo. W rzeczywistości jednak był to normalny, jednodniowy festiwal. Wagiel często bywał patronem, ambasadorem czy dyrektorem artystycznym tego typu wydarzeń. Wspomnę tylko Letnią Scenę Muzyczną 2010 w Pruszczu Gdańskim, Bluesroads Festival czy Męskie Granie, które zakończyło się gigantycznym sukcesem. Ale z Jarocinem nie wyszło. Tak naprawdę, najlepszym pomysłem Wojciecha Waglewskiego przy organizacji Jarocina w 2017 roku, było zakontraktowanie zespołu Voo Voo. Chyba nie było z tym wielkiego problemu. Warto też docenić, że szlaban dostali zagraniczni artyści. Z dwoma wyjątkami. Jednym z nich był zespół Pere Ubu, który przyjechał na zaproszenie Wojciecha Waglewskiego i miał być taką wisienką na torcie. Jeżeli Wagiel chciał w ten sposób spełnić swoje osobiste ambicje, no to sukces 100%. Udało się poskładać i ściągnąć kapelę, mimo że od jakiegoś czasu nie koncertowała i była ponoć porozrzucana po różnych miejscach na świecie. Natomiast jeżeli chodzi o pozostałe aspekty, no to cóż... Koncert zebrał wstrzemięźliwe recenzje, chociaż nie ma pewności, czy ci którzy je pisali, w ogóle występ widzieli. Tak się bowiem złożyło, że gdy miał wystąpić Pere Ubu, wszyscy w podskokach zmyli się spod sceny. Zostało maksymalnie kilkadziesiąt osób. Ktoś powie, że zespół nie miał szans w zestawieniu z Lao Che, która to kapela grała na innej scenie. Pewnie tak, ale ktoś (wiemy kto) ten line-up układał i to akurat można było przewidzieć. Tak więc, jakby tego nie tłumaczyć, myślę że koncert trzeba nazwać odważnie klapą. O klapach najlepiej szybko zapomnieć. Ale nie. Ta została udokumentowana.
Niedawno ukazał się dwupłytowy album z zapisem tego koncertu. Tekst o dokumentowaniu klap, był może drobną złośliwością ale całkiem na serio, uważam że płyty tej nie byłoby gdyby nie Wagiel i jest to powód do dużej osobistej satysfakcji. Takich powodów do satysfakcji Wojciech Waglewski ma z pewnością znacznie więcej, gdyż w przeszłości wydatnie przyczynił się do startu wielu muzycznych karier w Polsce. Ale tym razem być może pomógł podsumować historię zespołu, który działa na rynku od 1975 roku. A z pewnością pomógł dopisać kolejny jej rozdział. Więcej na temat wydawnictwa można poczytać TUTAJ. P.S. Nie wiem czy zespół Pere Ubu dobrze przemyślał tytuł tej płyty, który brzmi "By order of Mayor Pawlicki"? Może bardziej taktownie byłoby: Thanks to Wojciech Waglewski?
Dosyć zaskakująca sytuacja: grubo ponad dwa lata po premierze, ktoś (konkretnie Agora) sobie przypomniał o albumie "Tischner. Mocna nuta" i zrobił teledysk do piosenki Wojciecha Waglewskiego "Metafora łaski". "Teledysk" to chyba w tym przypadku za duże słowo. Delikatnie mówiąc: szału nie ma. Ciekawe czy Wojciech Waglewski to widział i jak na to zareagował?
Jeszcze nie mam i nie czytałem, więc wiem tylko tyle, co na zdjęciu. W sierpniowym numerze miesięcznika Teraz Rock, pojawi się wywiad z Wojciechem Waglewskim.
Kurcze. A jednak się da. Już myślałem, że w XXI wieku, w kraju zamieszkiwanym przez 40 milionów osób, nie ma nikogo kto potrafiłby zrobić bezproblemową transmisję w internecie. Okazało się jednak, że festiwal z niewielkiej miejscowości (o której słychać raz do roku), pobił imprezy ze stolicy.
Tak jak w tytule: do trzech razy sztuka. Po dwóch ostatnich transmisjach koncertów Wojciecha Waglewskiego, z których jeden okazał się katastrofą pod względem przekazu a drugi też nie obył się bez problemów, w końcu wszystko poszło tak jak trzeba. Dało się oglądać i dało się słuchać. Bez przerw w transmisji, zatrzymującego się obrazu czy dudniącego dźwięku. Tylko tyle i aż tyle.
Co prawda, ten sukces odbył się trochę kosztem jakości przekazu (przezornie zaoferowano widzom oglądanie tylko w trybie maksymalnie 720p) ale lepsze to niż ciągłe zwiechy.
Bardzo chciałem być w Czeremsze. Miałem wejściówkę i wszystko co tam jeszcze trzeba ale nie dojechałem. Może zabrakło nieco determinacji. Ta była naprawdę duża, gdy zapowiadano, że koncert odbędzie się bez publiczności. Gdy jednak ogłoszono, że na widowni będzie 400 osób, wciąż chciałem bardzo pojechać ale już nie aż tak. Gdy pojawiły się problemy z tym wyjazdem, włożyłem sporo wysiłku aby je rozwiązać. Jednak ostatecznie postanowiłem, że nie będę tego robił za wszelką cenę i zdałem się na transmisję online.
Sukces tej transmisji (bo moim zdaniem należy mówić o sukcesie), nie był od początku oczywisty. Dzień wcześniej były ogromne problemy. Najpierw z obrazem a potem z dźwiękiem. Okazało się na szczęście, że kilkanaście godzin wystarczyło aby dokonać niezbędnych poprawek. Dzięki temu, wreszcie zupełnie na luzie i bez nerwów, można było obejrzeć sobie koncercik Voo Voo.
A jeśli chodzi o sam występ... Widać, że po przerwie zespół jest w formie rozwojowej. Koncert pod szyldem "Wygramy Muzyką" był naprawdę dobry ale ten był jeszcze lepszy. Dla mnie osobiście setlista w obu przypadkach była dobra ale tutaj jednak ciut lepsza (przynajmniej o jeden utwór). Festiwal folkowy, koncert nieszczególnie ale Voo Voo raczej nigdy nie próbowało dopasowywać się do miejsca. Gdyby mieli wystąpić na Metalmanii, pewnie zagraliby tak samo. Nieco dopasowany był tylko repertuar do obecnych czasów. Słowa "nigdy nie byliśmy bliżej niż dziś" w piosence "Klucz", to jasne odniesienie do czasu zamknięcia w domach podczas pandemii. Jedni byli blisko w tym trudnym okresie, inni nie. Większość moich znajomych miała niestety kompletnie gdzieś apele ze strony między innymi artystów, o to by zostać w domu. Nie ważne.
W stosunku do poprzedniego koncertu, rozkręcił się bardziej i rozśpiewał Mateo. Czy tylko ja mam wrażenie, że głos się Mateuszowi zmienił? Mnie kompletnie rozłożyła scena, podczas której nogą sięgał do leżącego zbyt daleko loopera a ręką wyciągniętą gdzieś do tyłu grał na klawiszach.
Jednej rzeczy podczas tej transmisji mi trochę zabrakło, a mianowicie ujęć pokazujących publiczność, skoro jednak była. A tak poza tym, bardzo udany koncert.
25 sierpnia ukaże się album "Monika Borzym śpiewa stare piosenki", na którym artystka razem z pianistą Krzysztofem Dysem przypomni przedwojenne polskie standardy jazzowe.
Powyżej można zobaczyć okładkę płyty, zaprojektowaną przez Michała Bryndala. Na ten moment trudno powiedzieć jak duży udział perkusista Voo Voo miał przy nagrywaniu albumu ale można przypuszczać, że spory.
W sieci dostępne jest już nagranie zatytułowane "Takie ciało", w którym możemy usłyszeć również Michała Bryndala. Utwór promuje nadchodzące wydawnictwo
Dzisiaj w sieci zadebiutował zwiastun trzeciej płyty zespołu Waglewski Fisz Emade.
Co na ten moment wiadomo? Płyta ukaże się w październiku. Będzie zawierała 12 kawałków. Premiera pierwszego singla już w sierpniu. Na jesień planowana jest trasa koncertowa. No i Wagiel mówił w wywiadzie, że płyta będzie podobna do poprzednich ale zupełnie inna a dodatkowo ma być nieco wolniejsza.
Z tego, co widać na filmie, nagrań dokonano w Studio im. Agnieszki Osieckiej. Album był nagrywany gdzieś w połowie stycznia, czyli jeszcze przed odejściem Wagli z Trójki. Ciekawe, gdzie nagrają kolejną płytę (no bo w Radio Nowy Świat oczywiście nie ma na to szans)?
Na koniec rzecz chyba najbardziej zaskakująca: krążek ukaże się nakładem wytwórni... Nie, nie zgadliście. Nie tej samej co zawsze. Mystic Production. Natomiast za realizację projektu odpowiada ART2 Music Management.
Na filmie można zobaczyć fragmenty nut do prawdopodobnie trzech kompozycji ale ich tytuły trudno rozczytać. Jedna z nich ma chyba tytuł "Córka - chłopiec" albo coś podobnego.
Stacja TVN w programie "Co za tydzień" wyemitowała reportaż z warszawskiego koncertu "Waglewski GRA-ŻONIE". Lider Voo Voo zdecydował się nawet powiedzieć kilka słów do kamery, zatem zachęcam do obejrzenia, gdyż materiał jest teraz dostępny w sieci TUTAJ.
Jak już od dawna wiadomo, w sobotę 25 lipca zespół Voo Voo wystąpi na festiwalu w Czeremsze.
Mimo że wcześniej nie planowano udziału publiczności, ostatecznie wydarzenie na miejscu obejrzy 400 osób. Dla pozostałych przewidziana jest transmisja. I tak:
- od godziny 19.00 do 22.00 słuchać będzie można w Radio Białystok (na przykład TUTAJ)
Wojciech Waglewski udzielił kolejnego wywiadu w związku z promocją płyty "Waglewski GRA-ŻONIE". Tym razem dla Głosu Wielkopolskiego.
Jeżeli chodzi o wiedzę na temat albumu oraz jego historii, rozmowa ta nie wnosi w zasadzie nic nowego, jeśli zestawimy ją z informacjami zawartymi w ostatnich wywiadach. Ciekawy za to jest fragment dotyczący przyszłości:
"Czy planujesz trasę z tymi piosenkami i z tymi muzykami?
Była planowana, ale jak wiadomo na razie trasy się nie odbywają. A co się będzie działo, zobaczymy na jesieni. Mam przewidziany koncert w Gdańsku i gdzieś jeszcze, ale sam nie wiem jak my się z wszystkim pomieścimy, bo mamy jeszcze przeniesioną całą trasę z Voo Voo. Mam projekt z piosenkami Grechuty, wydanie nowej płyty z Fiszem i Emade i związaną z tym trasę. Wygląda na to, że nie wiem jak się z tym wszystkim pomieścimy. Chyba nie będę miał kiedy tego zagrać. Ale zobaczymy."
26 lipca o godzinie 19.00, Karim Martusewicz wystąpi z zespołem Acoustic Amigos w ramach festiwalu Malta w Poznaniu. Miejscem wydarzenia będzie Scena na Wilczaku przy ul. Przełajowej 5.
Dziś (18 lipca) w godzinach 19.00-22.00 w audycji Lista Osobista w radiowej Trójce, zaplanowana jest m.in. retransmisja koncertu MILO Ensemble & Wojciech Waglewski & Tomasz Kukurba z IV Festiwalu Muzyki Mniejszości Narodowych i Etnicznych Rzeczypospolitej.
Warto przypomnieć również, że dziś o godzinie 20.00 cały koncert retransmitowany będzie w formie wideo na kanale NCK w serwisie YouTube. Występ będzie można oglądać TUTAJ.
Trochę jestem tą informacja zaskoczony a trochę nie. Na facebookowym koncie Wygramy Muzyką pojawiło się oświadczenie następującej treści:
"Muzykomaniacy!
Z ogromnym żalem informujemy Was o naszej decyzji odwołania planowanych koncertów, w tym planowanego na niedzielę koncertu zespołu Raz Dwa Trzy. Miniony czas pokazał nam, jaką siłę daje muzyka i jaką radość niesie. Niestety pokazał też, jak trudne jest prognozowanie i planowanie działań w okresie trwania i po pandemii. Nasze założenia okazały się nietrafne, co zmusiło nas do zmiany pierwotnych założeń. Ale... to oznacza tylko chwilowe zatrzymanie na przegrupowanie ;)
Bardzo dziękujemy naszym partnerom i patronom za wsparcie i zaangażowanie we wspólne budowanie społeczności. Niedługo wrócimy do Was z nowymi muzycznymi propozycjami. Bo przecież wspólnie WYGRAMY MUZYKĄ❗️"
Nie wiem czy można tu mówić o jakimkolwiek wygrywaniu. Podczas koncertu Voo Voo, muzyka zdecydowanie przegrała. Przegrali ci, którzy czekali na kolejne koncerty. No i przegrał organizator.
Jak już wspomniałem, trochę zdziwiła mnie ta wiadomość, gdyż wydawało się, że ta inicjatywa ma tak solidnych partnerów i jest robiona z takim rozmachem, że nie może się nie udać. Dodatkowo trzeba przyznać, że marketingowo było to zrobione świetnie.
Jednak z drugiej strony, gdy zobaczyłem jak to wszystko poległo podczas pierwszego koncertu a potem jeszcze spłynęły do mnie różne inne informacje, miałem pewne wątpliwości czy to się wszystko uda zrealizować.
Powiem tak: wielka szkoda, że tak się stało. Pomysł był bardzo fajny, nowatorski i w przypadku sukcesu mógł wyznaczyć jakąś nową drogę na rynku koncertowym. Drogę, która mi osobiście wydaje się bardzo ciekawa. Wiadomo, że nic nie zastąpi osobistej obecności na koncercie. Ale też nie zawsze można rzucić wszystko i jechać na drugi koniec kraju na koncert. Transmisja online wychodzi naprzeciw tego typu sytuacjom a dodatkowo jest jakimś rozwiązaniem w czasie pandemii.
Niestety. Nie udało się przetrzeć tej drogi a pewnie nawet wręcz przeciwnie: ci którzy mogliby w przyszłości pójść w tym kierunku, po porażce projektu Wygramy Muzyką, zapewne skutecznie się zniechęcili do tego typu eksperymentów.
Myślę że świat i tak pójdzie w tym kierunku, w zasadzie w jakiejś mierze to już się dzieje, jednak nie zaryzykuje twierdzenia, że ten pomysł wyprzedził swój czas i dlatego upadł. Myślę, że zaważyły inne czynniki. Tak czy inaczej: szkoda.
A wszystko to oznacza oczywiście, że zaplanowany w ramach tego projektu koncert Waglewski Fisz Emade nie odbędzie się.
Retransmisja koncertu Milo Ensemble z udziałem Wojciecha Waglewskiego jednak dojdzie do skutku. Występ zostanie zamieszczony w sieci w sobotę, 18 lipca o godzinie 20.00 na kanale NCK w serwisie YouTube, czyli gdzieś TUTAJ.
Koncert został zarejestrowany 2 lipca podczas IV Festiwalu Muzyki Mniejszości Narodowych i Etnicznych RP.
W związku z premierą płyty "Waglewski GRA - ŻONIE", Radio Wrocław zamieściło blisko 40-minutowy wywiad z liderem Voo Voo. Rozmowa nie dotyczy tylko płyty. Wagiel na przykład w ciepłych słowach wypowiada się o fanklubie Wannolot. Ale też w bardzo bliski mi sposób opowiada o tym, co oznacza życie w związku.
Zachęcam do wysłuchania tej rozmowy. Można to uczynić TUTAJ.
Wojciech Waglewski wielokrotnie ubolewał nad kondycją polskich mediów. Z tym się akurat zgodzę. Zwłaszcza gdy oglądam (rzadko) programy redaktora Nizinkiewicza.
To jest taki człowiek, który niby coś tam wie, ale gdy przychodzi porozmawiać o szczegółach, okazuje się, że guzik wie. Prosty przykład: w najnowszym wywiadzie z Wojciechem Waglewskim, wyciągnął 4 płyty: "Zapłacono", "Rapatapa-to-ja", "Flota zjednoczonych sił - najlepsi śpiewają Voo Voo" oraz "Różne Piosenki" i pyta Wagla kiedy zostaną wznowione, gdyż rzekomo dawno nie były wznawiane i nigdzie nie można ich kupić. Tak się składa, że trzy z tych czterech albumów, dopiero co były wznowione 3 lata temu. No ale nie sądzę by to pana redaktora w jakikolwiek sposób interesowało. Pewne pozory trzeba sprawiać ale bez przesady.
Dla mnie już sam fakt zapraszania artystów do programu, który nazywa się tak jak się nazywa, czyli #RZECZoPOLITYCE, jest nieporozumieniem. Nie wiem czemu redaktor upodobał sobie akurat artystów a nie na przykład wędkarzy (byliby to goście tak samo nieodpowiedni do prowadzenia rozmów o polityce jak artyści), no ale jest jak jest. Schemat zawsze ten sam i odczytuję go w ten sposób: chodź do mnie do programu, będziesz miał okazję zareklamować swoją nową płytę ale nie za darmo. Płyta tam pewnie mało kogo obchodzi więc trzeba czegoś więcej. Musisz zrobić show. W końcu jesteś artystą. Dlatego porozmawiamy o polityce. Pokażesz jak nisko cenisz swoich odbiorców. Z pewnością są takimi debilami, że bez twoich światłych rad nie będą wiedzieli ani jak zagłosować ani nawet jak sobie buta zawiązać.
Być może już to kiedyś pisałem: dla mnie polityka to jest ściek a rozmawianie o niej to jak rozmowa o gównie. Ale dzwoni pan redaktor ze stacji X czy Y do pana artysty i mówi tak: za nami 3 miesiące kampanii wyborczej; 3 miesiące podczas których polityka zalewała nas wszystkimi możliwymi kanałami do zerzygania. Wiem, że ludzie chcieliby od tego odpocząć, na przykład posłuchać rozmowy ze swoim ulubionym artystą na temat sztuki. Ale nic z tego. Pokaż jak bardzo ich nie szanujesz. Porozmawiamy o polityce. Porozmawiamy o gównie. Będzie miło.
Wielokrotnie polemizowałem już z Wojciechem Waglewskim na temat zaangażowania artystów w politykę. Wojciech Waglewski wielokrotnie też mówił w mediach o tym, że nie zgadza się z poglądem, że artyści nie powinni angażować się w politykę. A ja oczywiście nie zgadzam się z Waglem. Z bardzo wielu powodów. Pisałem już o nich nie raz. Dwie najważniejsze rzeczy w sztuce to niezakłócony przekaz i odbiór. Prezentowanie przez artystów swoich często ekscentrycznych poglądów, niestety wpływa na jedno i drugie. Kolejna sprawa: sztuka musi mieć odbiorców. Akurat w kraju, w którym żyje 40 milionów ludzi, wszystko znajdzie jakichś tam odbiorców. Ale nie o to chodzi. W tak spolaryzowanym społeczeństwie, gdy opowiadamy się po stronie "A", wszyscy którzy są po stronie "B", automatycznie tracą zainteresowanie tym, co mamy do przekazania. Utrata potencjalnych odbiorców, tylko po to żeby tam sobie poprzekonywać przekonanych, wydaje mi się kiepskim pomysłem.
Po trzecie: zawód polityka polega na sprawianiu wrażenia bycia miłym człowiekiem. W rzeczywistości jednak, politycy to nie są fajni ludzie. Czy naprawdę warto swoim nazwiskiem i autorytetem, sygnować ich brudne gierki? Wiem, że chęć zmiany świata popycha ludzi czasami do dziwnych rzeczy ale próby dokonania tego poprzez zmienianie innych, zazwyczaj mają bardzo nikłe szanse powodzenia. Recepta na jakikolwiek sukces wydaje mi się być prosta i wiedzie zupełnie inną drogą a zawiera się w tekście zatytułowanym "Man in the mirror". W wolnym tłumaczeniu: jeśli chcesz uczynić świat lepszym miejscem, spójrz na siebie i zacznij zmiany. Bo to jest coś, na co naprawdę mamy wpływ.
Po czwarte i najważniejsze: artyści niestety straszliwie popłynęli w ostatnich latach jeśli chodzi o jakieś poczucie swojej misji, czy nie wiem czego. Traktują odbiorców jak totalnych idiotów, którym trzeba wszystko wytłumaczyć. Podstawy ku temu mają często marne, gdyż sami zwyczajnie miewają ogromne braki w wykształceniu. Nie dotyczy to Wagla, który wykształcenie akurat ma konkretne, ale nie szukając daleko, Jego kolega z dawnego zespołu jest najmądrzejszy na świecie w każdym temacie. Czekam tylko kiedy napisze poradnik dla rolników, bo przecież dopóki to się nie stanie, rolnicy skazani są na porażkę. Jaka szkoda, że tych mądrości starczyło jedynie na ukończenie podstawówki.
Jedno trzeba przyznać: artyści nie są koniunkturalni, gdyż wiecznie ustawiają się po stronie przegranych. Mało tego: zupełnie nie patrzą przy tym na pieniądze. Na przykład zupełnie spłynęło po nich zabranie możliwości odliczania 50% kosztów uzyskania przychodu.
Wojciech Waglewski jest wspaniałym znawcą sztuki. Potrafi o niej fantastycznie, godzinami opowiadać, co udowodnił w swoich licznych audycjach radiowych. Na przykład, gdyby nie Wojciech Waglewski, pewnie nigdy nie dowiedziałbym się nawet o istnieniu takiego muzyka jak Willy Schwarz. Kilka lat temu, ku zdziwieniu wielu, okazało się, że Wagiel ma również ogromną wiedzę w dziedzinie mody. Jestem pewien, że jest jeszcze wiele innych tematów, w których mógłby zadziwić. Ale polityka? Przecież w tym kraju mamy 40 milionów ekspertów od polityki. Potrafię sobie wyobrazić bardziej ambitne zajęcia niż bycie jednym z 40 milionów.
Wywiad z Waglem zatytułowany jest "Okropne, że 10 mln Polaków wierzy w brednie PiS i TVP". Być może okropne. Ale bardziej okropne wydaje mi się, że kiedyś tam, ktoś mógł pójść za głosem Wagla i poprzeć AWS. Albo Ruch Palikota.
Gdybym chodził na wybory, z pewnością nie słuchałbym głosu Wojciecha Waglewskiego. Nawet gdybym był kompletnym ciołkiem i nie potrafił sam dokonać wyboru. Nie słuchałbym Wojciecha Waglewskiego dlatego, że w przeszłości Jego wybory okazywały się najdelikatniej rzecz ujmując: mało trafione. Już nie ważne dzisiaj jak to było, kto za tym stał i tak dalej. Fakty są proste: wsparł AWS. Co z tego wynikło? Wszyscy wiemy. Co prawda udało się tej formacji objąć władzę na jakiś czas ale wyborcy ocenili ten okres tak surowo, że ugrupowanie w kolejnych wyborach nie przekroczyło nawet progu wyborczego i wkrótce potem przestało istnieć.
Wojciech Waglewski wystąpił również na jakimś kongresie założycielskim Ruchu Poparcia Palikota (czy coś takiego). To też była tak udana inicjatywa polityczna, że w zasadzie dziś już mało kto pamięta, że w ogóle była. Zatem litości.
Wojciechu, uwielbiam Twoje piosenki, uwielbiam ich słuchać. Nie wiem czy poza Tobą samym i kolegą zwanym Demolką, ktoś ma większe archiwum Twoich nagrań niż ja. Ponadto uważam, że jesteś bardzo fajnym i sympatycznym człowiekiem. Ale nie posłuchałbym Twojego głosu w tej dziedzinie. Myślisz, że inni posłuchają? Zatem: czy warto?
Nikt nie broni artystom chodzić na wybory ale to nachalne narzucanie innym swoich jedynie słusznych poglądów, jest jak opowiadanie o tym że wrzód mi wyskoczył pod pachą i strasznie swędzi. Naprawdę nie każdy chce o tym wiedzieć.
Mimo wszystko, w programie redaktora Nizinkiewicza, udało się Waglowi przemycić kilka interesujących informacji:
- po pierwsze płyta Waglewski Fisz Emade została już nagrana i jest na etapie mixowania. Ma być podobna do poprzedniej ale zupełnie inna i ponoć nieco wolniejsza.
- po drugie, przed Voo Voo jest jakiś wielki projekt związany z pierwszą płytą Marka Grechuty.
No i to jest interesujące. A gdyby tak się kiedyś zdarzyło, że zapragnę polityki, to sobie włączę Wiadomości albo Fakty. I nawet wtedy nikt mnie nie przekona, że jest mi dobrze czy źle, bo stale różne osoby usiłują to robić, nie mając zielonego pojęcia jak mi jest naprawdę.
W maju informowałem TUTAJ, że podczas tegorocznego festiwalu Z wiejskiego podwórza, przewidziany jest występ zespołu Voo Voo. Wtedy jeszcze nic nie było wiadomo jak to ma wyglądać. Festiwal miał być online i nie wiadomo było, czy zespół wystąpi z koncertem transmitowanym przez internet, czy też zostanie odtworzony jakiś stary występ.
Informacji z czasem przybywało ale sytuacja nieustannie się zmieniała, więc ciągle było sporo niewiadomych. Istniało wielkie prawdopodobieństwo, że w Czeremsze odbędzie się koncert Voo Voo bez udziału publiczności ale transmitowany przez internet oraz radio.
Ostatecznie będzie jednak tak:
Voo Voo wystąpi 25 lipca, po godzinie 17.30 (to może być równie dobrze 18.30 albo 20.30).
Zostanie wpuszczona ograniczona ilość publiczności. Oprócz tego koncert będzie transmitowany przez internet (nie wiadomo gdzie) oraz w Radio Białystok.
Aby wejść na koncert, trzeba się zarejestrować. Rejestracja ruszy 12 lipca w formie mailowej. Osoby, którym uda się zarejestrować, koncert muszą oglądać w maseczkach oraz przyłbicach. Dodatkowo będą musiały wydrukować ze strony internetowej organizatora, podpisać i przedłożyć oświadczenie o stanie zdrowia. Więcej informacji trzeba szukać w różnych miejscach TUTAJ.
Dzisiaj (10 lipca), o godzinie 19.00, w radio które ratuje Trójkę, zostanie wyemitowana retransmisja koncertu Waglewski GRA-ŻONIE, który wcześniej był już emitowany 26 czerwca ale wtedy widocznie Trójka nie została skutecznie uratowana.
Prawdopodobnie będzie to półgodzinny skrót koncertu ale mogę mieć złe informacje.
Wcześniej plan był taki: miałem napisać, że pomysł z tym koncertem jest naprawdę świetny. Zwłaszcza, że bardzo mocno przypomina mój, który opisałem TUTAJ. Różnica polega w zasadzie głównie na możliwości wyboru kamer.
Miałem napisać, że to nowatorskie rozwiązanie pokazuje, że można w tych trudnych czasach zrobić coś więcej niż tylko wołać: uwolnić koncerty! Bo tak długo, jak ludzie będą bali się na nie przychodzić, wiele to nie zmieni.
W sumie to wszystko prawda, więc mógłbym tak napisać. Ale niestety. Zabrakło w tym wszystkim jednego, najistotniejszego chyba elementu: sprawnej realizacji.
Kupiłem sobie bilet. Potem okazało się, że pojawiły się droższe bilety z opcją Backstage, umożliwiającą oglądanie dodatkowych 30 minut. Wykupiłem więc 2 dodatkowe bilety bo chciałem oglądać na dwóch urządzeniach. Koszt: 80 zł. Okazało się, że jest problem z zalogowaniem na stronie, na której miała być transmisja. Gdy to się udało, okazało się, że otrzymane kody nie działają. Napisałem do organizatorów. Dostałem nowe kody. Te dało się zarejestrować ale gdy wybiła godzina "zero", okazało się, że nie ma nic. Nie ma transmisji. Napisałem do organizatorów. Przysłali mi link, który umożliwiał mi.... obejrzenie kreskówki i był adresem przygotowanym na potrzeby koncertu Mazolewskiego. Dostałem nowy link. Tyle, że cała transmisja Backstage dawno się skończyła. No a potem też nie obejrzałem żadnej piosenki w całości, bo rwało połączenie. Stream pokazujący Wagla, chyba wcale nie wystartował bo ani przez chwilę nienudało mi się go uruchomić. Nie tylko mi.
I zastanawiam się: jak to jest, że przepustowość serwerów w Radio Nowy Świat testuje się podczas koncertu Wojciecha Waglewskiego? Jak to jest, że niezwykle skomplikowane technicznie przedsięwzięcie, jakim jest projekt "Wygramy Muzyką", testowane jest na zespole Voo Voo? Dodam, że to projekt realizowany przez firmę, o której nigdy w życiu wcześniej nie słyszałem, na platformie streamingowej, o której również nigdy w życiu nie słyszałem. Jakby tego było mało, zapowiadana kilka dni temu transmisja koncertu Milo Kurtisa z Wojciechem Waglewskim, w ogóle nie była nigdzie dostępna. To wszystko odbija się na wypracowanej przez dekady renomie Wojciecha Waglewskiego i jego zespołu. Oczywiście ukłony za próby robienia czegokolwiek ale jednak coś tu nie gra.
Zastanawiam się, jak to wszystko skomentować? Ale czemu mam to komentować? Inni zrobią to lepiej i sprawiają wrażenie jeszcze bardziej wk....ych. Komentarze dostępne są między innymi TUTAJ. EDIT: Mimo, że koncert miał być dostępny do odtworzenia od północy, o godzinie 6.40 wciąż go nie ma.